Do niedawna nieliczni wierzyli, że frankowicze mogą uzyskać od banków coś więcej niż zwrot nienależnie spełnionych świadczeń. A jednak. Po opinii Rzecznika Generalnego TSUE eksperci analizują potencjalne koszty dodatkowe po stronie sektora, wynikające z nowego sposobu rozliczeń z frankowiczami, który zapewne już niedługo zagości w polskich sądach. Ile może odzyskać frankowicz, pozywając bank w 2023 roku i doprowadzając do unieważnienia umowy?
-
Sankcja darmowego kredytu to niejedyne, o co może ubiegać się kredytobiorca od banku na drodze sądowej. Zdaniem Rzecznika Generalnego unijne przepisy nie stoją w sprzeczności z roszczeniami kredytobiorców o opłatę za to, że bank korzystał z ich pieniędzy
-
W opinii ekspertów frankowicze będą mogli teraz ubiegać się o waloryzację swojego świadczenia o wskaźnik inflacji
-
Wysoka inflacja, mająca druzgocący wpływ na portfele Polaków, może przysłużyć się frankowiczom i znacząco powiększyć wysokość ich roszczeń
-
Wygląda na to, że banki będą musiały zawiązać kolejne rekordowe odpisy na ryzyko prawne wadliwych umów – kredytobiorcy im nie odpuszczą.
Ile bank jest winien frankowiczowi, gdy umowa upada w sądzie?
Po latach sporów sądowych pomiędzy frankowiczami a bankami, kilku uchwałach Sądu Najwyższego i ważnych wyrokach TSUE linia orzecznicza w Polsce jest jasna. Umowa kredytowa zawarta z konsumentem, w której znajdują się klauzule abuzywne, powinna zostać wyeliminowana z obrotu prawnego, strony zaś tej umowy zobowiązane są zwykle przez sąd do wzajemnego rozliczenia w oparciu o teorię dwóch kondykcji. Oznacza to, że każda z nich oddaje drugiej to, co otrzymała w wyniku zawarcia wadliwej umowy.
Omówmy to na przykładzie. Kredytobiorca w 2008 roku zawarł z bankiem umowę kredytu frankowego, w wyniku podpisania której bank wypłacił mu kapitał o łącznej wartości 200 tys zł. Przez kilkanaście lat spłaty kredytobiorca rozliczył się z kapitału z nawiązką – spłacił łącznie 250 tys. zł. Unieważniając umowę, eliminuje swoje zobowiązanie względem banku. Ponieważ oddał już bankowi kwotę kapitału, nie musi kontynuować spłaty swoich rat kredytowych.
Bank jest zobowiązany do zwrotu kredytobiorcy tych 250 tys. zł, które od niego otrzymał, i to w walucie, w której środki były spłacane. Jeśli część wpłat była realizowana we frankach, to zwrot tej sumy musi nastąpić również w helweckiej walucie.
Kredytobiorca oddaje bankowi „czysty” kapitał, czyli 200 tys. zł. Jeśli bank nie kwapi się do zwrotu środków, można dokonać tzw. potrącenia, wówczas świadczenia ulegają kompensacji, a bank jest zobligowany do zapłaty jedynie samej różnicy, która wynosi 50 tys. zł. Aby sprawdzić, ile bank będzie winien klientowi po unieważnieniu umowy, można skorzystać z darmowych narzędzi online, jak chociażby www.kalkulatorfrankowicza.pl.
Oczywiście prócz tego bank obciążony zostaje kosztami postępowania sądowego, więc kredytobiorca odzyskuje część wydatków poniesionych w trakcie procesu, związanych chociażby z obsługą prawną. Po opinii Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie C-520/21 jasne stało się, że opisany wyżej scenariusz zostanie wkrótce rozszerzony o dodatkowe świadczenia przysługujące kredytobiorcy.
Będzie on mógł ubiegać się o opłatę za bezumowne korzystanie przez bank z pieniędzy, które otrzymał od konsumenta. Możliwe będzie ubieganie się o waloryzację należnej kwoty o wskaźnik inflacji. Podstawą prawną dla tego rodzaju roszczeń po stronie konsumenta jest art. 3581 § 3 kc. Bank nie może wystąpić z podobnym roszczeniem wobec klienta, wynika tak zarówno z opinii Rzecznika Generalnego (jako przeszkodę podaje on unijną dyrektywę 93/13), jak i z treści art. 3581 § 4 kc, odnoszącego się do praw przysługujących przedsiębiorcy, którego roszczenia są związane z prowadzeniem owego przedsiębiorstwa.
Czy sądy przychylą się do rozszerzonych roszczeń frankowiczów? Zdaniem ekspertów jest to wysoce prawdopodobne, zwłaszcza że waloryzacja świadczenia o wskaźnik inflacji uwzględnia obiektywne kryterium, jakim jest zmniejszenie siły nabywczej pieniądza. Raty kapitałowo-odsetkowe spłacane latami przez kredytobiorców były jeszcze niedawno warte znacznie więcej niż dziś.
Nic nie wskazuje też, aby w najbliższych miesiącach inflacja miała gwałtownie wyhamować lub zejść do poziomu jednocyfrowego. Frankowicze z pewnością będą więc zainteresowani dodatkową korzyścią wynikającą z waloryzacji należnej im kwoty. Obecnie nie wiadomo, jak sądy podejdą do tego zagadnienia – chodzi przede wszystkim o to, czy waloryzacji lub dodatkowej opłacie za bezumowne korzystanie ze środków konsumenta podlegać będzie cała spłacona kwota czy tylko nadwyżka ponad otrzymaną wartość kapitału.
Ile banki zapłacą za rozliczenie się z kredytobiorcami?
W środowisku eksperckim trwa dyskusja na temat tego, ile największe polskie banki ostatecznie zapłacą za likwidację przez sądy wadliwych umów. Do niedawna mówiło się o kwocie 101,5 mld zł, którą w swoim raporcie podała Komisja Nadzoru Finansowego. Dotyczyła ona jednak scenariusza sankcji darmowego kredytu, bez uwzględnienia elementu waloryzacji świadczenia.
KNF obliczyła też, ile banki mogłyby stracić, gdyby zostały pozbawione prawa do zwrotu na ich rzecz nominalnej wartości kredytu. Wariant, w którym już nie tylko kredyt staje się darmowy, ale w istocie frankowicze dostają swoje kredytowane nieruchomości za darmo, to potencjalny koszt dla sektora rzędu 234 mld zł.
Niezależni eksperci z dystansem podchodzą do wyliczeń KNF, które pochodzą z 2021 roku i zakładają scenariusz, że wszystkie zawarte w przeszłości umowy frankowe zostałyby unieważnione według tego samego modelu. To wyjątkowo mało prawdopodobne, zwłaszcza że nie wszyscy kredytobiorcy są zdecydowani na pozew.
Wg części analityków rzeczywisty koszt sankcji darmowego kredytu wyniesie pomiędzy 60 a 80 mld zł, natomiast konsekwencje przyznania kredytobiorcom prawa do waloryzacji świadczeń mogą kosztować sektor ok. 10-15 mld zł. Nie można przy tym zapominać, że banki zabezpieczyły już ok. 40 mld zł na ryzyko prawne kredytów frankowych, zatem niemal połowa wydatków na ten cel została już uwzględniona w sprawozdaniach finansowych tych instytucji.
Wygląda jednak na to, że banki w efekcie niekorzystnego dla nich orzecznictwa będą musiały dotworzyć drugie tyle, a cały proces prawdopodobnie tak jak do tej pory będzie rozłożony w czasie.