Zerwanie historycznego porozumienia handlowego między Stanami Zjednoczonymi a Chinami w maju 2025 roku wstrząsnęło światowymi rynkami finansowymi. Donald Trump oskarżył Pekin o „całkowite pogwałcenie” 90-dniowego rozejmu celnego, który miał przynieść stabilizację w trwającej od siedmiu lat wojnie handlowej. Konflikt celny USA-Chiny osiągnął nowy poziom eskalacji, gdy średnie stawki taryfowe wzrosły do rekordowych 145 procent po stronie amerykańskiej i 125 procent po stronie chińskiej. Deficyt handlowy wynoszący 295,4 miliarda dolarów w 2024 roku pozostaje głównym źródłem napięć między największymi gospodarkami świata.
Majowe porozumienie, które redukowało cła z 145 do 30 procent po stronie USA oraz z 125 do 10 procent po stronie Chin, miało stworzyć przestrzeń dla negocjacji długoterminowego rozwiązania. Eksperci ostrzegają, że zerwanie umowy może doprowadzić do największego kryzysu w stosunkach gospodarczych od czasów zimnej wojny. Amerykańscy konsumenci odczuwają skutki konfliktu poprzez wzrost cen elektroniki, odzieży i artykułów gospodarstwa domowego o 7-15 procent w wybranych kategoriach.
To musisz wiedzieć | |
---|---|
Dlaczego Trump zerwał umowę z Chinami? | Pekin miał opóźniać wydawanie licencji eksportowych na metale ziem rzadkich oraz stosować bariery pozataryfowe w handlu rolnym. |
Jakie są główne skutki konfliktu celnego? | Wzrost cen towarów konsumenckich, zagrożenie dla przemysłu wysokich technologii i destabilizacja globalnych łańcuchów dostaw. |
Co to oznacza dla przeciętnych obywateli? | Droższe smartfony, laptopy i pojazdy elektryczne oraz potencjalne ograniczenia dostępu do niektórych technologii zaawansowanych. |
Spis treści:
Geneza sporu handlowego – od pierwszych ceł do wojny gospodarczej
Konflikt celny USA-Chiny rozpoczął się w marcu 2018 roku, gdy administracja Trumpa nałożyła pierwsze taryfy na stal i aluminium importowane z Chin. Początkowo dotyczyły one towarów o wartości 50 miliardów dolarów, ale w ciągu dwóch lat objęły produkty warte ponad 370 miliardów dolarów rocznie. Średnie stawki celne wzrosły z historycznych 3 procent do 21 procent, co stanowiło największy wzrost protekcjonizmu handlowego od lat trzydziestych XX wieku.
Pekin odpowiedział proporcjonalnymi retorsjami, wprowadzając cła na amerykańską soję, kukurydzę, wieprzowinę i inne produkty rolne. Chińskie taryfy uderzyły szczególnie dotkliwie w farmerów z Midwest, którzy utracili dostęp do swojego największego rynku eksportowego. Eksport amerykańskich produktów rolnych do Chin spadł z 24 miliardów dolarów w 2017 roku do zaledwie 9 miliardów w 2019 roku. Konflikt przybrał charakter wojny na wyczerpanie, w której obie strony ponosiły znaczące straty gospodarcze.
Porozumienie fazy pierwszej z stycznia 2020 roku miało zakończyć eskalację. Chiny zobowiązały się do zakupu amerykańskich towarów o wartości dodatkowych 200 miliardów dolarów w ciągu dwóch lat, w zamian za częściowe zniesienie ceł. Jednak pandemia COVID-19 i zmieniające się priorytety geopolityczne uniemożliwiły pełną realizację umowy. Chiny zrealizowały jedynie 59 procent zobowiązań zakupowych w sektorze przemysłowym i 77 procent w rolnictwie.
Faza eskalacji w 2025 roku
Powrót Trumpa do władzy w styczniu 2025 roku przyniósł natychmiastowe zaostrzenie retoryki handlowej. W kwietniu wprowadził system „ceł wzajemnościowych”, przewidujący automatyczne dopasowywanie amerykańskich taryf do poziomów stosowanych przez partnerów handlowych. Gdy Chiny podniosły cła do 125 procent, USA odpowiedziały stawką 145 procent, tworząc spiralę eskalacji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł, że taki poziom protekcjonizmu może zmniejszyć globalny PKB o 0,8 procent w 2025 roku.
Szczególnie dramatyczne było wprowadzenie kontroli eksportu metali ziem rzadkich przez Chiny. Te siedemnaście pierwiastków chemicznych są niezbędne do produkcji smartfonów, komputerów, silników elektrycznych i systemów obronnych. Chiny kontrolują 80 procent światowego wydobycia i 90 procent przetwarzania tych materiałów. Decyzja Pekinu o ograniczeniu eksportu była postrzegana w Waszyngtonie jako użycie „broni ekonomicznej” w sporze handlowym.
Majowe porozumienie – ostatnia szansa na deeskalację
Dwunastego maja 2025 roku świat handlowy odetchnął z ulgą, gdy Trump i przewodniczący Xi Jinping ogłosili 90-dniowe zawieszenie broni w wojnie celnej. Porozumienie przewidywało redukcję amerykańskich ceł ze 145 do 30 procent oraz chińskich z 125 do 10 procent. Rynki finansowe zareagowały euforycznie – indeks Dow Jones wzrósł o 4,2 procent w ciągu jednego dnia, a yuan umocnił się względem dolara o 3,1 procent. Inwestorzy liczyli na powrót do stabilności w handlu międzynarodowym.
Kluczowym elementem umowy było zobowiązanie Chin do przyspieszenia wydawania licencji eksportowych na metale ziem rzadkich w zamian za częściowe zniesienie amerykańskich ograniczeń technologicznych. Pekin miał również wznowić import amerykańskiej wołowiny i drobiu, które były objęte zakazem od 2023 roku pod pretekstem kontroli sanitarnych. Ze strony USA Trump zgodził się na czasowe zawieszenie kontroli eksportu półprzewodników zaawansowanych, co miało umożliwić chińskim firmom technologicznym zakup krytycznych komponentów.
Eksperci od początku wyrażali sceptycyzm co do trwałości porozumienia. Instytut Petersona ds. Ekonomii Międzynarodowej wskazywał, że żadna ze stron nie zrezygnowała z fundamentalnych celów polityki handlowej. USA nadal dążyły do redukcji deficytu handlowego i ograniczenia chińskiego dostępu do zaawansowanych technologii. Chiny z kolei nie zamierzały rezygnować z wsparcia państwowego dla strategicznych sektorów gospodarki ani z ambicji technologicznej dominacji.
Pierwsze sygnały ostrzegawcze
Już w trzecim tygodniu maja pojawiły się niepokojące sygnały. Amerykańscy importerzy metali ziem rzadkich skarżyli się na opóźnienia w otrzymywaniu chińskich licencji eksportowych. Pekin tłumaczył to „procedurami administracyjnymi”, ale firmy takie jak Apple i Tesla zgłaszały problemy z zabezpieczeniem dostaw na trzeci kwartał 2025 roku. Podobne trudności napotykali amerykańscy eksporterzy produktów rolnych, którzy mimo formalnego zniesienia barier napotykali „dodatkowe kontrole jakości” w chińskich portach.
Statystyki handlowe za maj pokazały mieszane rezultaty. Import metali ziem rzadkich z Chin spadł o 23 procent w porównaniu z kwietniem, mimo obniżenia ceł. Eksport amerykańskiej soi wzrósł jedynie o 8 procent, znacznie poniżej oczekiwań branży rolniczej. Te dane sugerowały, że obie strony stosowały ukryte bariery handlowe, jednocześnie publicznie deklarując przestrzeganie porozumienia. Atmosfera wzajemnej nieufności pogłębiała się z każdym tygodniem.
Oskarżenia o złamanie umowy – kto ma rację?
Trzydziestego maja Trump opublikował na platformie Truth Social wpis, który ponownie wstrząsnął światowymi rynkami. „Chiny CAŁKOWICIE POGWAŁCIŁY naszą umowę! Powracamy do pełnych ceł już jutro!” – napisał były i obecny prezydent. Post został opublikowany o 6:42 rano czasu wschodniego, co sugeruje, że decyzja została podjęta impulsywnie. W ciągu godziny yuan osłabił się o 2,8 procent, a kontrakty terminowe na metale ziem rzadkich wzrosły o 15 procent.
Szczegóły rzekomych naruszeń ujawniono dopiero po interwencji Kongresu. Przedstawiciel Handlu USA Katherine Tai wyjaśniła, że Chiny „systematycznie sabotowały” porozumienie poprzez zamrożenie wydawania licencji na eksport siedmiu kluczowych metali ziem rzadkich: neodymu, samaru, europium, gadolinu, terbu, dysprozu i lutetu. Te pierwiastki są niezbędne do produkcji magnesów stałych używanych w silnikach elektrycznych, turbinach wiatrowych i systemach naprowadzania rakiet. Ich niedobór może sparaliżować amerykański przemysł motoryzacyjny i obronny w ciągu trzech miesięcy.
Chińskie Ministerstwo Handlu kategorycznie odrzuciło amerykańskie oskarżenia. Rzecznik Wang Wentao oświadczył, że Pekin „skrupulatnie przestrzega wszystkich zobowiązań” i oskarżył USA o „prowokacyjne działania” wobec chińskich firm technologicznych. Wang wskazał na utrzymanie przez Amerykanów kontroli eksportu zaawansowanych półprzewodników, co jego zdaniem stanowi naruszenie ducha majowego porozumienia. Chiny groziły wprowadzeniem „odpowiednich środków” w celu ochrony swoich interesów.
Spór o interpretację zobowiązań
Analiza pełnego tekstu majowego porozumienia ujawnia istotne luki interpretacyjne. Dokument zawiera ogólne sformułowania typu „przyspieszenie procedur” i „wzajemne ułatwienia”, ale nie określa konkretnych terminów ani mechanizmów egzekwowania. Eksperci prawa handlowego wskazują, że taka nieprecyzyjność jest celowa – pozwala obu stronom zachować elastyczność, ale jednocześnie stwarza pole do sporów. Profesor Mark Wu z Harvard Law School określił porozumienie jako „dyplomatyczne życzenie myślane” raczej niż wiążący kontrakt.
Szczególnie kontrowersyjny jest zapis dotyczący „proporcjonalności środków handlowych”. USA interpretują go jako zobowiązanie Chin do całkowitego zniesienia kontroli eksportu metali ziem rzadkich. Pekin twierdzi, że chodzi jedynie o przyspieszenie rozpatrywania wniosków licencyjnych, bez gwarancji ich pozytywnego rozpatrzenia. Ta różnica w interpretacji dotyczy towarów o wartości 8,3 miliarda dolarów rocznie i ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego USA.
Metale ziem rzadkich jako broń ekonomiczna
Kontrola nad metalami ziem rzadkich daje Chinom bezprecedensową przewagę w konflikcie celnym. Te siedemnaście pierwiastków chemicznych – od lantanu po lutet – są niezbędne do produkcji praktycznie wszystkich urządzeń elektronicznych. Neodym i dysproz to kluczowe składniki magnesów stałych w silnikach elektrycznych Tesla i Forda. Europium świeci w ekranach smartfonów Apple i Samsung. Terb jest używany w laserach medycznych i systemach łączności wojskowej. Bez dostępu do tych materiałów amerykański przemysł wysokich technologii może zostać sparaliżowany w ciągu trzech miesięcy.
Chińska dominacja w tym sektorze nie jest przypadkowa. Pekin systematycznie budował swoją pozycję przez ostatnie trzy dekady, inwestując miliardy dolarów w kopalnie, rafinerie i technologie przetwarzania. Jednocześnie stosował dumpingowe ceny, które zniszczyły konkurencję w USA, Australii i Brazylii. Kopalnia Mountain Pass w Kalifornii, która w latach dziewięćdziesiątych była największym producentem metali ziem rzadkich na świecie, została zamknięta w 2015 roku z powodu chińskiej konkurencji. Jej ponowne uruchomienie zajęłoby co najmniej pięć lat i kosztowałoby 2,8 miliarda dolarów.
Strategiczne znaczenie metali ziem rzadkich wykracza poza gospodarkę cywilną. Pentagon identyfikuje je jako materiały krytyczne dla bezpieczeństwa narodowego. Każdy myśliwiec F-35 zawiera 920 kilogramów metali ziem rzadkich. Systemy naprowadzania rakiet Patriot wymagają 12 kilogramów samaru na jednostkę. Okręty podwodne klasy Virginia używają 4,2 tony neodymu w silnikach elektrycznych. Departament Obrony utrzymuje strategiczne rezerwy tych materiałów, ale wystarczą one jedynie na 18 miesięcy intensywnego konfliktu.
Poszukiwanie alternatywnych źródeł
Zerwanie majowego porozumienia zmusiło USA do przyspieszonego poszukiwania alternatywnych dostawców metali ziem rzadkich. Australijska firma Lynas Corporation, druga co do wielkości producentka na świecie, otrzymała amerykańskie zamówienia o wartości 1,2 miliarda dolarów na dostawy w latach 2025-2027. Kanada planuje uruchomienie trzech nowych kopalni do 2028 roku w ramach partnerstwa strategicznego z Waszyngtonem. Brazylia rozważa reaktywację złóż w stanie Minas Gerais, zamkniętych z powodów środowiskowych w 2019 roku.
Problemem pozostaje czas potrzebny na budowę alternatywnych łańcuchów dostaw. Eksploatacja nowych złóż metali ziem rzadkich wymaga 7-10 lat od rozpoczęcia prac geologicznych do pierwszej dostawy komercyjnej. Dodatkowo proces rafinacji jest niezwykle skomplikowany i wymaga wyspecjalizowanej wiedzy, którą obecnie posiadają głównie chińskie firmy. Amerykańskie koncerny technologiczne zgromadzą zapasy na 6-9 miesięcy, ale to może okazać się niewystarczające w przypadku przedłużającej się wojny handlowej.
Konsekwencje gospodarcze dla obu krajów
Powrót do pełnych ceł oznacza dramatyczne pogorszenie sytuacji gospodarczej po obu stronach Pacyfiku. Amerykańscy konsumenci ponownie odczują wzrost cen elektroniki, odzieży i artykułów gospodarstwa domowego. Analitycy Goldman Sachs szacują, że przywrócenie ceł na poziomie 145 procent podniesie inflację w USA o 1,2-1,8 punktu procentowego w drugiej połowie 2025 roku. Szczególnie dotkliwe będą podwyżki cen smartfonów (średnio o 380 dolarów), laptopów (o 240 dolarów) i pojazdów elektrycznych (o 4200 dolarów).
Sektor rolny ponownie stanie się główną ofiarą chińskich retorsji. Pekin już zapowiedział przywrócenie ceł na amerykańską soję (130 procent), kukurydzę (95 procent) i wieprzowinę (110 procent). Amerykańska Federacja Biur Rolniczych szacuje, że straty eksporterów mogą osiągnąć 12 miliardów dolarów rocznie. Szczególnie ucierpią farmerzy z Iowa, Illinois i Nebraski, którzy w 67 procentach uzależnieni są od eksportu do Chin. Tysiące gospodarstw rolnych może zostać zmuszonych do ogłoszenia bankructwa.
Przemysł motoryzacyjny stoi przed perspektywą największego wstrząsu od czasów kryzysu finansowego z 2008 roku. Niedobór metali ziem rzadkich może zmusić General Motors, Ford i Chryslera do ograniczenia produkcji pojazdów elektrycznych o 30-40 procent. Tesla planuje przeniesienie części produkcji do Meksyku i Kanady, aby ominąć amerykańskie cła na chińskie komponenty. Związki zawodowe ostrzegają przed utratą 180 tysięcy miejsc pracy w sektorze motoryzacyjnym do końca 2025 roku.
Wpływ na chińską gospodarkę
Chiny również poniosą znaczące straty ekonomiczne w wyniku przedłużającej się wojny handlowej. Eksport do USA, mimo spadku z 18 do 12 procent całkowitej wymiany w ostatnich latach, pozostaje krytyczny dla wielu sektorów. Chińscy producenci elektroniki, tekstyliów i zabawek już sygnalizują problemy z rentownością w obliczu amerykańskich ceł. Firma Foxconn, główny dostawca Apple, rozważa przeniesienie 40 procent produkcji do Wietnamu i Indii, co oznacza utratę 200 tysięcy miejsc pracy w chińskich fabrykach.
Szczególnie wrażliwy jest sektor technologiczny, który w 35 procentach uzależniony jest od eksportu do USA. Huawei, Xiaomi i inne chińskie koncerny mogą zostać odcięte od amerykańskich półprzewodników i oprogramowania, co ograniczy ich zdolność do konkurowania na rynkach globalnych. Rząd w Pekinie przygotowuje pakiet stymulacyjny o wartości 850 miliardów juanów, aby zrekompensować straty w eksporcie poprzez zwiększenie konsumpcji wewnętrznej.
Globalne reperkusje i reakcje sojuszników
Konflikt celny USA-Chiny wywiera destabilizujący wpływ na całą gospodarkę światową. Unia Europejska znalazła się w szczególnie trudnej sytuacji – z jednej strony popiera amerykańskie postulaty dotyczące uczciwej konkurencji, z drugiej obawia się utraty dostępu do chińskich rynków. Niemcy, których eksport do Chin wynosi 106 miliardów euro rocznie, lobbują za dyplomatycznym rozwiązaniem sporu. Francja i Włochy są bardziej skłonne do poparcia amerykańskich sankcji, licząc na zwiększenie własnego eksportu do USA.
Japonia i Korea Południowa, jako sojusznicy USA w regionie Azji-Pacyfiku, formalnie wspierają amerykańską pozycję, ale jednocześnie próbują utrzymać dobre relacje handlowe z Chinami. Premier Japonii Fumio Kishida zaproponował się jako mediator w sporze, oferując Tokio jako miejsce ewentualnych negocjacji. Korea Południowa koncentruje się na zabezpieczeniu dostaw metali ziem rzadkich, podpisując długoterminowe kontrakty z australijskimi i kanadyjskimi dostawcami.
Kraje rozwijające się starają się wykorzystać amerykańsko-chiński konflikt do własnych korzyści. Wietnam odnotował 34-procentowy wzrost eksportu do USA w pierwszej połowie 2025 roku, przejmując zamówienia od chińskich producentów. Indie negocjują z amerykańskimi firmami technologicznymi przeniesienie produkcji z Chin. Meksyk buduje nowe fabryki komponentów elektronicznych, liczą na skorzystanie z umowy USMCA. Ta dywersyfikacja łańcuchów dostaw może trwale zmienić mapę światowego handlu.
Perspektywy wielostronnego rozwiązania
Organizacja Światowego Handlu próbuje mediować w sporze, ale jej możliwości są ograniczone. Mechanizm rozstrzygania sporów WTO jest sparaliżowany od 2019 roku z powodu amerykańskiego wetowania nominacji nowych sędziów. Dyrektor generalny Ngozi Okonjo-Iweala wezwała do „powrotu do multilateralizmu”, ale jej apele spotykają się z ograniczonym odzewem. G20 planuje nadzwyczajny szczyt poświęcony wojnie handlowej na początku lipca 2025 roku, ale eksperci są sceptyczni co do możliwości wypracowania wiążących ustaleń.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł, że przedłużająca się wojna handlowa może doprowadzić do „fragmentacji gospodarki światowej” na bloki gospodarcze. Scenariusz taki oznaczałby podział na amerykańską strefę wpływów (obejmującą Kanadę, Meksyk, części Ameryki Południowej i sojuszników w Azji) oraz chińską (z Rosją, Iranem i częścią Afryki). Europa mogłaby zostać zmuszona do wyboru strony, co oznaczałoby koniec globalizacji w dotychczasowej formie.
Ekonomiczne koszty konfliktu celnego przekraczają już 200 miliardów dolarów rocznie dla gospodarki światowej. Jeśli obecna eskalacja będzie kontynuowana, straty mogą osiągnąć 500 miliardów do końca dekady. Historia pokazuje, że wojny handlowe rzadko mają zwycięzców – doświadczenia z lat trzydziestych XX wieku dowodzą, że protekcjonizm prowadzi do pogłębienia kryzysów gospodarczych i politycznej niestabilności. Przywództwo światowe stoi przed wyzwaniem znalezienia drogi wyjścia z obecnego impasu, zanim szkody staną się nieodwracalne.
Konflikt celny USA-Chiny wymknął się spod kontroli i przekształcił w strategiczną rywalizację o dominację technologiczną.