W świecie finansów, niezwykle rzadko jest, aby kredytobiorcy mieli górę nad bankami. Jacek Jastrzębski, szef Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), ostatnio wyraził swoje zdziwienie i rozczarowanie, że kredytobiorcy, których umowy sąd uznał za nieważne, mogą skorzystać z darmowego kredytu. Nie widzi natomiast problemu w tym, że banki, które złamały prawo, mogą na tym zarobić. Ale jak to wszystko się składa?
Spis treści:
Szczere wypowiedzi Szefa KNF?
Nie można pominąć roli Jacka Jastrzębskiego, szefa KNF, w tej sytuacji. Ostatnio zaskoczył wszystkich swoją niezwykłą szczerością. Przez wiele miesięcy twierdził, że korzystny dla kredytobiorców wyrok TSUE miałby katastrofalne konsekwencje dla banków i całej polskiej gospodarki. Teraz, wydaje się, że zdał sobie sprawę, że obawy o potencjalną katastrofę są bezpodstawne. Banki są odpowiednio przygotowane na wszelkie scenariusze, a według Jastrzębskiego, nie jest sprawiedliwe, aby kredytobiorcy otrzymywali kredyty za darmo.
Wiele osób mogło poczuć się zaskoczonych jego wypowiedzią. Przecież przez wiele miesięcy szef KNF przekonywał, że potencjalny wyrok TSUE korzystny dla kredytobiorców miałby kosztować banki 100 mld zł, co mogłoby destabilizować polski sektor bankowy. Dodatkowo twierdził, że kryzys w bankach miałby poważne konsekwencje dla całej polskiej gospodarki.
A teraz, podczas kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń w Sopocie, ten sam szef KNF przyznał, że nie ma obaw o „armagedon” finansowy związany z kredytobiorcami frankowymi, ponieważ banki są przygotowane na najgorszy nawet wyrok. Większość z nich ma już zarezerwowane fundusze na pokrycie ewentualnych strat wynikających z orzeczenia TSUE, a więc nie grozi im upadłość.
Zdaniem Jastrzębskiego, 100 mld zł, które banki mogą stracić, trafi do kredytobiorców, a taki transfer pieniędzy jest „absurdalny i nieuzasadniony”. Według niego, darmowy kredyt, który kredytobiorca uzyska dzięki unieważnieniu umowy, to zbyt duża „nagroda” dla niego, a dla banku – zbyt duża kara.
W tym kontekście, kwestia, kto faktycznie nadzoruje banki, staje się niezwykle istotna. Czy jest to szef Komisji Nadzoru Finansowego, czy może sądy? Czy Jastrzębski ma prawo decydować, co jest sprawiedliwe, a co nie? W końcu, czy nie jest zadaniem sądów, a nie szefa KNF, rozstrzygać, po której stronie leży sprawiedliwość?
Wyroki sądów nie są sprawiedliwe?
Podczas wystąpienia Jastrzębskiego, na którym miała paść kontrowersyjna wypowiedź, dyskutowano na temat potencjalnych konsekwencji wyroku TSUE. Szef KNF przekonywał, że nie jest możliwe, aby kredytobiorcy otrzymywali kredyty za darmo. Zdaniem Jastrzębskiego, taka sytuacja byłaby niesprawiedliwa i miałaby negatywne konsekwencje dla stabilności sektora bankowego.
Zdaniem wielu ekspertów, wypowiedź Jastrzębskiego była nie tylko zaskakująca, ale także nieodpowiednia. Szef KNF, organu nadzorującego banki, nie powinien wypowiadać się na temat tego, co jest sprawiedliwe, a co nie. To jest zadanie sądów, a nie organu nadzoru finansowego.
Niektórzy zastanawiają się, czy wypowiedź Jastrzębskiego może mieć wpływ na postępowanie sądowe. Choć nie jest to prawdopodobne, nie można tego całkowicie wykluczyć.
Niewygodne pytania
Wypowiedź Jastrzębskiego pokazuje, że kwestia kredytów frankowych nadal jest otwarta i rodzi wiele niewygodnych pytań. Czy szef KNF powinien wypowiadać się na temat tego, co jest sprawiedliwe, a co nie? Czy takie wypowiedzi mogą mieć wpływ na postępowanie sądowe? Czy banki są naprawdę gotowe na wyrok TSUE?
Te i inne pytania nadal pozostają bez odpowiedzi. Wszystko wskazuje na to, że kwestia kredytów frankowych nadal będzie budziła wiele emocji i kontrowersji, zarówno wśród ekspertów, jak i kredytobiorców.
