Home Wiadomości I Ty możesz zostać ekspertem d/s pomocy frankowiczom. Sprawdź, jak zarabia się miliony na cudzej szkodzie

I Ty możesz zostać ekspertem d/s pomocy frankowiczom. Sprawdź, jak zarabia się miliony na cudzej szkodzie

dodał Bankingo

Polacy, którzy planują sądzenie się z bankiem o kredyt frankowy, często szukają pomocy prawnej blisko domu: w lokalnej kancelarii, która ogłasza w sieci, że prowadzi tego typu sprawy lub oferuje wsparcie frankowiczom chcącym wstąpić na drogę sądową. Rozpoczęcie współpracy z kancelarią blisko domu wydaje się kredytobiorcy racjonalną decyzją – wiele osób wciąż nieufnie podchodzi do korzystania ze specjalistycznych usług na odległość. Ta z pozoru sensowna taktyka może okazać się zgubna, zwłaszcza w przypadku frankowiczów mieszkających poza stolicami województw, czyli wszędzie tam, gdzie wyspecjalizowanych we frankach kancelarii adwokackich po prostu nie ma. Kto w takim razie ogłasza się w powiatach jako ekspert od unieważniania kredytów frankowych? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

  • W Polsce działają już setki, jeśli nie tysiące podmiotów promujących się jako wyspecjalizowane w pomocy frankowiczom. Ledwie nikły procent to doświadczone w temacie kancelarie adwokackie i radcowskie
  • Szczególnie w małych miejscowościach rynek „pomocy frankowiczom” zdominowany jest przez handlowców, współpracujących na stałe z pseudokancelariami, czyli spółkami z o.o. i S.A., które same pośredniczą w kojarzeniu ofiar procederu frankowego z wybranymi przez siebie prawnikami, zwykle nieposiadającymi stosownej praktyki w obszarze kwestionowania kredytów frankowych
  • Współpraca z handlowcem reprezentującym pseudokancelarię zwykle nie wiąże się z żadną opłatą wstępną, co jest kuszące dla wielu frankowiczów pozostających w trudnej sytuacji finansowej. Te osoby nie wiedzą, że końcowe rozliczenie takiej współpracy będzie znacznie bardziej kosztowne niż w najlepszych kancelariach prawnych na rynku
  • Kredytobiorca, który chce pozwać swój bank o nieważność umowy frankowej, powinien unikać lokalnych handlowców i pseudokancelarii, bo współpracując z nimi opłaca nie tylko faktyczną opiekę prawną, ale i składa się na wynagrodzenie pośrednika. Znacznie tańszym i lepszym rozwiązaniem jest samodzielne wybranie pełnomocnika.

„Eksperci” od kredytów frankowych działają już niemal w każdym powiecie. Ich wiedza prawna jest jednak znikoma

W latach 2004-2008 kredyty frankowe były jednymi z popularniejszych produktów finansowych na rynku. Zaciągano je nie tylko w Warszawie i innych stolicach województw, ale również w mniejszych miastach czy po prostu na szeroko rozumianej prowincji. Teraz osoby, które za frankowy kredyt kupiły nieruchomość poza dużym ośrodkiem miejskim, tak samo pragną uwolnić się od abuzywnego zobowiązania jak te, które stały się „szczęśliwymi” posiadaczami hipoteki w Warszawie.

O ile jednak warszawiak ma bezpośredni dostęp do najlepszych kancelarii adwokackich i radcowskich w Polsce, o tyle już mieszkaniec małej miejscowości na prawach powiatu zwykle szuka pomocy prawnej blisko domu. Liczy, że w ten sposób zapłaci za opiekę prawną mniej niż gdyby zdecydował się na współpracę ze znanym w branży nazwiskiem, autorytetem, który w obronie frankowiczów występuje nawet w mediach, polemizując z tezami stawianymi przez banki.

Na potrzeby takiego klienta odpowiadają różnego rodzaju firmy reklamujące się jako świadczące „pomoc frankowiczom”. Chodzi już nie tylko o pseudokancelarie, czyli spółki z o.o. i S.A. działające na masową skalę w mediach głównego nurtu, ale także małe, czasem nawet jednoosobowe podmioty działające na skalę lokalną. To tzw. handlowcy, którzy mianują się dumnie właścicielami „kancelarii odszkodowawczych”.

Zwykle nie mogą się pochwalić ani ukończeniem studiów prawniczych, ani uprawnieniami do wykonywania zawodu adwokata czy radcy prawnego. Takie osoby działają prężnie w social mediach, gdzie kreują się na ekspertów od kredytów frankowych. Dzięki bezpośredniemu marketingowi są znacznie bliżej ludzi niż wielkie korporacje, które stawiają raczej na reklamę ogólnopolską, na którą chętniej nabierają się mieszkańcy dużych miast niż kredytobiorcy z prowincji, chcący, aby przedstawiciel firmy umówił się z nimi osobiście i twarzą w twarz wyjaśnił wszystkie zagadnienia związane z pozwem.

Na tej potrzebie żerują więc mali, ale bardzo sprytni przedsiębiorcy, dla których „pomoc frankowiczom” często jest działalnością dodatkową. Przeważnie prowadzą oni inne biznesy – biura nieruchomości, agencje ubezpieczeniowe, kancelarie odszkodowawcze, a „kancelaria frankowa” jest idealnym rozwinięciem bieżącej oferty, gdyż jej usługi często są skierowane do tej samej grupy klientów.

Jak odbywa się taka współpraca? Zwykle schemat jest podobny:

  • frankowicz trafia na stronę lub fanpage lokalnego „eksperta” ds. kredytów frankowych i nawiązuje z nim kontakt
  • ów „ekspert” okazuje się niezwykle życzliwą i chętną do pomocy osobą, która proponuje współpracę na bardzo preferencyjnych warunkach. Zwykle kredytobiorca nie musi nic płacić za rozpoczęcie współpracy. Poniesie koszty tylko w przypadku wygrania sprawy – w razie przegranej kancelaria bierze wszystkie opłaty na siebie
  • frankowicz zachwycony perspektywą „zerowego ryzyka” podpisuje umowę pełnomocnictwa. Zwykle nie zwraca uwagi na to, ile wyniesie honorarium kancelarii w przypadku wygranej. A może ono wynieść nawet kilkadziesiąt procent od korzyści uzyskanych przez kredytobiorcę w wyniku wygranej
  • po podpisaniu umowy sprawa jest przekazywana do pseudokancelarii prowadzonej w formie spółki z o.o. czy S.A. (obie te formy prawne łączy ograniczona odpowiedzialność wobec klienta). Przeważnie taki podmiot jest zarejestrowany w Warszawie lub innym dużym mieście, a zatem klient, który chciał uniknąć zlecania swojej sprawy kancelarii z drugiego końca Polski, i tak będzie reprezentowany przez prawnika, z którym osobiście się nie spotka
  • warto wspomnieć, że kredytobiorca nawiązujący współpracę w takim modelu nie ma możliwości indywidualnego wyboru konkretnego adwokata czy radcy prawnego, który będzie reprezentował go w sądzie. Nie ma też możliwości weryfikacji, czy ów prawnik ma w ogóle poparte sukcesami doświadczenie w prowadzeniu takich spraw
  • finalnie frankowicz jest reprezentowany przez „fabrykę pozwów”, która po wygraniu dla niego sprawy zainkasuje wynagrodzenie stanowiące wielokrotność honorarium pobieranego przez renomowanego adwokata lub radcę prawnego, ściśle wyspecjalizowanego w prowadzeniu sporów z bankami. Godząc się na wysoką premię za sukces, klient płaci więc za pośrednictwo w wyborze prawnika oraz za obsługę przez lokalnego handlowca.

Co może spotkać frankowicza, który podpisze umowę z lokalnym „ekspertem”

Jakie zagrożenia czyhają na frankowicza, który podejmie współpracę w opisanym modelu? Prócz przepłacenia za opiekę prawną musi liczyć się z tym, że w przypadku błędów popełnionych przez pełnomocnika prawnego najprawdopodobniej nie będzie w stanie wyegzekwować od firmy jakiegokolwiek odszkodowania. Podmiot jest prowadzony jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, ma minimalny kapitał zakładowy i w świetle polskiego prawa bardzo trudno pociągnąć jego właścicieli do osobistej odpowiedzialności majątkowej za spowodowane szkody.

Kolejnym kontrowersyjnym aspektem takiej współpracy jest to, w jaki sposób konstruowane są umowy z klientami. Pseudokancelarie, z którymi współpracują lokalni „eksperci” ds. kredytów frankowych, zwykle upierają się przy pośredniczeniu w rozliczeniach banku z kredytobiorcą, gdy umowa zostanie uznana przez sąd za prawomocnie nieważną. To groźne dla kredytobiorcy, bo prowadzi do sytuacji, w której należne mu środki zasądzone wyrokiem wpierw spływają od banku na konto kancelarii, a dopiero potem, po potrąceniu honorarium, zostają przekazane na indywidualny rachunek klienta. 

Problem powstanie, gdy taka firma, nim rozliczy się z klientem, zostanie objęta postępowaniem restrukturyzacyjnym. Wówczas odzyskanie od niej jakichkolwiek środków może być bardzo trudne i czasochłonne, a przede wszystkim stresujące. Stres będzie jeszcze większy, jeśli sąd zasądzi rozliczenia stron nieważnej umowy w oparciu o teorię dwóch kondykcji, a żadna ze stron nie podniesie zarzutu potrącenia. Skrajny scenariusz jest taki, że bank przeleje kancelarii należne środki (sumę rat wpłaconych przez klienta w ramach nieważnej umowy), a ta nie rozliczy się z klientem. Klient z kolei będzie zobligowany do rozliczenia się z bankiem z użyczonego mu kapitału. To oczywiście najbardziej negatywny z możliwych scenariusz, mało prawdopodobny, ale nie niemożliwy. Warto go wziąć pod uwagę, bo w ostatnich latach dochodziło już do restrukturyzacji i niewypłacalności po stronie dużych „kancelarii odszkodowawczych”, które później zalegały swoim klientom miliony złotych. 

Jak ustrzec się przed tym scenariuszem? Najlepiej omijać i lokalnych „ekspertów” frankowych, i pseudokancelarie frankowe czy odszkodowawcze szerokim łukiem. Chcąc unieważnić kredyt frankowy, konsument powinien poszukać kancelarii adwokackiej lub radcowskiej (czyli takiej prowadzonej przez adwokatów, radców prawnych, których nazwiska widnieją w jej szyldzie) wyspecjalizowanej w unieważnianiu kredytów frankowych, tzn. mającej na tym polu przynajmniej 7-8 lat doświadczenia. Taka kancelaria powinna mieć już przynajmniej kilkaset zwycięstw w sprawach przeciwko bankom, które oczywiście są należycie udokumentowane i opisane na jej stronie.

Odległość kancelarii od miejsca zamieszkania kredytobiorcy nie powinna mieć żadnego znaczenia. Zarówno analiza dokumentów, podpisanie umowy jak i wszelkie konsultacje w sprawie mogą się odbyć zdalnie, bez żadnej straty na jakości obsługi. Co więcej, znaczna część rozpraw sądowych o franki odbywa się obecnie online, bez potrzeby osobistego stawiennictwa na sali sądowej. To kolejny argument za tym, by nie przywiązywać uwagi do miasta, w którym swoją siedzibę ma wybrana kancelaria. Taki podmiot, jeśli jest dobry w tym, co robi, i tak prowadzi sprawy w całym kraju i zapewne wygrywał już w sądzie, do którego przyporządkowany jest kredytobiorca z uwagi na właściwość miejscową.

Dobry, doświadczony adwokat lub radca prawny nie oferuje wprawdzie poprowadzenia sprawy za „zero złotych”, jednak łącznie koszt współpracy z nim jest niższy niż w pseudokancelarii. Dzieje się tak dlatego, że premia za sukces w kancelarii adwokackiej jest znacznie niższa niż w spółkach z o.o., które działają w sposób nieetyczny i pobierają wynagrodzenie nieadekwatne do nakładu pracy włożonego w sprawę klienta. Lepiej więc od początku zainwestować w dobrego prawnika i później uczciwie rozliczyć się z nim z wyniku sprawy niż powierzać swój finansowy los spółce z o.o., która na końcu wystawi klientowi rachunek opiewający na dziesiątki czy nawet setki tysięcy złotych.

Mamy coś, co może Ci się spodobać

Bankingo.pl

Bankingo to portal dostarczający najnowsze i najważniejsze wiadomości prawo- ekonomiczne. Nasza misja to dostarczenie najbardziej wartościowych informacji w przystępnej formie jak najszybciej to możliwe.

Kontakt:

redakcja@bankingo.pl

Wybór Redakcji

Ostatnie artykuły

© 2024 Bankingo.pl – Portal prawno-ekonomiczny. Wykonanie