Frankowicze na przestrzeni ostatnich kilku lat wypracowali w sądach niesamowitą przewagę nad bankami, co skutkuje tym, że ponad 95 procent postępowań kończy się obecnie uwzględnianiem przez sądy roszczeń zgłaszanych przez kredytobiorców, lecz ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego wywołało wśród zadłużonych we frankach nie małą konsternację. Media zalała bowiem fala artykułów w których „eksperci” grzmią i alarmują, że jest to wyrok niekorzystny dla frankowiczów i od teraz będzie znacznie trudniej wygrać proces z bankiem, nic dziwnego więc, że znaczna część kredytobiorców zastanawia się co dalej i w jaki sposób uwolnić się od niekorzystnego kredytu. Analizując przedmiotowe orzeczenie Sądu Najwyższego trudno jednak zgodzić się z twierdzeniem, że sprawy frankowe nagle przybiorą inny obrót i że kredytobiorcy są na straconej pozycji, w rzeczywistości bowiem Sąd Najwyższy niczego rewolucyjnego nie stwierdził i tak naprawdę nic w sprawach frankowych nie zmienia.
Bank pozywa swoją klientkę.
Sprawa, na której kanwie niedawno wypowiedział się Sąd Najwyższy, dotyczyła umowy kredytu frankowego, który został udzielony kredytobiorczyni w 2007 r., jednak po kilku latach kredytobiorczyni przestała spłacać zadłużenie, więc bank wypowiedział zawartą umowę kredytową, a następnie uzyskał nakaz zapłaty przeciwko swojej klientce. Od nakazu zapłaty kredytobiorczyni wniosła sprzeciw, więc sprawa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Krakowie, który wyrokiem z października 2018 r., sygn. akt: I C 1438/17, zasądził na rzecz banku kwotę, którą pierwotnie obejmował nakaz zapłaty. Kredytobiorczyni nie poddała się jednak i w sprawie złożona została apelacja, jednakże i te działania na niewiele się zdały, gdyż wyrokiem z 11 grudnia 2019 r., sygn. akt: I ACa 100/19, Sąd Apelacyjny w Krakowie oddalił apelację pozwanej.
W wydanym orzeczeniu Sąd odwoławczy uznał jednak, że kredyt zaoferowany pozwanej był kredytem denominowanym, a nie kredytem walutowym. Tym niemniej, w sytuacji, gdy kredytobiorczyni sama złożyła dyspozycję wypłaty kredytu w złotówkach, przyjęła samodzielnie na siebie ryzyko kursowe związane z przewalutowaniem. Sąd wskazał też, że zgodnie z zawartą umową kredytu, kredytobiorczyni zobowiązana została do wpłacania co miesiąc podwójnej raty kapitałowo-odsetkowej i taką regulację należało ocenić jako stanowiącą typowy przykład nadużywania pozycji dominującej przez bank względem kredytobiorczyni.
Sąd stwierdził, że regulacja ta była nieważna, jednak nie mogła mieć wpływu na ustalenie sytuacji pozwanej, gdyż z umowy wynikało, że wpłacający podwójną kwotę raty kapitałowo-odsetkowej mógł w całości samodzielnie i dowolnie korzystać z nadwyżki nad kwotą raty. Inaczej rzecz ujmując, dla kredytobiorcy regularnie spłacającego kredyt utrudnienie związane z wprowadzeniem tego obowiązku sprowadzało się do tego, że po wpłacie podwójnej raty i pobraniu przez bank równowartości raty, winien wypłacić nadwyżkę wpłaconej kwoty, aby mógł ją wykorzystać przy kolejnej wpłacie.
Sąd Apelacyjny w Krakowie podkreślił jednakże, że w aktach sprawy znajduje się rozliczenie należnych do spłaty rat i kwot wpłaconych, a pozwana nie wskazała, w których fragmentach wykaz ten nie odpowiada prawdzie. Finalnie więc, od orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Krakowie wniesiona została skarga nadzwyczajna przez Prokuratora Generalnego, którą wyrok został zaskarżony w całości.
Sąd Najwyższy oddalił wniesioną skargę.
Cały szum wokół spraw frankowych pojawił się wówczas, gdy Sąd Najwyższy oddalił skargę nadzwyczajną Prokuratora Generalnego, a właśnie takie orzeczenie zapadło w dniu 5 kwietnia 2023 r., sygn. akt: II NSNc 89/23. Oddalenie skargi spowodowało, że w mocy zostało utrzymane niekorzystne dla kredytobiorczyni orzeczenie i dlatego też pojawiły się głosy, że frankowiczom będzie teraz trudniej w sądzie wygrać z bankiem, w praktyce jednak, wyrok Sądu Najwyższego nic w sporach pomiędzy kredytobiorcami, a bankami nic nie zmienia.
Skarga nadzwyczajna jest instrumentem szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości, a jej celem jest wyeliminowanie z obrotu wadliwych, a jednocześnie naruszających zasady sprawiedliwości społecznej, orzeczeń sądowych, które dotyczą konkretnych, zindywidualizowanych podmiotów, jednocześnie jednak, skarga nadzwyczajna może zostać wniesiona tylko w określonych przypadkach.
Odnosząc się do zarzutów zawartych w skardze, Sąd Najwyższy uznał, iż w rozpoznawanej sprawie kluczowe dla rozstrzygnięcia nie jest ustalenie, iż umowa zawarta pomiędzy powodem, a pozwaną zawierała klauzule abuzywne, lecz to, czy sąd odwoławczy prawidłowo zweryfikował ich wpływ na sytuację pozwanej.
Nie jest bowiem sporne to, że część zapisów umownych wiązała się z nadużywaniem dominującej pozycji banku i brakiem możliwości negocjowania ich treści ze strony pozwanej. Sąd Apelacyjny w Krakowie nie zakwestionował tych okoliczności, lecz jednocześnie przyjął, że wystąpienie klauzul abuzywnych, skutkujące potrzebą ich wyeliminowania z treści umowy, nie czyniło jej w całości nieważną. Powodem wypowiedzenia umowy kredytu było bowiem zaprzestanie spłacania przez kredytobiorczynię kolejnych, wymagalnych rat kredytu.
Sąd Najwyższy podkreślił, że samo wystąpienie klauzul abuzywnych nie czyni automatycznie nieważną całej umowy, lecz sąd jest zobowiązany do zweryfikowania, czy w związku z wyeliminowaniem ich z treści umowy możliwe jest dalsze dochodzenie zgłoszonych roszczeń. Nie ulega wątpliwości, że w sytuacji, gdy eliminacja niedozwolonego postanowienia umownego doprowadziłaby do takiej deformacji regulacji umownej, iż na podstawie pozostałej jej treści nie dałoby się odtworzyć praw i obowiązków stron, to niedopuszczane stałoby się stwierdzenie, iż strony pozostają związane pozostałą częścią umowy.
Taki wniosek wynika również z dyrektywy 93/13. Sąd ponadto zaznaczył, iż konsument jest postrzegany jako słabsza strona stosunku cywilnoprawnego, a w związku z tym przysługuje mu szczególny rodzaj ochrony. Ochrona ta jednak nie ma charakteru nieograniczonego, a sam fakt, że stronie przysługuje status konsumenta, nie oznacza, iż w jej sprawie nie może zapaść niekorzystne dla niej rozstrzygnięcie. Konsument w dalszym ciągu pozostaje bowiem stroną stosunku prawnego i nie jest zwolniony z obowiązku przestrzegania prawa.
W wydanym orzeczeniu Sąd Najwyższy nie stwierdził zatem niczego nowego, a wręcz potwierdził to o czym ciągle przypominają najlepsze kancelarie frankowe, a więc, że procesu z bankiem nie wygrywa się automatycznie i że roszczenia zgłaszane przez frankowicza nie są uwzględniane przez sąd „z urzędu”, tylko z tego powodu, że kredytobiorca podpisał umowę kredytu frankowego.
W sprawach frankowych na frankowiczach ciąży obowiązek wykazania, iż umowa kredytowa zawiera niedozwolone postanowienia umowne, a więc, że posiada zapisy, które nie zostały indywidualnie uzgodnione z kredytobiorcą, a które kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.
Kwietniowy wyrok Sądu Najwyższego niczego w sporach frankowiczów nie zmienia, a jedynie przypomina, że jeżeli kredytobiorca decyduje się pozwać bank, to z tą decyzją łączy się szereg obowiązków, a uzyskanie korzystnego wyroku nie jest czymś oczywistym, dlatego zawsze należy do sprawy zaangażować doświadczonego w sprawach kredytów frankowych prawnika.