WIBOR, nieodłączny składnik oprocentowania każdej umowy o kredyt mieszkaniowy, wkrótce zostanie wyeliminowany z rynku. Zastąpi go WIRON, znany wcześniej jako WIRD, wskaźnik, który ma być bardziej sprawiedliwy i miarodajny, ponieważ jego wyliczanie będzie w znacznie większym stopniu opierać się o rzeczywiste transakcje, a nie hipotetyczne szacunki, jak miało to ostatnimi czasy miejsce w przypadku WIBOR-u. Kredytobiorcy mają cichą satysfakcję, że nieprzewidywalny składnik zostanie usunięty z ich umów. Kiedy to tak naprawdę nastąpi oraz czy warto liczyć na to, że WIRON będzie game changerem w relacjach z bankami?
Trwa spór, czy WIBOR to uczciwa stawka. Decyzję podejmą sądy
Wiele wskazuje na to, że jesteśmy w przededniu masowych pozwów przeciwko bankom – tym razem nie o kredyty frankowe, a złotowe. Chodzi oczywiście o klauzulę zmiennego oprocentowania i niedopełnienie obowiązku informacyjnego wobec konsumenta, bo to główne punkty zaczepienia w umowach, w których stawką referencyjną jest WIBOR.
Pierwsze pozwy wpłynęły do sądów w lutym tego roku, ale dopiero w listopadzie jeden z katowickich orzeczników sprawił, że wokół WIBOR-u zaczęło być naprawdę głośno. Chodzi oczywiście o zabezpieczenie powództwa, które zostało udzielone klientce ING Banku Śląskiego, chcącej pozwać tę instytucję i walczyć o usunięcie z umowy stawki WIBOR.
Wskutek zabezpieczenia roszczeń kredytobiorczyni może cieszyć się wyeliminowaniem zmiennej stawki bazowej z umowy na czas trwania sporu, o ile oczywiście sąd nie uzna zażalenia banku, które podobno już zostało złożone. Skutkiem eliminacji WIBOR-u z umowy klientki ING BŚ rata kredytu zmalała z 6700 zł do 1700 zł.
Dobitnie pokazuje to, jak ogromny wpływ na wysokość części odsetkowej w miesięcznej racie ma właśnie stawka bazowa.
Dosłownie przed kilkoma dniami media podały kolejną rewelację, tym razem dotyczącą innego pozwu. Otóż powód w sprawie o WIBOR powołuje się na zeznania tzw. sygnalisty, prawdopodobnie pracownika KNF lub administratora stawki, GPW Benchmark. Ów sygnalista potwierdza nieuczciwość WIBOR-u, tym samym dając argumenty kredytobiorcom i ich pełnomocnikom prawnym do walki z bankami.
Jak tajemniczy sygnalista tłumaczy, WIBOR oddawał realia rynku mniej więcej do 2009 roku. Po upadku Lehman Brothers sytuacja zmieniła się diametralnie, ponieważ banki przestały pożyczać sobie wzajemnie pieniądze.
To ważne, ponieważ WIBOR jest wyznaczany właśnie w oparciu o koszt pieniądza na rynku międzybankowym – w fixingu, czyli wyznaczaniu stawki bierze udział 10 dużych banków (tzw. panelistów), które codziennie o 11.00 podają, w jakiej cenie są gotowe pożyczać sobie nawzajem pieniądze.
Stawki te od dłuższego już czasu są zatem hipotetyczne lub niemiarodajne – danych z rynku międzybankowego jest po prostu zbyt mało, by opracowywać na ich podstawie stawki okresowe, takie jak WIBOR 3M i WIBOR 6M, które najbardziej interesują kredytobiorców.
Zdaniem sygnalisty sposób wyznaczania wskaźnika jest więc niezgodny z rozporządzeniem BMR, które reguluje kwestię stawek referencyjnych. Wg tego unijnego dokumentu wskaźniki powinny być adekwatne, rynkowe i reprezentatywne. Wygląda na to, że WIBOR-owi pod tym względem można zarzucić naprawdę wiele.
Czy WIRON zmieni sytuację kredytobiorców? Czy raty będą niższe?
Czym różni się stawka WIRON od okrytego złą sławą WIBOR-u? Przede wszystkim jest ona opracowywana na podstawie szerszego katalogu danych. WIRON ustala się w oparciu o transakcje zarówno z rynku międzybankowego, jak i te, w których udział biorą instytucje oraz duże przedsiębiorstwa.
W odróżnieniu od WIBOR-u, WIRON wyznaczany jest na podstawie transakcji Over Night, czyli jednodniowych pożyczek, a nie transakcji z trzy- lub sześciomiesięcznym terminem. To duża zmiana, WIRON oparty będzie bowiem o historyczne dane, a nie o prognozy.
Początkowo WIRON miał w pełni zastąpić obowiązujący wskaźnik bazowy już od 1 stycznia 2023 roku. Rządzący jednak postanowili wystudzić nieco swój zapał i podejść do tematu na chłodno. Wielu ekspertów chwali tę decyzję, będąc zdania, że tak poważne przedsięwzięcie wymaga naprawdę skrupulatnego planowania i w żadnym razie nie powinno być realizowane ad hoc.
Dlatego ostateczne wyeliminowanie stawki WIBOR z rynku nastąpi dopiero w 2025 roku – wówczas przestanie ona być obliczana i publikowana. Do tego czasu procedura będzie realizowana zgodnie z opracowaną przez Narodową Grupę Roboczą „Mapą drogową”, czyli planem wdrożenia nowego wskaźnika, który publikuje na swojej stronie Komisja Nadzoru Finansowego. W pierwszym etapie, którego realizacja rozpocznie się już w grudniu br., banki będą miały możliwość wprowadzać do swojej oferty produkty finansowe oparte o WIRON.
Wiele portali finansowych ochoczo kalkuluje, ile kredytobiorcy będą mogli oszczędzić na podmianie wskaźnika. WIRON jest bowiem znacznie niższy od WIBOR-u. Stawka WIRON 3M na dzień 2 grudnia br. to 6,31 proc., dla porównania WIBOR 3M wynosi 7,24 proc.
Ta różnica, przynajmniej w teorii, mogłaby przełożyć się na dużą obniżkę miesięcznej raty. Kredytobiorcy muszą mieć jednak na uwadze dwie kwestie. Po pierwsze, jak wskazują eksperci, wskaźniki w momencie podmiany muszą być do siebie porównywalne. Oznacza to, że po zastąpieniu WIBOR-u nowym wskaźnikiem nastąpi tzw. korekta spreadu. Podobny zabieg miał już miejsce, gdy „frankowy” wskaźnik LIBOR był zastępowany przez SARON. Nie wpłynęło to znacząco na wysokość rat frankowiczów, zatem tutaj może być podobnie.
Po drugie zaś, kredytobiorcy muszą mieć świadomość, że oparcie stawki WIRON o dane historyczne ma również swoje słabsze strony. Gdy stopy procentowe będą maleć, a wraz z nimi oprocentowanie transakcji zawieranych pomiędzy podmiotami przekazującymi dane a dużymi przedsiębiorstwami i instytucjami, kredytobiorcy odczują różnicę z opóźnieniem. W przypadku WIBOR-u reakcja byłaby dużo szybsza, gdyż wskaźnik uwzględniał prognozy i oczekiwania rynku.
Korzyści krótkoterminowe wynikające ze zmiany wskaźnika są więc palcem na wodzie pisane i eksperci rozkładają ręce, mówiąc z rozbrajającą szczerością, że nie wiedzą jeszcze, jak dokładnie to wpłynie na raty kredytów hipotecznych. Pocieszająca wiadomość jest jednak taka, że w ujęciu długoterminowym kredytobiorcy powinni skorzystać na zmianie, choć nie w tak znacznym stopniu, jak wskazują to z hurraoptymizmem niektóre media.