Najpierw wielka miłość, potem wielki kredyt, na końcu burzliwe rozstanie. Coraz częściej jednym z najbardziej palących problemów przy rozwodach Polaków okazuje się toksyczny kredyt we frankach szwajcarskich. Ten finansowy „dług życia” bywa spoiwem silniejszym niż małżeńska przysięga – łatwiej się bowiem rozwieść, niż uwolnić od hipotecznej pętli. Wielu frankowiczów boleśnie przekonało się, że kredyt zaciągnięty wspólnie potrafi przetrwać związek i jeszcze długo ciążyć już po rozwodzie. Zdarza się też paradoksalna sytuacja: rozwód staje się niemożliwy, bo żadnego z małżonków nie stać na udźwignięcie spłaty kredytu samodzielnie, co zmusza ich do trwania w nieudanym związku. Jak przerwać ten impas? Jak rozsądnie rozstać się z małżonkiem i z frankowym kredytem, nie popadając przy tym w finansową katastrofę?
Temat „rozwód a kredyt frankowy” ma wymiar dramatyczny – to już nie tylko kwestia uczuć, ale i walki o dom, majątek oraz przyszłość finansową. W niniejszym felietonie przyglądamy się różnym scenariuszom: od planowania rozwodu, przez trwające postępowanie, aż po życie post factum. Podpowiadamy, co można zrobić z kredytem frankowym na każdym z tych etapów (restrukturyzacja długu, unieważnienie umowy, podział zobowiązania itp.), a także analizujemy wyjątkową sytuację, gdy kredyt został spłacony jeszcze w trakcie małżeństwa – czy po latach można odzyskać od banku pieniądze? Całość uzupełniają opinie ekspertów – prawnika, finansisty i doradcy restrukturyzacyjnego – którzy komentują pułapki i możliwości czyhające na rozwodzących się frankowiczów.
(Uwaga: wszystkie poniższe porady zakładają typową sytuację polskich „frankowych” kredytów hipotecznych zaciągniętych wspólnie przez małżonków w latach 2004–2008. Stan prawny i orzecznictwo aktualne na 2025 r.)
Spis treści:
Kredyt frankowy silniejszy niż małżeństwo? Wspólne długi po rozstaniu
Rozwód nie anuluje wspólnego kredytu – to podstawowa, choć brutalna prawda. Zakończenie małżeństwa poprzez rozwód powoduje wprawdzie ustanie wspólności majątkowej i podział majątku wspólnego, ale zobowiązanie wobec banku pozostaje nietknięte. Jeżeli małżonkowie razem zaciągnęli kredyt (np. we frankach), to po rozwodzie nadal pozostają współkredytobiorcami solidarnie odpowiedzialnymi za spłatę długu. Bank nie interesuje się wyrokami rozwodowymi ani prywatnymi ustaleniami byłych małżonków – umowa kredytu trwa dalej, jak gdyby nigdy nic. Oznacza to, że kredytodawca wciąż ma prawo żądać spłaty rat zarówno od obu eksmałżonków jednocześnie, jak i od każdego z osobna, wedle swego uznania. Co więcej, uregulowanie rat przez jednego ze współkredytobiorców zwalnia drugiego z obowiązku zapłaty wobec banku, lecz ten pierwszy zyskuje roszczenie regresowe – może później domagać się od byłego partnera zwrotu części (zwykle połowy) zapłaconych kwot. Innymi słowy, rozwodnicy wciąż są “przywiązani” do siebie długiem: jeśli jedna osoba przestanie płacić, bank upomni się u drugiej, a wzajemne rozliczenia między eksmałżonkami mogą stać się zarzewiem nowego konfliktu.
W praktyce rodzi to duże poczucie niesprawiedliwości. Byli partnerzy pytają: jak to, mamy oboje płacić za mieszkanie, w którym po rozwodzie mieszka już tylko jedno z nas? Rzeczywiście, sytuacja, w której np. była żona nadal spłaca połowę rat kredytu, choć wyprowadziła się dawno temu, potrafi budzić frustrację. Często małżonkowie nieformalnie umawiają się, że ten, kto zostaje w domu, przejmie na siebie ciężar rat – ale dla banku takie ustalenia nie mają żadnej mocy wiążącej. Jeśli więc współmałżonek, który zobowiązał się płacić, nagle zaprzestanie, bank ma pełne prawo żądać uregulowania zaległości od drugiego eksmałżonka. Instytucje finansowe nie chcą słyszeć o okolicznościach osobistych– liczy się dla nich tylko to, że pod umową wciąż widnieją dwa nazwiska, a więc dwie kieszenie do spłaty długu. Jak podkreślają eksperci, banki bardzo niechętnie zgadzają się na usunięcie jednego ze współkredytobiorców z umowy, bo wolą zachować możliwość windykacji należności od dwóch osób zamiast jednej. Innymi słowy: co kredyt (frankowy) złączy, tego sąd (rozwodowy) tak łatwo nie rozdzieli.
Czy oznacza to, że rozwód nic nie zmienia i jesteśmy skazani na “małżeństwo kredytowe” aż do ostatniej raty? Niekoniecznie. Istnieją sposoby, by próbować rozluźnić lub zerwać ten finansowy węzeł – choć żadne nie jest idealne. Poniżej omawiamy dostępne opcje pozbycia się frankowego kredytu w zależności od etapu, na jakim znajduje się rozstanie małżonków. Inaczej bowiem można działać przed rozwodem, inaczej w trakcie trwającej sprawy, a jeszcze inaczej po uzyskaniu wyroku rozwodowego. Każdy z tych scenariuszy niesie specyficzne wyzwania i możliwości.
Zanim złożysz pozew – planowanie rozwodu z frankowym bagażem
Najlepszy czas na uporządkowanie spraw kredytowych to okres przed rozwodem, gdy małżonkowie formalnie nadal stanowią wspólnotę majątkową. Choć emocjonalnie bywa to trudne, warto wtedy usiąść do rozmów o przyszłości kredytu, by uniknąć chaosu później. Paradoksalnie, dopóki jesteście parą, łatwiej działać wspólnie na rzecz rozwiązania problemu – a wasze decyzje mogą zostać uwzględnione w podziale majątku podczas rozwodu.
Jakie opcje mają “frankowicze” planujący rozstanie? Oto najważniejsze z nich:
- Wspólne wystąpienie na drogę prawną przeciw bankowi (tzw. “pozew frankowy”) – czyli próba unieważnienia umowy kredytu albo “odfrankowienia” jej zapisów jeszcze w trakcie trwania małżeństwa. Jeśli oboje partnerów zgadza się, że kredyt jest obciążony klauzulami niedozwolonymi, mogą razem złożyć pozew o stwierdzenie nieważności umowy. To podejście ma wiele zalet: małżonkowie wspólnie ponoszą koszty i ryzyko procesu, a ewentualna wygrana zasila ich majątek wspólny (który następnie podlega podziałowi). W praktyce oznaczałoby to uwolnienie nieruchomości od hipoteki i zwrot przez bank wszystkich zapłaconych rat i kosztów, jeszcze zanim zapadnie wyrok rozwodowy. Podział tak uzyskanych korzyści można od razu uregulować w ugodzie majątkowej lub orzeczeniu sądu. Warto zaznaczyć, że polskie sądy w ostatnich latach niemal jednomyślnie stają po stronie frankowiczów – według statystyk konsumenci wygrywają ok. 97–98% spraw przeciw bankom. Krótko mówiąc, szanse na unieważnienie wadliwej umowy są bardzo duże. Przykład: Małżeństwo X jeszcze przed rozwodem wspólnie pozwało bank i uzyskało prawomocny wyrok unieważniający kredyt – dzięki czemu do podziału majątku mieli mieszkanie wolne od długu oraz zwrot nadpłaconych 120 tys. zł od banku.
- Negocjacje z bankiem i zawarcie ugody na korzystnych warunkach. Jeśli z jakichś względów para nie chce iść do sądu, może spróbować polubownie dogadać się z bankiem. Od 2021 r. pod auspicjami Komisji Nadzoru Finansowego działa program ugód dla frankowiczów – banki proponują klientom przewalutowanie kredytu na złotówki (tak jakby od początku był złotowy) i często redukcję salda zadłużenia. Ugoda może nie dać tak dużych korzyści jak wygrana w sądzie, ale pozwala szybko “odfrankowić” kredyt i uniknąć wieloletniego procesu. Ważne jednak, by oboje małżonkowie zgodzili się na proponowane warunki – bank będzie wymagał podpisów obydwu kredytobiorców. W praktyce, jeśli planujemy rozwód, ugodę najlepiej zawrzeć przed jego orzeczeniem, aby potem jedna osoba nie blokowała drugiej. Należy też przemyśleć kwestie podatkowe – od 2022 r. umorzona część kredytu w ramach ugody jest co prawda zwolniona z PIT, ale zawsze warto skonsultować szczegóły ze specjalistą. Plusem ugody jest względny spokój (koniec ryzyka kursowego), minusem – konieczność zaakceptowania warunków narzuconych przez bank (które nie zawsze są atrakcyjne). Przykładowo, część banków oferuje ugodę na nowych, wyższych ratach – bo liczą aktualny kurs CHF i wyższe oprocentowanie złotówkowe. Zdarzało się, że klienci wchodzili w takie porozumienie, a potem żałowali, bo płacili więcej niż przed ugodą. Dlatego przed podpisaniem warto dokładnie policzyć opłacalność.
- Refinansowanie kredytu lub przejęcie go przez jednego małżonka. Jeżeli rozstajecie się w zgodzie i jedna osoba chce zatrzymać mieszkanie, możecie spróbować przenieść kredyt na nią (usunąć drugiego kredytobiorcę). Rozwiązanie to wymaga jednak spełnienia surowych warunków banku. Po pierwsze, “przejmujący” małżonek musi mieć zdolność kredytową wystarczającą, by samotnie spłacać cały dług. Bank dokładnie przeanalizuje jego dochody i sytuację – jeśli uzna, że sam nie udźwignie kredytu, nie wyrazi zgody na zwolnienie drugiego małżonka z długu. Po drugie, często bank zaproponuje wtedy nową umowę kredytową (de facto refinansowanie), być może z innym oprocentowaniem czy okresem spłaty. Trzeba uważać, by nie pogorszyć swojej sytuacji – indywidualny kredytobiorca ma mniejszą siłę negocjacyjną niż para. Czasem dobrym pomysłem bywa dołączenie innej osoby do kredytu – np. ktoś z rodziny lub nowy partner mógłby wejść na miejsce byłego małżonka jako współkredytobiorca. To jednak zrozumiale delikatna propozycja. W praktyce banki rzadko zgadzają się na takie roszady, chyba że mają pewność spłaty. Niemniej warto zapytać – w najlepszym razie jeden z małżonków “przejmie” kredyt, a drugi zostanie oficjalnie z niego zwolniony aneksem (co dla tego drugiego oznacza pełną wolność od długu). Pamiętajmy przy tym, że przy podziale majątku należy uwzględnić tę zmianę: mieszkanie przypadnie osobie przejmującej kredyt, zwykle z obowiązkiem spłaty drugiego małżonka za jego udział. Taka spłata może kompensować dotychczasowe wspólne raty itp. – koniecznie rozliczcie to w umowie notarialnej.
- Sprzedaż obciążonej nieruchomości jeszcze przed rozwodem. Jeżeli porozumienie co do przyszłości kredytu nie jest możliwe, najbardziej radykalnym (ale czasem najrozsądniejszym) wyjściem bywa sprzedaż mieszkania lub domu i spłata kredytu ze uzyskanej ceny. To bolesne rozwiązanie – oznacza rozstanie nie tylko z partnerem, ale i z marzeniem o własnym M – jednak bywa konieczne, by zamknąć toksyczny rozdział finansowy. Sprzedaż przed rozwodem ma tę zaletę, że oboje małżonkowie występują razem jako właściciele, mogą wspólnie decydować o cenie i potem podzielić się pozostałą nadwyżką. Jeśli saldo kredytu przewyższa wartość nieruchomości (tzw. negative equity, co w przypadku franków nie jest rzadkie), to sprzedaż wymaga dopłaty – wówczas małżonkowie muszą uzgodnić, jak pokryć brakującą kwotę, by uwolnić hipotekę. Pamiętajmy o podatkach: sprzedając nieruchomość przed upływem 5 lat od nabycia, można uniknąć podatku dochodowego pod warunkiem przeznaczenia środków na cel mieszkaniowy – a spłata kredytu hipotecznego jest takim celem, więc fiskus nie powinien pobrać podatku od tej transakcji. Po czystej sprzedaży i spłacie kredytu para wchodzi w rozwód z gotówką (lub długiem) do podziału, ale bez już obciążonej nieruchomości. To znacznie upraszcza późniejsze rozliczenia majątkowe. Rada praktyczna: jeśli planujecie sprzedaż, zróbcie to przed rozwodem lub równolegle – gdy rozwód zostanie orzeczony, a nieruchomość nadal jest wspólna, i tak będziecie musieli dojść do porozumienia co do jej zbycia jako współwłaściciele.
Podsumowując, przed rozwodem warto maksymalnie uporządkować sprawy kredytu frankowego. Idealna sytuacja to taka, gdy w dniu orzeczenia rozwodu kredyt jest już “załatwiony” – czy to przez wygraną sprawę w sądzie, ugodę, czy sprzedaż mieszkania. Oczywiście życie bywa bardziej skomplikowane i nie zawsze udaje się to osiągnąć. Warto jednak przynajmniej uwzględnić kredyt w planach rozwodowych: ustalić, kto nim się zajmie, jak będą podzielone ewentualne korzyści lub koszty, co wpiszemy do ugody majątkowej. Im więcej uzgodnień na etapie planowania rozstania, tym mniej niespodzianek później.
Gdy sprawa jest w toku – rozwód, sąd i raty kredytu
Proces rozwodowy to czas przejściowy, w którym napięcia są największe – również te na tle finansowym. Jeśli sprawa o rozwód już się rozpoczęła, a kredyt frankowy nadal wisi nad małżonkami, ważne jest, by nie dopuścić do pogorszenia swojej sytuacji w trakcie procesu. Oto, na co zwrócić uwagę:
- Po pierwsze: ciągłość spłacania kredytu. Bez względu na emocje między małżonkami, raty muszą być płacone na bieżąco. Nie można pozwolić, by w ferworze rozwodu pojawiły się zaległości wobec banku – grozi to odsetkami karnymi, wpisaniem na listy dłużników, a w skrajnym razie wszczęciem przez bank procedury windykacyjnej czy egzekucji z nieruchomości. W interesie obojga stron jest więc ustalenie tymczasowych zasad: kto i w jakiej części płaci raty do czasu rozwodu. Jeśli jedno z małżonków wyprowadziło się, a drugie mieszka w kredytowanym lokum, naturalne może być, że to mieszkujący przejmie płacenie całości rat – ale powinien mieć świadomość, że potem może domagać się zwrotu połowy od eksmałżonka. Można też umówić się na podział rat np. po 50% z kont każdego z małżonków. Kluczowe jest, by bank otrzymywał pełną kwotę na czas. W razie trudności finansowych warto zawczasu skontaktować się z bankiem i np. wystąpić o chwilowe zawieszenie spłaty (wakacje kredytowe) lub obniżenie rat – byle nie doprowadzić do formalnego wypowiedzenia umowy przez bank.
- Zabezpieczenie rozliczeń przy rozwodzie. W trakcie postępowania rozwodowego sąd może, na wniosek stron, zająć się także podziałem majątku wspólnego. Często jednak podział majątku odsuwa się na później lub przeprowadza polubownie u notariusza, bo włączanie go do rozwodu komplikuje i wydłuża sprawę. Niezależnie od trybu, ważne jest, by przy podziale majątku uwzględnić istnienie kredytu. Choć sędzia nie może przenieść na jednego z małżonków długu wobec banku (bank nie jest stroną, a przejęcie długu wymaga jego zgody), to może wziąć pod uwagę obciążenie hipoteczne przy podziale wartości aktywów. Przykładowo, jeśli wspólne mieszkanie ma rynkowo wartość 500 tys. zł, ale jest obciążone kredytem z saldem 300 tys. zł, to jego wartość nettowynosi 200 tys. zł – i taką kwotę można przyjąć, dzieląc majątek. W praktyce różnie do tego podchodzono, ale coraz częściej przyjmuje się, że wartość nieruchomości do podziału powinna być pomniejszona o wysokość pozostałego kredytu. Dzięki temu strona przejmująca mieszkanie z długiem nie musi dodatkowo spłacać połowy brutto wartości lokum, co byłoby dla niej krzywdzące. Dla własnego bezpieczeństwa rozwodzący się małżonkowie mogą również zawrzeć między sobą pisemną ugodę (np. w formie aktu notarialnego) określającą, kto będzie pokrywał raty od momentu rozstania i jak to zostanie rozliczone przy ostatecznym podziale majątku. Taki dokument nie wiąże co prawda banku, ale ma moc cywilnoprawną między stronami.
- Mediacja i ugoda zamiast wojny pozycyjnej. Prawnicy podkreślają, że “rozwody z kredytem” są wyjątkowo trudne i często finansowo wyniszczające dla obu stron. Jeśli to możliwe, warto skorzystać z mediacji rodzinnej lub negocjacji, by wypracować porozumienie w sprawie dalszych losów mieszkania i kredytu. Bywa, że małżonkowie dochodzą do kompromisu: jedno zatrzyma dom, drugie otrzyma inne składniki majątku plus ewentualną dopłatę, a kredyt będzie nadal obsługiwany ze wspólnych środków do czasu refinansowania lub zakończenia sprawy frankowej. Takie niestandardowe rozwiązania wymagają zaufania, ale mogą pozwolić uniknąć najgorszego scenariusza, w którym dwie skłócone osoby latami są uwikłane we wspólny kredyt. Pamiętajmy, że wspólny wróg – bank – czasem jednoczy bardziej niż cokolwiek innego. Adwokaci mówią wprost: szukajcie porozumienia, tym bardziej że działając zgodnie można zawalczyć o unieważnienie kredytowej kuli u nogi. Innymi słowy, lepiej razem stawić czoła instytucji finansowej, niż wzajemnie się wyniszczać. Jeśli więc istnieje cień szansy na współpracę – warto go wykorzystać. Choć to trudne, postarajcie się oddzielić konflikt osobisty od wspólnego interesu finansowego.
- Częściowe rozwiązania tymczasowe. W trakcie rozwodu można też rozważyć pewne półśrodki. Przykładowo, jeśli jedna osoba potrzebuje już teraz samodzielnie zamieszkać, a nie stać jej na nowy kredyt, może wziąć mieszkanie na wynajem, a to wspólne wynająć osobom trzecim – z czynszu pokrywać ratę frankową. Taki manewr wymaga zgody obu właścicieli, ale pozwala zdjąć ciężar rat z domowego budżetu (lokatorzy “spłacają” kredyt). Oczywiście to tylko opcja pomostowa i nie każdy ją zaakceptuje – jednak na czas rozwodu może pomóc finansowo. Innym pomysłem jest próba konsolidacji zadłużenia: jeśli macie również inne kredyty, można połączyć je w jeden, wydłużyć okres spłaty i tym samym zmniejszyć bieżące raty – by łatwiej je dzielić w czasie rozwodu. Trzeba jednak uważać, by nie przedłużać agonii frankowej – konsolidacja może obniży ratę, ale zwiększy łączny koszt kredytu.
Podczas trwania rozwodu kluczowe jest przetrwanie bez eskalacji kłopotów finansowych. Nawet jeśli między małżonkami iskrzy, oboje powinni zdawać sobie sprawę, że dopóki kredyt ich łączy, muszą działać racjonalnie, by nie pogorszyć swojej sytuacji. Warto na bieżąco konsultować decyzje ze swoim prawnikiem – np. czy wnieść o podział majątku w wyroku rozwodowym, czy lepiej zrobić to po zakończeniu sprawy, gdy może kredyt będzie już unieważniony lub ugodzony. Każda rodzina ma inną dynamikę, ale cel jest wspólny: wejść w nowy etap życia z możliwie uporządkowanymi finansami, a nie z tykającą bombą w postaci kredytu walutowego.
Nowe życie, stary kredyt – co zrobić z frankiem po rozwodzie?
Rozwód za nami, a kredyt… został. Taki scenariusz wciąż dotyczy wielu osób – według szacunków większość frankowiczów z lat 2000–2008 do dziś nie spłaciła swoich zobowiązań w całości (po około 15–20 latach od zaciągnięcia kredytu wciąż pozostaje do spłaty średnio 20–40% długu). Jeśli więc po rozwodzie byli małżonkowie nadal mają na karku kredyt frankowy, trzeba stawić czoła wyzwaniom, jakie to za sobą niesie. Sytuacje bywają różne:
- Jeden z eksmałżonków przejął mieszkanie i sam spłaca kredyt. To częsty przypadek: po rozwodzie np. mąż zostaje w nieruchomości, żona się wyprowadza, a nieformalnie on zgadza się płacić dalsze raty. Często idzie za tym uregulowanie własności – np. w ramach podziału majątku mieszkanie zostaje przepisane na męża, a żona otrzymuje rekompensatę (albo zrzeczenie się innych aktywów). Należy jednak wyraźnie zaznaczyć: takie rozstrzygnięcia między rozwodnikami nie wiążą banku. Dla banku wciąż dłużnikami osobistymi są oboje byli małżonkowie. Zatem jeśli eksmąż popadnie w kłopoty i zaprzestanie spłat, bank zwróci się do eksżony – mimo że ta formalnie nie jest już właścicielką mieszkania. Co może zrobić w tej sytuacji była żona? Opcje są dwie: pilnować, by raty jednak były płacone (a w razie czego płacić za byłego męża i potem dochodzić od niego zwrotu), albo spróbować zmienić status quo poprzez działania prawne wobec banku. Na szczęście, jak opisujemy niżej, od końca 2023 r. łatwiej to zrobić nawet samodzielnie.
- Oboje eksmałżonkowie nadal spłacają kredyt wspólnie. Bywa i tak, że mimo rozwodu strony utrzymują poprawne relacje i dzielą się spłatą kredytu po połowie, traktując to jako przedłużenie dawnego układu. Nieruchomość często zostaje wtedy we współwłasności – byli małżonkowie traktują ją jak inwestycję, którą sprzedadzą gdy warunki będą sprzyjające (np. kurs CHF spadnie albo zapadnie wyrok w sprawie frankowej). Taki “rozwód biznesowy” wymaga dużej dojrzałości – ex-partnerzy muszą komunikować się w kwestiach finansowych, razem decydować np. o ewentualnych zmianach warunków umowy z bankiem, podatkach od nieruchomości, ubezpieczeniach itp. Plusem jest rozłożenie ciężaru na dwie osoby, minusem – dalsze bycie “uwiązanym” z byłą żoną/mężem. W tym wariancie warto spisać umowę regulującą prawa i obowiązki (np. że nieruchomość nie będzie sprzedana bez zgody obu stron, że po sprzedaży najpierw spłacany jest kredyt, a nadwyżka dzielona po równo, itp.). To zabezpieczy interesy każdego, gdyby dobre relacje jednak się pogorszyły.
- Kredyt “z automatu” przeszedł na jednego z rozwodników. Rzadko, ale jednak zdarza się sytuacja, że po rozwodzie jedna ze stron oficjalnie zostaje jedynym kredytobiorcą, np. dzięki wcześniej uzyskanemu aneksowi w banku. Jeśli bank wyraził zgodę na przejęcie długu przez jednego małżonka (i zwolnił drugiego), to formalnie problem wspólnego kredytu znika – zostaje problem jednego kredytobiorcy. Tutaj już były mąż/żona nie jest w żaden sposób stroną umowy ani dłużnikiem. Taki scenariusz jest jednak możliwy głównie wtedy, gdy przejmujący kredyt wykazał wysoką zdolność kredytową lub znalazł dodatkowego współkredytobiorcę. Bank musi czuć się zabezpieczony. W efekcie w rozliczeniach rozwodowych zazwyczaj ten, kto przejął kredyt, otrzymuje nieruchomość na własność i nie płaci już byłemu partnerowi żadnej spłaty udziału (bo przejął także “jego” część długu). Rozwodnik zwolniony z kredytu odchodzi natomiast bez nieruchomości, za to bez zobowiązań wobec banku – co jest niemałą ulgą.
- Nieruchomość została sprzedana, kredyt spłacony, a małżonkowie podzielili się nadwyżką (lub długiem). W ten sposób kredyt przestał istnieć jeszcze przy okazji rozwodu lub tuż po nim. Ten przypadek omówimy szerzej w następnym rozdziale – bo rodzi pytanie: skoro kredytu już nie ma, czy można jeszcze coś ugrać z bankiem? Okazuje się, że tak.
Niezależnie od konkretnej sytuacji, byli małżonkowie mają dziś dużo lepsze możliwości działania niż jeszcze kilka lat temu. Przez długi czas panował bowiem impas: gdy po rozwodzie jeden z eksmałżonków chciał pozwać bank (np. o unieważnienie kredytu), a drugi był temu przeciwny lub bierny, sądy często oddalały takie pozwy z powodu braku tzw. współuczestnictwa koniecznego – uznawano, że obie osoby muszą razem występować o stwierdzenie nieważności umowy. Banki skwapliwie podnosiły zarzut, że brak jednego współkredytobiorcy po stronie powodowej czyni sprawę nieważną, i wiele spraw faktycznie przepadało. Dla rozwiedzionych frankowiczów była to patowa sytuacja: jeśli ex-partner nie chciał słyszeć o sądowej batalii, nic nie można było zrobić. Taki stan rzeczy na szczęście to już przeszłość.
Przełom przyniosły uchwały Sądu Najwyższego z października 2023 r. – dwie analogiczne decyzje podjęte w odstępie tygodnia (19.10.2023 o sygn. III CZP 12/23 oraz 26.10.2023 o sygn. III CZP 156/22). SN jednoznacznie stwierdził, że w sprawach o ustalenie nieważności umowy kredytu nie zachodzi konieczność pozywania banku przez wszystkich współkredytobiorców łącznie. Oznacza to, że jeden z byłych małżonków może samodzielnie pozwać bank o unieważnienie kredytu frankowego, nawet jeśli drugi nie chce brać w tym udziału. Wyrok (a właściwie uchwała interpretacyjna) SN zapewnił tym samym każdemu kredytobiorcy prawo do sądu – były partner nie może już blokować dochodzenia roszczeń drugiego. To ogromnie wzmocniło pozycję rozwiedzionych frankowiczów. Teraz decyzja o walce z bankiem nie będzie już kartą przetargową ani narzędziem szantażu w rękach drugiego eksmałżonka. Każdy może iść swoją drogą i ratować swój majątek.
Skoro więc prawo stanęło po stronie konsumentów, warto z tego skorzystać. Po rozwodzie mamy do wyboru zasadniczo te same ścieżki co przed rozwodem – z tą różnicą, że nie musimy już robić wszystkiego wspólnie. Jeśli oboje eksmałżonkowie nadal pozostają w zgodzie, najlepiej wciąż działać razem (np. złożyć wspólny pozew przeciw bankowi – szybciej uzyskają pełen zwrot świadczeń, bez komplikacji z podziałem). Ale jeśli porozumienia brak – trudno. Jeden może iść do sądu, a drugi np. czekać na wynik lub nie robić nic. Ważne jednak, by ten aktywny miał świadomość pewnych konsekwencji finansowych takiego solo-działania. Gdy sąd stwierdzi nieważność umowy kredytu, obie strony (bank i kredytobiorcy) muszą sobie wzajemnie zwrócić wszystko, co świadczyły na podstawie tej umowy. Kredytobiorcy należy się więc zwrot wszystkich rat, prowizji, ubezpieczeń – wszystkiego co wpłacił do banku, zaś on musi oddać bankowi kwotę otrzymanego kapitału (o ile jeszcze tyle nie wpłacił). Jeśli pozew składał tylko jeden z eksmałżonków, to pojawia się pytanie, komu bank ma zwrócić pieniądze.
Tutaj są dwie fazy: za okres trwania małżeństwa przyjmuje się domniemanie, że małżonkowie mieli równe udziały w majątku (a więc i w ratach płaconych z tego majątku), zatem wnioskującemu należy się połowa kwot wpłaconych za tamten czas. Druga połowa “należy” do drugiego eksmałżonka – jeśli on nie dochodzi pozwem swojej części, to bank po prostu zatrzyma tamtą nadpłatę (chyba że kiedyś jednak się upomni).
Za okres po rozwodzie natomiast – jeśli to powód sam spłacał raty – należy mu się pełny zwrot tych wpłat. W ten sposób osoba, która samotnie walczyła w sądzie, odzyskuje to, co sama włożyła, ale nie wzbogaci się o część wyłożoną niegdyś przez byłego partnera (tego mógłby dochodzić tylko on). Oczywiście są niuanse – np. jeśli eksmałżonkowie mieli notarialnie ustalone nierówne udziały w majątku wspólnym albo jeden może udowodnić, że spłacał raty z majątku osobistego (np. z darowizny od rodziców) – wtedy można argumentować o większy zwrot.
Generalnie jednak przy pojedynczym pozwie po rozwodzie należy liczyć na odzyskanie mniej więcej połowy tego, co wpłacono do banku (plus 100% wpłat po rozstaniu). Mimo wszystko to i tak ogromna ulga: unieważniony kredyt znika jak zły sen, a eksmałżonkowie definitywnie uwalniają się od ciężaru wspólnego długu.
Co, jeśli druga strona “obudzi się” po fakcie? Zdarza się, że np. była żona pozwała bank i wygrała – kredyt unieważniono, wyrok się uprawomocnił, ona dostała połowę nadpłat. Były mąż widząc to, postanawia również dochodzić swojej części. Czy może? Tak, ale musi wytoczyć osobny proces przeciw bankowi (już tylko o zapłatę, skoro umowa jest nieważna ex tunc – właściwie o rozliczenie).
Bank może w takiej sytuacji bronić się zarzutem, że to już raz osądzone (res iudicata), ale wedle uchwały SN brak współuczestnictwa koniecznego – więc drugi kredytobiorca nie jest związany wyrokiem z pierwszego procesu. Ma własne roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia. W praktyce więc oboje eksmałżonkowie mogą osobno wywalczyć swoje pieniądze, tylko w dwóch turach. Oczywiście dużo prościej jest pozwać razem od razu – dlatego jeśli nawet po rozwodzie umiecie współpracować w tej jednej sprawie, warto rozważyć wspólny pozew. Unikniecie podwójnych kosztów i procedur.
- Ugoda z bankiem po rozwodzie. A co, jeśli nie chcecie iść do sądu nawet po rozwodzie? Wspomniana wcześniej możliwość ugody (przewalutowania) istnieje również dla rozwodników, ale wymaga kooperacji obojga eksmałżonków. Nadal bowiem oboje są stronami umowy, więc bank zażąda podpisu obydwu. Problem pojawia się, gdy relacje po rozwodzie są napięte – bywa, że jedna strona bojkotuje wszelkie propozycje, nawet dla własnej korzyści, byle zaszkodzić byłemu partnerowi. Ugoda staje się wtedy nieosiągalna. Jeśli jednak macie poprawne relacje, nic nie stoi na przeszkodzie, by wspólnie podpisać ugodę z bankiem już jako rozwodnicy. Warto przy tym uregulować między sobą kwestie podatkowe i księgowe – np. kto odliczy ewentualne koszty, czy jak rozliczycie nadpłatę po konwersji. Ugoda może skutkować np. przewalutowaniem kredytu i zmniejszeniem salda – to trochę tak, jakbyście nagle mieli wspólny nowy kredyt złotowy. Dobrze zawczasu ustalić, czy nadal spłacacie go razem, czy np. jedna osoba przejmie go już w całości (tu znów wraca temat zdolności kredytowej i aneksu zwalniającego drugą stronę). Pewną ciekawostką i potencjalną przeszkodą w przypadku ugód jest kwestia podatku od zysków z tytułu umorzenia długu – dawniej fiskus próbował opodatkować korzyść majątkową wynikłą z ugody (np. gdy bank darował 100 tys. zł długu, chciał PIT od tej kwoty). Od 2022 r. wprowadzono przepisy zwalniające z podatku dochodowego umorzenia związane z restrukturyzacją kredytów frankowych, więc ryzyko podatkowe zmalało. Niemniej, przy nietypowych sytuacjach (np. dług umorzony jednej osobie po rozwodzie) warto zasięgnąć opinii doradcy podatkowego.
- Rozliczenia między byłymi małżonkami. Na koniec pamiętajmy o wewnętrznych rozliczeniach między eksmałżonkami. Jeśli po rozwodzie np. mąż przez 5 lat sam spłacał raty, a następnie kredyt unieważniono i on odzyskał te pieniądze od banku – to czy żona ma prawo domagać się części? Otóż jeżeli to już po rozwodzie, a on płacił z własnych środków, to jest to jego wyłączna korzyść. Żona nie ma podstaw żądać udziału w tym zwrocie (bo w majątku wspólnym nie uczestniczyła już). Inaczej wygląda sprawa ewentualnych nadpłat za okres małżeństwaodzyskanych od banku. Załóżmy, że kredyt spłaciliście do końca w trakcie małżeństwa, a dopiero po rozwodzie razem pozwaliście bank o zwrot nadpłaconych rat – sąd zasądził np. 200 tys. zł na waszą rzecz jako współpowodów. Domyślnie dzieli się takie kwoty po połowie, bo pochodzą z dawnego majątku wspólnego (o ile sąd nie orzekł wcześniej nierównych udziałów w majątku). Można jednak inaczej to uregulować w ugodzie – np. jeśli jeden z eksmałżonków poniósł większe koszty procesu, strony mogą umówić się na inne proporcje podziału wygranej. Ważne, by jasno to między sobą ustalić i najlepiej zapisać.
Podsumowując, po rozwodzie nie jesteśmy bezradni wobec frankowego kredytu. Wręcz przeciwnie – dzięki zmianom w orzecznictwie łatwiej teraz ostatecznie przeciąć więzy długu. Najlepszą opcją jest oczywiście unieważnienie umowy kredytu w sądzie: sprawia to, że umowę traktuje się jak nigdy nie zawartą, obie strony zwracają sobie świadczenia, a hipoteka banku zostaje wykreślona z księgi wieczystej. Dla rozwodników to wybawienie, bo mogą zamknąć sprawy finansowe z przeszłości i skupić się na nowym życiu. Jeśli z jakiegoś powodu droga sądowa jest dla Was zbyt długa lub kosztowna, rozważcie inne działania: ugodę, refinansowanie na siebie, sprzedaż nieruchomości. Ważne, by nie zamiatać problemu pod dywan. Bez względu na osobiste urazy, oboje eksmałżonkowie powinni być czujni i aktywnie zarządzać swoim “rozwodem z kredytem”. Pamiętajcie – bank w sporze z Wami nie ma sentymentów. Jak zauważa mec. Marcin Szołajski, korzystna uchwała Sądu Najwyższego z 2023 r. pozwala w końcu działać bez obaw i ratować swój majątek, nie oglądając się na opór drugiego kredytobiorcy. Nie warto więc tkwić w zawieszeniu: jeśli masz frankowy kredyt po rozwodzie, zrób wszystko, by go jak najszybciej usunąć ze swojego życia.
Kredyt spłacony podczas małżeństwa – czy po latach da się odzyskać pieniądze?
Osobny wątek, który warto poruszyć, to sytuacja, w której kredyt frankowy został spłacony w całości w trakcie trwania małżeństwa, a dopiero później doszło do rozwodu. Przykładowo: małżonkowie wzięli kredyt w 2006 r., zaciskali pasa i spłacili go przed terminem w 2018 r., po czym w 2020 r. się rozwiedli. Skoro kredytu już nie ma – czy temat jest zamknięty? Niekoniecznie. W ostatnich latach frankowicze masowo ruszyli po sądową sprawiedliwość nawet w przypadku spłaconych kredytów, domagając się od banków zwrotu nienależnie pobranych kwot (wynikających z abuzywnych klauzul). Całkowita spłata kredytu nie stanowi przeszkody, by żądać od banku zwrotu pieniędzy – mówią wprost prawnicy. Banki przegrywają takie sprawy równie często jak te dotyczące kredytów w toku.
Jeśli zatem Wasz kredyt został dawno spłacony, a w międzyczasie zdążyliście się rozwieść, wciąż możecie coś odzyskać. Sytuacja wygląda podobnie, jak opisano wcześniej: możecie wystąpić z pozwem wspólnie jako byli małżonkowie(domagając się np. unieważnienia umowy i zwrotu wszystkich rat kapitałowo-odsetkowych, które zapłaciliście przez lata), albo osobno. Najlepiej oczywiście współdziałać – wtedy jeden proces załatwi sprawę kompleksowo. Jeżeli jednak porozumienia brak, jedno z Was może działać samodzielnie.
Uchwały Sądu Najwyższego z 2023 r. obejmują także takie przypadki – nawet jeśli kredyt jest już spłacony, wciąż byli współkredytobiorcy nie muszą pozywać razem. Można żądać zwrotu tzw. nadpłaty (wszystko ponad pożyczony kapitał) od banku, powołując się na nieważność umowy. Co istotne, roszczenia tego typu przedawniają się w terminie 10 lat (dla świadczeń spełnionych przed 2018 r. obowiązywał 10-letni termin, obecnie co do zasady również 6 lub 10 lat w zależności od okoliczności – tu warto zasięgnąć porady prawnej co do konkretnej sytuacji). Zatem lepiej nie zwlekać z decyzją o pozwie, żeby np. pierwsze wpłacone raty sprzed kilkunastu lat nie uległy przedawnieniu.
Ważna uwaga: fakt, że kredyt został spłacony, a małżonkowie się rozstali, rodzi pytanie, jak podzielić ewentualne korzyści z procesu przeciw bankowi. Jeśli rozwód już nastąpił i majątek został podzielony, należy sprawdzić, czy uwzględniono w nim kredyt. Czasem w podziale majątku pojawia się zapis, że np. roszczenia wobec banku z tytułu kredytu frankowego przypadną małżonkowi X.
Taki zapis zdarza się, gdy małżonkowie świadomie przewidywali pozew przeciw bankowi i od razu rozstrzygnęli, kto go poprowadzi i zatrzyma ewentualną wygraną. Jeśli jednak rozwód odbył się zanim problem frankowy stał się głośny (np. przed 2019 r.), to prawdopodobnie nikt wtedy nie myślał o dochodzeniu roszczeń od banku – i kwestia ta nie była uregulowana.
Domyślnie więc wszelkie odzyskane środki podlegają zasadzie udziału w majątku wspólnym. Za okres małżeństwa należy się każdemu po połowie zwróconych kwot, chyba że sąd orzekł wcześniej nierówne udziały w majątku (wtedy według tych udziałów). Oczywiście możecie też między sobą zawrzeć ugodę już po rozwodzie: np. podzielić się po 50% tym, co bank odda. Najważniejsze jednak to zdać sobie sprawę, że spłacony kredyt frankowy to nie zamknięta historia. Jeśli czujecie, że bank zarobił na Was zbyt wiele wskutek nieuczciwych klauzul, macie prawo upomnieć się o swoje. Nawet po rozwodzie, nawet wiele lat po spłacie – wciąż można unieważnić taką umowę i odzyskać pieniądze. Przykładowo, portal dla frankowiczów przytacza historię państwa, którzy spłacili kredyt i sprzedali mieszkanie jeszcze przed rozwodem – po czym jako rozwiedzeni wygrali proces z bankiem odzyskując równowartość wszystkich wpłaconych odsetek i spreadów.
Reasumując: rozwód nie przekreśla szans na rozliczenie dawnych krzywd z bankiem. Jeśli kredyt frankowy został spłacony, a umowa zawierała niedozwolone zapisy, droga sądowa wciąż stoi otworem. Warto z niej skorzystać, bo stawka bywa wysoka – mówimy często o dziesiątkach lub setkach tysięcy złotych nadpłaconych na skutek nieuczciwej indeksacji kursem CHF. Takie sumy na pewno przydadzą się każdemu z eksmałżonków na nowy start. Co więcej, bankom nie należy zostawiać “premii” za bezprawne zapisy – to kwestia elementarnej sprawiedliwości. Jak podkreśla mec. Sławomir Trojanowski, banki będą walczyć do upadłego i wykorzystywać wszelkie możliwości przeciągania spraw, ale nie zmienia to faktu, że w ponad 97% przypadków to one przegrywają z kretesem. Jeżeli więc macie mocne podstawy (a większość umów frankowych je ma), warto powalczyć o odzyskanie pieniędzy, nawet po latach.
Co radzą eksperci? Głosy prawnika, finansisty i doradcy
Problem „rozwód a kredyt we frankach” jest złożony, dlatego poprosiliśmy o komentarz ekspertów z różnych dziedzin – prawa, finansów i restrukturyzacji. Oto ich opinie i rady:
- „Rozwodzący się frankowicze muszą pamiętać, że rozwód sam w sobie nie wpływa na zobowiązanie kredytowe. Bank dalej traktuje was jako dłużników solidarnych i może egzekwować dług od każdego z osobna. Na szczęście ostatnie uchwały Sądu Najwyższego zmieniły grę – teraz były małżonek nie zablokuje już pozwu frankowego. Jeśli drugi nie chce iść do sądu, pozwiemy bank samodzielnie. Radzę jednak, o ile to możliwe, współpracować. Wspólny pozew pozwoli odzyskać całość nadpłaconych rat, a nie tylko połowę. Z kolei jeśli wolicie ugodę – negocjujcie razem, zanim wasze drogi się rozejdą. Kluczowe jest, by nie odkładać decyzji o walce z bankiem. Im szybciej to zrobicie, tym mniejsze ryzyko przedawnienia roszczeń i tym prędzej uwolnicie się od „frankowego” stresu.”
- „Z punktu widzenia ekonomicznego rozwód w cieniu kredytu walutowego to ogromne wyzwanie. Dochody, które kiedyś zasilały jedno gospodarstwo, teraz muszą pokryć dwa – a rata frankowa pozostaje wysoka. Wiele osób zastanawia się, czy np. spłacać dalej kredyt czy iść do sądu. Patrząc na statystyki – banki przegrywają ok. 98% spraw – walka sądowa wydaje się opłacalna. Owszem, trwa to parę lat, ale stawką bywa nawet kilkaset tysięcy złotych nadpłaconych odsetek. To może być finansowy ratunek na nowy start po rozwodzie. Alternatywą jest ugoda z bankiem – tu korzyść bywa mniejsza (bank często tylko przewalutuje kredyt po obecnym kursie, zamrażając poniesioną stratę klienta), ale za to od razu wiemy, na czym stoimy. Najgorsze, co można zrobić, to nic nie zrobić – pozostawać przez kolejne lata w niepewności z ryzykiem kursowym. Dlatego każdemu frankowiczowi po rozwodzie radzę: skonsultuj swoją umowę z prawnikiem, policz, ile możesz odzyskać, rozważ pozew albo ugodę. Nie zakładaj, że „już po wszystkim” – bo może czekają na ciebie duże pieniądze do odebrania od banku.”
- „Zawodowo zajmuję się pomocą osobom w trudnych sytuacjach finansowych i często widzę, jak kredyt potrafi zniszczyć relacje rodzinne. Przy rozwodach z długiem w tle zawsze powtarzam: emocje emocjami, ale liczby muszą się zgadzać. Czyli: usiądźcie z kartką i policzcie różne scenariusze. Jeśli utrzymanie kredytu przekracza możliwości jednej osoby – rozważcie sprzedaż nieruchomości. Czasem to bolesne, ale pozwala uniknąć spirali długów i zapewnia czyste konto (lepsze to niż czekać, aż bank sam zlicytuje mieszkanie, gdy pojawią się zaległości). Jeżeli macie zdolność – pomyślcie o refinansowaniu kredytu, może w innym banku, na korzystniejszych warunkach, już tylko na jedną osobę. A jeśli decydujecie się walczyć z bankiem w sądzie, przygotujcie poduszkę finansową na ten czas – bo proces może trwać parę lat, w trakcie których dobrze mieć środki na opłacanie życia i ewentualnie zamrożenie spłaty rat (gdy sąd to zabezpieczy). Jedno jest pewne: nie zostawajcie z problemem sami. Szukajcie wsparcia u profesjonalistów, bo stawka jest wysoka – chodzi przecież o waszą finansową przyszłość po rozwodzie.”
Jak widać, eksperci zgodnie zalecają aktywne i przemyślane działanie. Podkreślają wagę współpracy między eksmałżonkami tam, gdzie to możliwe, oraz chłodnej kalkulacji opcji finansowych. Co ważne, piłka jest po stronie frankowiczów – bo przepisy i orzecznictwo grają obecnie na ich korzyść. Banki długo nie chciały słyszeć o ustępstwach wobec frankowiczów i ignorowały próby ugodowego rozwiązania problemu. Dziś jednak muszą pogodzić się z realiami: sądy masowo stają po stronie klientów i rozliczają nieuczciwe umowy, a rozstający się kredytobiorcy nie są już zakładnikami siebie nawzajem.
Podsumowanie i rekomendacje
Rozwód w obecności kredytu frankowego to trudny test – zarówno emocjonalny, jak i finansowy. Jednak dzięki odpowiednim krokom można wyjść z tej próby obronną ręką. Poniżej zebraliśmy kluczowe rekomendacje, co warto dopilnować przed, w trakcie i po rozwodzie, gdy w grę wchodzi kredyt we frankach:
- Przed rozwodem: przygotuj strategię dotyczącą kredytu. Nie ignorujcie tematu długu w planach rozwodowych. Warto zasięgnąć opinii prawnika specjalizującego się w kredytach frankowych, aby ocenić waszą umowę – czy są podstawy do unieważnienia lub innych roszczeń. Porozmawiajcie szczerze, czy jesteście w stanie wspólnie walczyć z bankiem, czy raczej będziecie szukać innego rozwiązania. Jeśli to możliwe, ustalcie wstępnie, co zrobicie z mieszkaniem i kredytem (sprzedaż, przejęcie przez jedno z was, pozew, ugoda?). Takie ustalenia najlepiej potem ująć w umowie o podział majątku lub protokole uzgodnień – będą punktem odniesienia przy rozwodzie.
- W trakcie rozwodu: zabezpiecz płynność i nie pogorsz swojej sytuacji. Upewnij się, że rata kredytu jest regularnie opłacana – nawet kosztem innych wydatków. Zadbaj, by sąd znał okoliczność istnienia kredytu – np. złóż wniosek o dopuszczenie dowodu z umowy kredytowej i poinformuj, jakie kroki zamierzacie podjąć (to może mieć wpływ na podział majątku). Nie podejmuj pochopnych działań pod wpływem emocji, jak zaprzestanie spłat “na złość” eks – ucierpisz na tym Ty sam(a). Jeśli toczy się mediacja, włącz w nią wątek kredytu – być może wypracujecie ugodę, że do czasu zakończenia procesu jedna osoba płaci raty w zamian za określone korzyści przy podziale majątku. Myśl perspektywicznie: lepiej chwilowo ustąpić w sporze z małżonkiem, by zachować wspólny front wobec banku, niż wygrać kłótnię i zostać samemu z długiem.
- Po rozwodzie: działaj, by jak najszybciej uwolnić się od kredytu. Gdy kurz po rozwodzie opadnie, priorytetem powinno być zamknięcie sprawy frankowej. Masz teraz zielone światło, by samodzielnie dochodzić swoich praw – rozważ złożenie pozwu przeciw bankowi o unieważnienie umowy (jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/aś). Orzecznictwo jest po Twojej stronie, a potencjalne korzyści duże. Jeżeli z byłym małżonkiem jesteście w stanie współdziałać, pozwijcie bank razem – odzyskacie wtedy pełnię nadpłat. Jeżeli nie – trudno, złóż pozew sam/a, odzyskasz przynajmniej swoją część, a dług zniknie. Alternatywnie: ponów negocjacje z bankiem w sprawie ugody (może teraz, widząc linię sądów, bank da lepsze warunki?). Albo rozważ sprzedaż nieruchomości, jeśli utrzymanie jej i kredytu Cię przerasta – lepiej spieniężyć majątek z własnej woli, niż dopuścić do ewentualnych problemów ze spłatą w przyszłości.
- Jeśli kredyt jest spłacony: nie rezygnuj z należnych roszczeń. Spłaciliście kredyt? Gratulacje, ale to nie koniec – sprawdź, czy bank nie powinien nic zwrócić Tobie (wam). Prześledź historię spłat, przelicz, ile nadpłaciliście przez wahania kursu i klauzule waloryzacyjne. Prawo pozwala odzyskać te nadpłaty nawet po całkowitej spłacie kredytu. Wspólnie z byłym partnerem możecie złożyć pozew o zwrot świadczeń nienależnych (to najprostsze), a jeśli współpracy brak – każdy z was może walczyć o swoją połowę. Uwaga: roszczenia się przedawniają, więc im szybciej, tym lepiej. W praktyce wielu frankowiczów, którzy dawno spłacili kredyty, wygrywa dziś w sądach znaczące kwoty. Warto do nich dołączyć, o ile umowa była wadliwa (a większość frankowych taka była).
- Dokumentuj ustalenia i trzymaj porządek w papierach. W ferworze rozstania nie zapomnij o kompletowaniu dokumentów związanych z kredytem. Umowa, aneksy, historię spłat, korespondencję z bankiem – to wszystko może być potrzebne czy to w sądzie, czy przy negocjacjach. Jeżeli Ty i eksmałżonek uzgadniacie coś między sobą w kwestii kredytu (np. że on płaci raty od stycznia, a Ty od lipca, albo że po unieważnieniu kredytu dzielicie się kasą pół na pół) – postarajcie się to spisać. Mail, SMS, a najlepiej podpisana umowa cywilna – zabezpieczą was przed późniejszymi nieporozumieniami.
- Korzystaj z profesjonalnej pomocy. Tematy prawnofinansowe związane z kredytami frankowymi są skomplikowane. Nie wahaj się konsultować decyzji z prawnikiem lub doradcą finansowym. Rozwód to i tak duży wstrząs – nie musisz samodzielnie znać się na niuansach prawa bankowego. Dobra kancelaria frankowa przeanalizuje umowę i podpowie, co zrobić. Z kolei doradca kredytowy może pomóc przeliczyć opłacalność ugody czy refinansowania. Czasem warto też zasięgnąć opinii doradcy restrukturyzacyjnego – jeśli czujesz, że dług Cię przerasta, specjalista pomoże ułożyć plan wyjścia (choćby właśnie poprzez sprzedaż nieruchomości, upadłość konsumencką w ostateczności, itp.). Skorzystanie z pomocy to nie wstyd – to oznaka odpowiedzialności.
- Miej oczy otwarte na zmiany w przepisach i orzecznictwie. Sprawy frankowe wciąż ewoluują. Śledź informacje o nowych wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE czy uchwałach Sądu Najwyższego, bo mogą one otworzyć kolejne drzwi. Np. czerwcowy wyrok TSUE z 2023 r. ułatwił frankowiczom wstrzymanie spłat na czas procesu, co może być przydatne, jeśli budżet Ci się nie domyka. Pojawiają się pomysły systemowych rozwiązań – Ministerstwo Sprawiedliwości sygnalizowało chęć ostatecznego “zamknięcia” problemu frankowiczów ustawowo, choć na konkrety wciąż czekamy. Dostosowuj swoją strategię do aktualnej sytuacji. Jeśli np. bank zaproponuje ugody na lepszych warunkach (pod presją orzeczeń) – rozważ to ponownie.
Na koniec warto podkreślić: masz jedno życie i nie powinno ono upływać pod dyktando toksycznego kredytu. Rozwód to szansa na nowy rozdział – postaraj się, by w tym nowym rozdziale zabrakło miejsca dla starego frankowego balastu. Wykorzystaj dostępne narzędzia prawne i finansowe, by definitywnie rozwieść się także ze swoim kredytem. Wielu frankowiczom już się to udało, odzyskali pieniądze i spokojny sen. Teraz kolej na Ciebie.
Niech rozwód będzie końcem pewnej historii – również tej napisanej we frankach. Trzymając się powyższych wskazówek, masz szansę zamknąć ją z możliwie minimalnymi stratami, a kto wie – może nawet z finansowym “happy endem”. Powodzenia!
Scenariusze a opcje działania – tabela rozwiązań
Poniżej przedstawiamy syntetyczne zestawienie różnych scenariuszy związanych z rozwodem a kredytem frankowym oraz możliwych opcji postępowania w każdym z nich. Tabela uwzględnia etap rozwodu (przed, w trakcie, po) oraz status kredytu (czy jest nadal spłacany, czy już spłacony).
Etap rozwodu | Kredyt nadal do spłaty (w toku) | Kredyt spłacony (przed lub w trakcie rozwodu) |
---|---|---|
Przed rozwodem(małżeństwo trwa, planowane rozstanie) | • Wspólne podjęcie kroków prawnych – razem złożyć pozew o unieważnienie/odfrankowienie umowy (maximalna korzyść przy współpracy)• Ugoda z bankiem przed rozwodem – wspólnie wynegocjować przewalutowanie lub redukcję długu (wymaga zgody obojga)• Refinansowanie/przejęcie kredytu – jedno z małżonków próbuje przejąć kredyt (za zgodą banku i przy wystarczającej zdolności kredytowej)• Sprzedaż nieruchomości – wspólna decyzja o sprzedaży mieszkania i spłacie kredytu z uzyskanej ceny (podział ewentualnej nadwyżki między małżonków) | • Pozew o zwrot nadpłat przed rozwodem – wspólnie wystąpić do sądu o odzyskanie pieniędzy nadpłaconych bankowi (jeśli kredyt spłacony, ale umowa wadliwa)• Uwzględnienie roszczeń w podziale majątku – w ugodzie/umowie przedrozwodowej zapisać, jak podzielicie się kwotami odzyskanymi ewentualnie od banku (np. po 50%)• (Jeśli kredyt spłacony ze sprzedaży przed rozwodem – patrz kolumna obok wiersz “w trakcie rozwodu”) |
W trakcie rozwodu(postępowanie sądowe) | • Kontynuacja spłaty rat – zapewnić terminowe płacenie rat (np. według tymczasowego podziału ustalonego między stronami) – to kluczowe dla ochrony interesów obu• Mediacje/ugoda majątkowa – w ramach rozwodu uzgodnić, kto przejmie nieruchomość i ciężar kredytu (np. mieszkanie dla żony, ona dalej spłaca kredyt – ustalenie to w formie ugody notarialnej)• Próba aneksu z bankiem – wystąpić do banku o zwolnienie jednego małżonka z długu lub dołączenie nowego współkredytobiorcy (jeśli bank wyrazi zgodę)• Sprzedaż w trakcie rozwodu – za obopólną zgodą sprzedać mieszkanie przed wyrokiem rozwodowym i spłacić kredyt, a uzyskane środki podzielić (pozwoli to uprościć podział majątku) | • Rozliczenie spłaty kredytu w podziale majątku – jeśli mieszkanie sprzedane i kredyt spłacony w trakcie rozwodu, dopilnować by wyrok/ugoda dzieliły pozostałe pieniądze lub dług (np. stratę) po równo lub wg ustaleń• Przygotowanie do pozwu – zabezpieczyć dokumenty kredytu, obliczyć nadpłaty i ewentualnie złożyć pozew o zwrot już po rozwodzie (chyba że można to wnieść łącznie – ale zwykle sprawy przeciw bankom prowadzi się osobno) |
Po rozwodzie(sytuacja byłych małżonków) | • Pozew przeciw bankowi – złożyć wspólnie albo osobno pozew o unieważnienie umowy kredytowej (po uchwałach SN 2023 wystarczy jeden eksmałżonek jako powód)• Ustalenia prywatne dot. spłaty – jeśli jedno z eks płaci raty samodzielnie, warto podpisać umowę między sobą określającą zasady (np. że druga strona zwróci połowę kosztów, albo zrzeka się udziału w mieszkaniu w zamian za zwolnienie z płatności itp.)• Ugoda z bankiem – jeżeli relacje są poprawne, wspólnie podpisać z bankiem ugodę (konwersja kredytu na PLN itp.), następnie rozważyć przeniesienie kredytu na jedną osobę lub inną restrukturyzację• Regres wobec eksmałżonka – pamiętać, że ten z eks, który spłaca całość rat, ma prawo żądać od drugiego zwrotu połowy (sądowo, jeśli polubownie się nie da)• Sprzedaż nieruchomości – jeśli porozumienia brak, a kredyt ciąży, rozważyć wspólną sprzedaż mieszkania nawet po rozwodzie (wciąż jesteście współwłaścicielami) i spłatę kredytu ze środków – co definitywnie zakończy wspólne zobowiązanie | • Pozew o zwrot nienależnych świadczeń – wystąpić do sądu przeciw bankowi o zwrot nadpłaconych kwot (odsetek, spreadów itp.) wynikających z nieważnej umowy; pozew można złożyć razem lub osobno (każdy o swoją część)• Podział odzyskanych środków – jeśli nie ustalono inaczej, przyjmuje się podział po połowie tego, co bank zwróci za okres małżeństwa; warto zawczasu omówić, jak podzielicie ewentualne wygrane pieniądze (np. spisać ugodę, że po potrąceniu kosztów dzielicie po równo)• Brak działań – jeśli z jakiegoś powodu żadne z eksmałżonków nie podejmie kroków wobec banku, umowa pozostaje wykonana jak dotąd i żadna ze stron nie odzyska nadpłat (bank zatrzyma całość); przed podjęciem decyzji upewnij się, że druga strona też zrzeka się roszczeń, by uniknąć sytuacji, że po latach były partner jednak sam odzyska połowę nadpłat, a Ty nic (lepiej działać wspólnie od razu). |
Legenda: Pozew/Unieważnienie – droga sądowa mająca na celu stwierdzenie nieważności umowy kredytowej (skutek: kredyt “znika”, bank zwraca otrzymane raty, klient zwraca kapitał); Odfrankowienie – sądowe “odwalutowanie” kredytu (umowa dalej obowiązuje, ale jako złotowa, często z niższym oprocentowaniem); Ugoda – polubowne porozumienie z bankiem, zwykle przewalutowanie kredytu na PLN na określonych warunkach; Przejęcie długu – zwolnienie jednego współkredytobiorcy z długu za zgodą banku, drugi staje się jedynym dłużnikiem; Regres – roszczenie zwrotne do współdłużnika (np. o połowę zapłaconych rat).
Mimo że każda historia jest inna, wspólny morał dla frankowiczów brzmi: nie jesteście bez szans w starciu z bankami, nawet jeśli życie osobiste się pokomplikowało. Rozwód to trudne doświadczenie, ale przy odrobinie determinacji można przy tej okazji uporać się również z trudnym kredytem. Banki przez lata wykazywały się niechęcią do kompromisu i pozostawiały klientów samym sobie. Dziś role się odwracają – to kredytobiorcy dyktują warunki, wygrywając większość sporów w sądach, a instytucje finansowe muszą te porażki wkalkulować w swój bilans. Dlatego nie bójcie się zawalczyć o swoje, dopilnujcie formalności przed i po rozwodzie, a w razie wątpliwości pytajcie ekspertów. Rozwód to koniec pewnego etapu – zadbajcie, by również kredyt we frankach stał się elementem przeszłości, z którego wyciągniecie cenne lekcje, ale który nie zrujnuje Waszej przyszłości.