Wakacje kredytowe to obecnie jeden z najbardziej gorących tematów z zakresu bankowości, który wywołał niemały spór pomiędzy bankami a rządem. Bankowcy nie są zadowoleni z zasad przyznawania tej pomocy i apelują o znaczące ograniczenie dostępności wakacji kredytowych. Grożą przy tym kredytobiorcom, którzy chcą skorzystać z tej opcji, że mogą oni znaleźć się na „czarnej liście” banku i w przyszłości mieć spore problemy z zaciągnięciem kolejnego zobowiązania. Dlaczego banki tak bardzo obawiają się wakacji kredytowych i kto tak naprawdę za nie zapłaci? Policzmy to.
Spis treści:
Dlaczego bankom nie podoba się pomysł wakacji kredytowych?
Pomysł wakacji kredytowych spotkał się w rządzie z ogromnym poparciem, zarówno rządzących, jak i opozycji. Ciągle pogłębiająca się inflacja oraz coraz wyższe stopy procentowe sprawiły, że wielu z Polaków najzwyczajniej nie stać jest na regularne spłacanie coraz wyższego zobowiązania kredytowego.
Propozycja przesunięcia kilku rat kredytowych w 2022 i 2023 roku na koniec harmonogramu spłaty dla wszystkich kredytobiorców wydawała się bardzo dobrym pomysłem, dopóki swojej opinii nie zaczęły wypowiadać banki oraz niektórzy specjaliści.
Głównym aspektem stanowiącym „kość niezgody” jest fakt, że o wakacje kredytowe będzie mógł ubiegać się każdy, bez względu na wysokość kredytu, zdolność kredytową oraz wielkość nieruchomości. Jedynym kryterium jest konieczność użytkowania nieruchomości kredytowanej w celach mieszkaniowych. Dla wielu kredytobiorców będzie to nieoceniona pomoc, jednak banki alarmują, że znajdzie się bardzo duża pula osób, która skorzysta z programu, mimo braku problemów finansowych.
Dodajmy, że w Polsce mamy obecnie około 2,1 mln umów kredytów hipotecznych w złotówkach, a suma zadłużenia z tego tytułu wynosi 511 mld zł. Tak duża liczba kredytów przy równoczesnej ogromnej liczbie chętnych do skorzystania z wakacji kredytowych budzi niepewność banków.
Nawet półtora mln wniosków o wakacje kredytowe
Z perspektywy kredytobiorców wakacje kredytowe opłacać się będą każdemu. Szacuje się, że z uwagi na brak oprocentowania przeniesionych rat i możliwość nadpłaty kapitału kredytu zdecydowana większość kredytobiorców zdecyduje się skorzystać z tego programu.
Może przy tym okazać się, że będzie to nawet 1,5 miliona wniosków o wakacje kredytowe oraz drugie tyle o nadpłatę kapitału. Taka sytuacja może wprowadzić niemały zamęt w funkcjonowaniu banków oraz konieczność wyliczania nowych harmonogramów i wysokości rat u klientów korzystających z możliwości nadpłaty.
Banki nie boją się jednak klęski organizacyjnej, a straszą ogromnymi kosztami takich działań. Mówi się, że koszt wakacji kredytowych może wynieść te instytucje nawet 20-30 mld zł. Z kolei to ma się przełożyć na braki w kapitałach banków i niemożność udzielania przez nich kredytów w niedalekiej przyszłości. Klienci banków są jednak innego zdania przypominając, że WIBOR stosowany do wyliczania wielkości rat jest wyższy niż stopy procentowe NBP, dzięki czemu banki zdążyły zarobić już sporo.
Czy banki stać jest na tak liczne wakacje kredytowe?
Przychody banków w ostatnich latach imponują. Ostatnie dziesięciolecie, czyli w latach 2012-2021 łączny zysk, jaki osiągnęły banki wyniósł około 127 mld złotych. Jest to bez wątpienia imponująca suma. Co więcej wakacje kredytowe, zdaniem wielu specjalistów, nie spowodują bezpośredniego spadku zysków, a jedynie ich uszczuplenie.
W uproszczeniu banki zaczną oddawać klientom, to, co zdążyły zarobić na podwyżkach stóp procentowych. Należy przy tym przypomnieć, że banki zarobiły fortunę na początku tego roku dzięki podniesieniu poziomu WIBOR z 0,2% na 7% oraz wielomiesięcznym zwlekaniem z podniesieniem oprocentowania.
Jednak jak sytuacja banków wyglądałaby gdyby każdy chciał skorzystać z wakacji kredytowych? Zakładając, że w ciągu roku średnie oprocentowanie będzie wynosić 6 proc., a z programu skorzystają kredytobiorcy o zobowiązaniach równych 380 mld zł, to jeszcze w tym roku banki nie uzyskałyby jednej trzeciej z 23 mld odsetek.
W kolejnym roku działania programu banki musiałby liczyć się ze stratą, co trzeciej raty. Razem dałoby to nam kwotę 15- 25 mld złotych. Nie jest to jednak zbyt prawdopodobna sytuacja, ponieważ żeby tak się stało wszyscy kredytobiorcy musieliby złożyć wniosek o udział w wakacjach kredytowych. Jest to oczywiście spora suma, jednak patrząc na to, że w pierwszych 4 miesiącach tego roku banki zarobiły już 7,5 mld złotych raczej nie wróży tym instytucjom dużych problemów.
Czego naprawdę boją się banki?
Banki tak naprawdę boją się nie całkowitych strat, a nowego obciążenia. Premier Morawiecki ogłosił szereg nowych programów dotyczących bieżących problemów ze spłatą rat kredytów, w tym utworzenie nowego Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.
Na jego kapitał wynoszący 3,5 mld złotych miałyby złożyć się banki komercyjne. Dodatkowa zmiana korzystnego dla banków wskaźnika WIBOR na inny, niższy i korzystniejszy dla kredytobiorców oraz wakacje kredytowe mogą przynieść dosyć znaczne zmniejszenie dochodów banków.
Z wszystkich oferowanych przez rząd pakietów pomocowych dla kredytobiorców najprostszym do zmienienia i obalenia wydają się właśnie wakacje kredytowe i to, dlatego banki tak usilnie starają się wprowadzić zmiany w zasadach programu.
Drugim powodem tak ostrego zachowania się banków jest fakt, że opinia publiczna skłania się ku hipotezie, że to banki są winne obecnej sytuacji finansowej kredytobiorców. W rzeczywistości wina ta stoi po stronie rządu i jego nieudolnej polityki, która winduje stopy procentowe. Jeszcze niedawno tak głośno zachęcano do brania bardzo niskich kredytów hipotecznych i zakupu zdecydowanie tanich mieszkań, a teraz ogłasza się, że banki chcą krzywdy naszego narodu.
Oczywiście nie jest tak, ze banki nie mają tutaj żadnej winy. W końcu nie zdążyły „wyprodukować” na czas odpowiednich kredytów o niskiej, stałej stopie procentowej. Jednak rząd powinien zadbać o stworzenie odpowiednich ustaw zabezpieczających przyszłe kredyty.
Pozostaje jednak pytanie, kto zapłaci za wakacje kredytowe dla kredytobiorców? Odpowiedź brzmi prosto: my wszyscy. Będą to zarówno banki, które stracą część swoich dochodów, jak i wszyscy uczciwi obywatele płacący podatki. Właściciele największych banków zapowiedzieli już, że straty poniesione na działaniu wakacji kredytowych instytucje te będą chciały wyrównać sobie poprzez wprowadzenie wyższych opłat za prowadzenie konta czy posiadanie karty płatniczej. Banki mają równie zamiar wprowadzać tzw. „czarnej listy” kredytobiorców.
Będzie to spis osób, które skorzystały z wakacji kredytowych mające informować banki, że kredytobiorca ten nie jest wypłacalny i nie powinien otrzymać zgody na kolejny kredyt. Będzie to swego rodzaju kara dla osób, które zamierzają przyczynić się do strat banków.
Z drugiej strony nie można dziwić się takiemu postępowaniu banków. W końcu to na nie zrzuca się całą winę za obecną sytuację, więc nie ma nic dziwnego w tym, że nie chcą one płacić całej ceny za to, co stworzył rząd i jego polityka przez ostatnie kilka miesięcy.