Od 5 kwietnia 2025 roku Stany Zjednoczone wdrożyły jedne z największych podwyżek ceł od dekad, które – według prezydenta Donalda Trumpa – mają zasilić budżet krajowy znacznymi wpływami. Mimo imponujących deklaracji o rekordowych dochodach z ceł, eksperci ekonomiczni wskazują na ryzyko negatywnych skutków gospodarczych, takich jak wzrost inflacji i zakłócenia w globalnych łańcuchach dostaw. Czy faktycznie cła w USA przyniosą oczekiwane korzyści, czy raczej obciążą portfele konsumentów i przedsiębiorstw?
To musisz wiedzieć | |
---|---|
Co oznaczają nowe cła w USA w 2025? | Wprowadzono podstawową stawkę 10% na import oraz wyższe taryfy dla wybranych krajów, np. 54% dla Chin. |
Jakie są rzeczywiste wpływy z ceł do budżetu USA? | Wpływy wynoszą około 15 mld USD w pierwszych dwóch tygodniach kwietnia, mniej niż deklarowane 2 mld USD dziennie. |
Jakie skutki mają cła dla konsumentów i gospodarki? | Podwyżki ceł podnoszą ceny importowanych towarów, przyczyniają się do inflacji oraz mogą powodować utratę miejsc pracy. |
Spis treści:
Najważniejsze fakty: Nowe cła w USA
W kwietniu 2025 roku Stany Zjednoczone wprowadziły nową politykę celną obejmującą szeroki zakres podwyżek taryf celnych. Podstawowa stawka wynosi teraz 10% na wszystkie importowane towary. Jednak dla wybranych krajów stawki są znacznie wyższe. Chiny objęto taryfą sięgającą aż 54%, wynikającą z połączenia wcześniejszych ceł (20%) z nowymi podwyżkami (34%). Unia Europejska musi liczyć się z cłem na poziomie około 20%, a Indie, Wietnam i Tajwan odpowiednio z taryfami od 26% do nawet 46%.
Dodatkowo od początku kwietnia obowiązuje podatek celny w wysokości 25% na samochody oraz części motoryzacyjne importowane do USA. Zniesiono także zwolnienie celne dla przesyłek o wartości poniżej 800 dolarów z Chin, co skutkuje naliczeniem opłat celnych nawet przy niewielkich zakupach e-commerce. Tak szerokie zmiany mają bezpośredni wpływ zarówno na budżet państwa, jak i na amerykańskich konsumentów.
Rzeczywiste wpływy do budżetu z tytułu nowych ceł są jednak niższe niż oficjalne zapowiedzi administracji. W pierwszych dwóch tygodniach kwietnia Departament Skarbu USA odnotował około 15 miliardów dolarów dochodu celnego, co przekłada się na średnio nieco ponad 900 milionów dolarów dziennie. To znacznie mniej niż ogłaszane przez prezydenta Trumpa dwa miliardy dolarów dziennie. Eksperci wskazują więc na rozbieżność między zapowiedziami a realnymi efektami fiskalnymi nowych taryf.
Kontekst: Dlaczego teraz?
Nowe cła nie pojawiły się nagle – są efektem stopniowej eskalacji działań administracji Trumpa rozpoczętej już na początku roku. W lutym wprowadzono pierwsze znaczące taryfy celne sięgające 25% na stal i aluminium pochodzące głównie z Europy, Kanady i Meksyku. W marcu rozszerzono tę politykę o kolejne produkty importowane z Chin, uzasadniając to walką z nielegalnym handlem narkotykami oraz potrzebą ochrony amerykańskiego rynku.
Obecne podwyżki są trzecim etapem tej polityki i charakteryzują się uniwersalnym podejściem – podstawowa stawka obowiązuje niemal wszystkie kraje importujące towary do USA. Historyczne porównania pokazują, że średnia stawka celna wzrosła z około 2% do ponad 22%, co jest najwyższym poziomem od czasów ustawy Smoota-Hawleya z lat trzydziestych XX wieku. Tamta ustawa przyczyniła się do pogłębienia Wielkiego Kryzysu gospodarczego, co stanowi ważną przestrogę dla współczesnej polityki handlowej.
Perspektywy: Dochody versus koszty gospodarcze
Administracja Białego Domu argumentuje, że nowe cła przyniosą szereg korzyści ekonomicznych. Po pierwsze, prognozuje się, że dochody z taryf mogą osiągnąć sumę nawet blisko czterech bilionów dolarów w ciągu najbliższej dekady, co miałoby znacząco zasilić budżet federalny. Po drugie, rząd liczy na repatriację produkcji – firmy zapowiadają przeniesienie części swoich fabryk do USA w celu uniknięcia wysokich ceł. Wreszcie działania te mają ograniczyć deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych wobec głównych partnerów, takich jak Chiny czy Unia Europejska.
Z drugiej strony ekonomiści wskazują na liczne zagrożenia i ograniczenia tych założeń. Po uwzględnieniu negatywnych skutków gospodarczych oraz odwetowych taryf ze strony innych państw realny wzrost dochodów netto może być o ponad połowę niższy niż prognozowany przez administrację – szacuje się go na około półtora biliona dolarów w ciągu dekady. Wzrastająca inflacja już odbija się na cenach wielu produktów – samochody zdrożały średnio o kilkanaście procent, żywność o kilka punktów procentowych.
Dodatkowo sektor motoryzacyjny grozi utrata nawet kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy do końca roku. Ekspert Steve Englander zauważa, że wpływy fiskalne są niewystarczające wobec rosnących kosztów dla konsumentów i przedsiębiorstw oraz że potencjalne odwetowe działania Chin mogą sparaliżować eksport kluczowych produktów amerykańskich, takich jak soja czy półprzewodniki.
Wpływ na konsumentów i przedsiębiorstwa
Cła w USA przekładają się bezpośrednio na wzrost cen towarów importowanych dostępnych dla przeciętnego konsumenta. Przykładowo samochody sprowadzane z Europy mogą być droższe nawet o kilkanaście tysięcy złotych. Zakupy online z popularnych platform e-commerce również nie pozostaną bez zmian – paczka o wartości dwustu złotych z Chin może kosztować około dwustu sześćdziesięciu złotych po doliczeniu ceł i podatków.
Żywność również ucierpi – awokado importowane z Meksyku zdrożeje średnio o ponad czternaście procent, a sery takie jak włoski Parmigiano-Reggiano mogą kosztować nawet o ponad dwadzieścia procent więcej niż dotychczas. Dla wielu gospodarstw domowych oznacza to dodatkowe obciążenia finansowe rzędu ponad tysiąca dolarów rocznie tylko ze względu na podatek pośredni wynikający z ceł.
Małe firmy e-commerce również znajdują się pod presją zmian w przepisach dotyczących zwolnień celnych i limitów wartości przesyłek bezcłowych. Zniesienie zwolnienia de minimis uderza szczególnie dotkliwie w te przedsiębiorstwa, które polegały na tanich przesyłkach zagranicznych jako przewadze konkurencyjnej.
Przyszłość: Co nas czeka?
Krótkoterminowe prognozy wskazują na dalszy wzrost inflacji w Stanach Zjednoczonych – eksperci przewidują wskaźnik inflacji przekraczający pięć procent jeszcze przed końcem roku. Jednocześnie Unia Europejska zapowiedziała odwetowe taryfy celne obejmujące amerykańskie produkty takie jak bourbon czy odzież dżinsowa oraz filmy produkcji Hollywood.
W perspektywie średnioterminowej spodziewane jest przesunięcie europejskich fabryk motoryzacyjnych poza granice UE – część produkcji może zostać przeniesiona do krajów takich jak Turcja czy Maroko. Ponadto wartość chińskiego juana może spaść nawet o kilkanaście procent w odpowiedzi na subsydia eksportowe wspierające tamtejsze firmy i niwelujące przewagę taryfową USA.
Długoterminowo istnieje ryzyko eskalacji konfliktu handlowego między największymi gospodarkami świata. Historia pokazuje, że podobne działania sprzed niemal stu lat doprowadziły do poważnego kryzysu gospodarczego globalnej skali. Obecna sytuacja jest bardziej skomplikowana ze względu na powiązania technologiczne i rolę innowacji – toczy się walka o kontrolę nad technologiami przyszłości oraz zieloną transformacją przemysłu.
Podsumowanie
Cła w USA stanowią obecnie jedno z najważniejszych narzędzi polityki handlowej administracji Trumpa. Choć ich celem jest zwiększenie dochodów państwa oraz ochrona rodzimego przemysłu przed nieuczciwą konkurencją, rzeczywiste efekty okazują się bardziej skomplikowane. Wysokie taryfy prowadzą do wzrostu cen dla konsumentów oraz generują ryzyko spowolnienia gospodarczego poprzez utratę miejsc pracy i zakłócenia globalnych sieci dostaw.
Z perspektywy historycznej należy podejść ostrożnie do założeń opartych wyłącznie na zwiększeniu wpływów fiskalnych poprzez cła – doświadczenia sprzed niemal stu lat pokazują potencjalne pułapki takiej strategii. Przedstawione dane sugerują konieczność rozważnego balansowania interesami fiskalnymi oraz stabilnością gospodarczą kraju i całego świata.
Pytanie otwarte brzmi: czy polityka celna USA stanie się inspiracją do reform globalnego handlu czy raczej przyczyni się do eskalacji napięć i wzrostu kosztów życia zwykłych ludzi? Odpowiedź przyniosą kolejne miesiące obserwacji skutków tych decyzji.