98 procent – tyle spraw wygrywają obecnie frankowicze przeciwko swoim kredytodawcom. I choć jest to imponujący rezultat, zwłaszcza w kontekście wyroków zapadających przed październikiem 2019 roku, nie można pomijać pozostałych 2 proc. sporów, w których to bank odnosi zwycięstwo. Oznacza to oczywiście, że przegrana w sprawie o franki nadal jest możliwa, dlatego tak ważne jest prawidłowe zidentyfikowanie potencjalnych ryzyk już na etapie podejmowania decyzji o złożeniu pozwu. W jakich sytuacjach kredytobiorca nadal może przegrać z bankiem?
- Niedozwolone klauzule waloryzacyjne są powodem masowego unieważniania umów frankowych, ale nie oznacza to wcale, że każdą umowę da się podważyć
- Szczególnie trudna jest sytuacja frankowiczów, którzy zaciągnęli kredyt na cel powiązany z działalnością zarobkową, choć i ta grupa powoli zyskuje większe szanse w sądach dzięki uchwale SN z kwietnia 2022 roku
- W sądzie nie będą mieć łatwo osoby, które indywidualnie negocjowały kredyt lub… same w przeszłości brały udział w konstruowaniu wzorców umownych dla banków
- Dobry prawnik jest w stanie wnikliwie przeanalizować sytuację klienta i oszacować, czy w jego przypadku można mówić o czynnikach, które mogą utrudnić wygranie sprawy.
Spis treści:
Czy przedsiębiorca może wygrać z bankiem sprawę o kredyt frankowy?
Szacuje się, że wśród 700 tys. umów frankowych zawartych przez banki z Polakami w erze taniego franka jest ponad 100 tys. kontraktów, których właścicielami są przedsiębiorcy. Ci w walce sądowej z bankiem napotkają pewne przeszkody – jeśli kredyt został wzięty na cel związany z działalnością gospodarczą, umowa na linii klient – bank jest relacją dwóch profesjonalistów, a nie konsumenta z przedsiębiorcą. Wówczas kredytobiorca traci w sporze sądowym ważny argument, nie może być traktowany jako konsument, zatem nieskuteczne będzie powoływanie się przez niego na obecność w umowie klauzul niedozwolonych.
Czy to oznacza, że przedsiębiorca nie może wygrać sprawy o kredyt frankowy? Nie do końca. Szanse frankowiczów, którzy przeznaczyli kredyt na cel częściowo lub całkowicie związany z działalnością gospodarczą, znacząco się zwiększyły, gdy pod koniec kwietnia 2022 roku Izba Cywilna Sądu Najwyższego wydała uchwałę dotyczącą właśnie kredytów waloryzowanych do walut obcych.
Zdaniem SN sytuacja, w której podmiot udzielający kredytu w sposób arbitralny i w oderwaniu od obiektywnych danych narzuca kurs waluty właściwej do obliczenia wysokości zobowiązania klienta, jest sprzeczna z naturą stosunku prawnego. Uchwała w tym fragmencie nie dzieli kredytobiorców na konsumentów i osoby nieposiadające tego statusu, należy więc uznać, że również przedsiębiorcy mogą powoływać się na tę treść, podważając umowę w sądzie.
Dodatkowo trzeba wskazać, że każda sytuacja jest inna. Sąd w niektórych przypadkach może uznać, że klient, który zaciągnięty kredyt przeznaczył częściowo na cel powiązany z działalnością gospodarczą, występuje w relacji z bankiem jako konsument. Dotyczy to zwłaszcza przypadków, gdy to cel konsumencki kredytu był tym przeważającym. Przy tym należy podkreślić, że samo bycie przedsiębiorcą nie utrudnia frankowiczowi dochodzenia roszczeń przed sądem, jeśli jego cel kredytowy nie był związany z działalnością zarobkową.
Czy umowę, która była indywidualnie negocjowana, da się unieważnić?
Kredytobiorca, który zdecyduje się wystąpić na drogę sądową, musi mieć świadomość, że bank zrobi wszystko, by zmniejszyć jego szanse na wygraną. Przeanalizuje linijka po linijce umowę, sytuację życiową i zawodową klienta, a wszystko po to, by znaleźć „lukę w systemie”, pozwalającą na storpedowanie unieważnienia kredytu. Jednym ze sposobów na to jest podniesienie w sądzie argumentu, iż umowa była indywidualnie negocjowana. Ten argument może, ale nie musi okazać się trafny.
Wszystko bowiem zależy od tego, jaki aspekt umowy był negocjowany. Jeśli chodzi o element, który nie miał wpływu na koszty, które poniósł klient w czasie realizacji umowy, mało prawdopodobne, by sąd uznał ten detal za istotny dla sprawy. Co innego, gdy kredytobiorca negocjował kurs waluty, po którym miał zostać przeliczony kapitał – wówczas bank będzie próbował dowieść, że klient od samego początku rozumiał mechanizm, na którym opierał się ten kredyt, i zawarł umowę w pełni świadom konsekwencji.
Osobną kwestią jest podpisanie ugody lub aneksu restrukturyzacyjnego z bankiem. Dotyczy to przypadków, w których frankowicz, mając problem ze spłatą, dogadywał się z bankiem w celu zmiany warunków umowy – np. rozbicia zobowiązania na większą ilość rat. Tego typu procedura była swego czasu popularna m.in. w Getin Noble Banku.
Klient, który zdecydował się podpisać aneks, może mieć trudności w unieważnieniu kredytu w sądzie, choć należy podkreślić, że jego szanse na korzystny wyrok nie są wcale zerowe. Aby upewnić się, czy jest szansa na unieważnienie kredytu po podpisaniu aneksu restrukturyzacyjnego, warto skonsultować tę indywidualną sytuację z doświadczonym prawnikiem frankowym.
Czy wynajmowanie mieszkania jest przeszkodą w unieważnieniu kredytu?
Jeżeli mieszkanie, na którym ciąży hipoteka frankowa, jest wynajmowane, bank z pewnością zechce podnieść tę kwestię w sądzie. Wynajem mieszkania, na które zaciągnięty został kredyt we frankach, wcale nie musi oznaczać, że sprawa jest przegrana. Sąd będzie chciał wiedzieć, kiedy kredytobiorca podjął decyzję o wynajmie mieszkania, a także czy zajmuje się tym w ramach działalności gospodarczej, czy prywatnie.
Istotne będzie też to, ile nieruchomości pod wynajem ma kredytobiorca. Ktoś, kto zaciągnął kredyt we frankach z myślą o kupnie mieszkania inwestycyjnego, będzie miał w sądzie mniejsze szanse niż osoba, która kupiła nieruchomość pod zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych, a po paru latach zdecydowała się ją wynająć. Sam wynajem nie jest więc przeszkodą, jeśli nie stanowił pierwotnego pomysłu, jaki kredytobiorca miał na to mieszkanie. Zwłaszcza jeśli posiada tylko jeden lokal pod wynajem, a nie kilka czy kilkanaście.
Czy można pozwać bank, gdy od początku umożliwił on spłatę kredytu we frankach?
Większość kredytów, które dziś stosunkowo łatwo można unieważnić w sądzie, to tzw. produkty pseudofrankowe. Frank był „zaszyty” w umowach tylko na potrzeby waloryzacji, a bank nie kupował tej waluty, by wypłacić klientowi kapitał, nie chciał też, aby raty były spłacane w CHF, a w PLN. Zdarzały się jednak przypadki, gdy kredytobiorca od początku miał możliwość spłaty swoich rat bezpośrednio we frankach – wśród podmiotów, które udzielały takich zobowiązań, można wymienić np. Deutsche Bank czy Fortis Bank.
Chcąc unieważnić kredyt, który od momentu uruchomienia (a nie od 2011 roku, gdy wprowadzono ustawę antyspreadową) mógł być spłacany we frankach, kredytobiorca musi znaleźć naprawdę doświadczonego pełnomocnika prawnego. Najlepiej takiego, który w przeszłości prowadził już sprawy przeciwko temu konkretnemu kredytodawcy – i to z sukcesami.
Kiedy jeszcze kredytobiorca może mieć trudności w podważeniu wzorca umownego? Sytuacją szczególną, ale nie niemożliwą jest ta, w której powód sam w przeszłości pomagał w opracowywaniu podobnych umów. Oczywiście bycie szeregowym pracownikiem banku nie odbiera frankowiczowi prawa do kwestionowania warunków umownych. Jeśli jednak nie tylko sprzedawał on te kredyty, ale aktywnie uczestniczył w tworzeniu abuzywnych warunków umownych, nie będzie mu łatwo udowodnić w sądzie, że nie wiedział o ryzyku, z jakim wiązały się te produkty.