W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej informacji o pozwach kredytobiorców złotowych, którzy chcą sądownie kwestionować legalność podpisanych przez siebie umów. Ta grupa konsumentów, podobnie jak niegdyś frankowicze, zaczyna organizować się w społeczności i wraz z prawnikami analizuje możliwości podważania umów opartych o WIBOR. Jakie są argumenty złotówkowiczów i czy mają oni szanse na wygraną z bankiem?
Spis treści:
Kredytobiorcy mają dość – czy czeka nas fala pozwów w sprawie WIBOR-u?
Pierwsze informacje o pozwach złotówkowiczów pojawiły się już w lutym bieżącego roku, gdy stopa referencyjna wynosiła 2,75%. Obecnie to już 6,50% i należy spodziewać się dalszych podwyżek – odczyt inflacyjny za sierpień przyniósł kolejny rekord: 16,1% wzrostu cen rdr to wynik, którego Rada Polityki Pieniężnej nie może zignorować. Wobec takiej rzeczywistości gospodarczo-ekonomicznej w kraju coraz więcej kredytobiorców rozważa pozwanie banku.
Chwilowo ich emocje mogą być wystudzane przez wakacje kredytowe, które są dostępne już od miesiąca. Problem w tym, że wakacje kredytowe to chwilowa ulga w spłacie zobowiązania – łącznie w okresie od sierpnia 2022 roku do grudnia 2023 roku kredytobiorcy mogą odroczyć płatność 8 wybranych rat. Inflacja i wysokie stopy procentowe mogą zostać z nami znacznie dłużej. Jeśli tak będzie, prawdziwa lawina roszczeń złotówkowiczów może spłynąć do sądów na przełomie 2023 i 2024 roku.
Wielu Polaków mających kredyt hipoteczny liczy na to, że w spłacie zobowiązania pomoże im planowana zamiana wskaźnika referencyjnego. Teoretycznie WIBOR miałby zostać zastąpiony nową stawką od 1 stycznia 2023 roku, jednak ten termin wydaje się coraz mniej realny.
Eksperci wygaszają oczekiwania kredytobiorców wobec nowego wskaźnika, twierdząc, że po jego wprowadzeniu powinno dojść do korekty spreadu, po której stara i nowa stawka będą do siebie porównywalne. Podobny mechanizm miał zastosowanie całkiem niedawno, gdy stawka LIBOR, którą oprocentowane były kredyty frankowe, została zastąpiona stawką SARON. Kredytobiorcy, którzy liczą, że nowy wskaźnik rozwiąże problem, mogą się więc rozczarować.
Czy kredyty złotowe można podważyć w sądzie?
Wokół potencjalnych roszczeń kredytobiorców złotowych narosła cała masa kontrowersji. Środowisko bankowe, podobnie zresztą jak KNF i administrator wskaźnika WIBOR twierdzą, że stawka referencyjna jest nie do podważenia. Pytanie tylko, czy aby na pewno to właśnie sposób opracowania wskaźnika i jego wyliczania będzie głównym argumentem kredytobiorców w sądach. Ich pełnomocnicy mogą się bowiem skupić na… kwestii niedopełnienia przez banki obowiązku informacyjnego związanego z ryzykiem zmiennego oprocentowania produktów hipotecznych.
Na podobnym ruchu banki „wyłożyły” się już w sprawach frankowiczów. Tam, prócz obecności w umowach niedozwolonych klauzul waloryzacyjnych, argumentem prawników jest właśnie niewystarczająco jasne poinformowanie konsumenta o potencjalnych ryzykach. Różnica polega tylko na tym, że w umowach frankowych ryzyko wiązało się z kursem franka, którego wzrost nie był (i nie jest) w żaden sposób ograniczony.
Tutaj zaś ryzyko związane jest z potencjalnym wzrostem stawki referencyjnej, a konkretnie jej wpływem na wysokość raty kapitałowo-odsetkowej. Przed tym zagrożeniem kredytobiorca złotowy nie jest w żaden sposób chroniony, wręcz przeciwnie – jest w pełni obarczony ryzykiem związanym z wahaniami stawki referencyjnej, podczas gdy bank w tym ryzyku nie uczestniczy wcale.
To straszne, ale wielu kredytobiorców jeszcze w zeszłym roku nie miało pojęcia, jak wzrost WIBOR-u wpływa na podwyżkę miesięcznej raty. Na forach i grupach w mediach społecznościowych nie brak postów od zaskoczonych posiadaczy zobowiązania złotowego, którzy wyobrażali sobie, że podwyżka WIBOR-u o 2% oznacza… wzrost wysokości raty o 2%. Rzeczywistość okazała się daleka od wyobrażeń i choć część opinii publicznej ironizuje z naiwności niektórych kredytobiorców, należy się zastanowić, czy za ich niedoinformowanie aby na pewno nie odpowiada bank.
Banki zasłaniają się tym, że każda umowa zawiera symulacje pokazujące, w jaki sposób może zmieniać się rata kredytu w momencie, gdy wzrośnie WIBOR. Problem tylko w tym, że wielu kredytobiorców wprost dziś mówi, iż doradcy w banku bagatelizowali to zagrożenie, twierdząc, że aby WIBOR znacząco wzrósł, musiałaby wybuchnąć epidemia lub wojna…
Wiele wątpliwości dotyczy również kwestii samego ustalania stawki WIBOR. W teorii WIBOR tworzony jest w oparciu o kaskadę danych, a transakcje na rynku międzybankowym to tylko jeden z jej elementów.
Czy jednak liczba transakcji na rynku międzybankowym jest wystarczająca, by brać je pod uwagę przy wyliczaniu wskaźnika referencyjnego? Od upadku Lehman Brothers banki niechętnie pożyczają sobie pieniądze, a realizowane przez nie akcje kredytowe są finansowane z depozytów, których oprocentowanie jest bardzo niskie.
Wg danych NBP średnie oprocentowanie nowych depozytów w styczniu br. wynosiło 0,9% (dla depozytów na 1-3 msc.). Gdy więc RPP podniosła koszt pieniądza, nie miało to większego znaczenia dla sektora bankowego, który pozyskuje środki w inny sposób. W takiej rzeczywistości wysoki WIBOR nie pokrywa realnych wyższych kosztów pozyskania pieniądza przez banki, ale stanowi ich dodatkową marżę.
Jakie szanse mają złotówkowicze w sporach z bankami?
Należy podkreślić, że temat pozwów frankowych jest na tyle świeży, że trudno nawet spekulować, jak te sprawy mogą potoczyć się w sądzie. W jaki sposób sąd mógłby uczynić zadość roszczeniom złotówkowiczów? Mógłby np. unieważniać umowy kredytów hipotecznych, tak jak ma to dziś miejsce w przypadku kredytów frankowych.
Frankowicze, którym uda się wywalczyć unieważnienie umowy, muszą rozliczyć się z bankiem, tj. oddać bankowi kapitał kredytu, podczas gdy bank oddaje im sumę otrzymanych rat wraz z odsetkami. Rzecz tylko w tym, że frankowicze swoje kredyty zaciągali w latach 2004-2008 i większość z nich dawno zdążyła spłacić kapitał kredytu, co różni ich od najbardziej zdesperowanych „wiborowców”, których zobowiązania są znacznie świeższe.
Innym rozwiązaniem mogłoby być usunięcie z umowy wskaźnika WIBOR i oprocentowanie kredytów złotowych samą marżą banku. Prawdopodobnie tego rodzaju rozwiązanie wywołałoby znacznie mniej zamieszania w relacji pomiędzy stronami i wielu kredytobiorców przyjęłoby je dziś z entuzjazmem.
Wszystko wskazuje na to, że na pierwsze wyroki sądowe będzie trzeba poczekać. Ile? Niewykluczone, że nawet 2 lata. Najbliższe kilkanaście miesięcy pokaże, czy pozwy wobec banku staną się wśród złotówkowiczów zjawiskiem powszechnym, czy zdecydują się oni przeczekać trudną sytuację, ewentualnie wywierając naciski na rząd, by ten przedłużył termin obowiązywania wakacji kredytowych.
Nie da się ukryć, że każdy kredytobiorca, nawet ten najbardziej sumienny, ma ustalony pewien próg, powyżej którego nie będzie w stanie terminowo realizować spłaty długu. Jeśli RPP poprzez kolejne podwyżki stóp procentowych spowoduje, że setki tysięcy kredytobiorców otrą się o ten próg, może to wywołać masową skalę pozwów, nieporównywalną nawet z tym, co zafundowała dotychczas bankom społeczność frankowiczów.