Zmiana rządu to dla banków idealna okazja by po raz kolejny podjąć próbę przekonania rządzących do przyjęcia ustawy frankowej, jednak wszystko wskazuje na to, że i tym razem banki nie znajdą sprzymierzeńca w swoich działaniach. O tym jak wielki problem stanowią dla banków kredyty frankowe, a właściwie to, że kredytobiorcy je kwestionują i dochodzą swoich praw na drodze sądowej, instytucje kredytowe podkreślają od dawna i za każdym razem, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE ma wydać istotne dla tego rodzaju spraw rozstrzygnięcie, „straszą” że sektor się załamie, jeżeli orzeczenie nie będzie dla banków korzystne. Najczarniejsze scenariusze przedstawiane przez banki jednak do tej pory, nawet w minimalnym zakresie się nie spełniły, a konkluzja jest taka, że banki zawsze grożą upadłością, gdy okazuje się, że muszą działać uczciwie i zgodnie z obowiązującymi przepisami.
Spis treści:
Katastrofa, która się nie wydarzyła.
W minionym roku Trybunał Sprawiedliwości UE wydał kilka istotnych dla frankowiczów orzeczeń, jednak to wyrok dotyczący wynagrodzenia dla banków za korzystanie z udostępnionego kapitału kredytu wzbudził najwięcej emocji i był najbardziej wyczekiwany.
Już na kilka miesięcy przed wydaniem wspomnianego rozstrzygnięcia, na temat jego możliwych konsekwencji wypowiadał się Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, a to jaką kreślił przyszłość w przypadku korzystnego dla frankowiczów orzeczenia można określić jednym słowem- katastrofa. Szef KNF wskazywał, iż pozbawienie banków możliwości dochodzenia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiania stabilności polskiego systemu finansowego, a w wysoce prawdopodobnym scenariuszu, nawet do jego załamania. Koszty dla całego sektora wyniosłyby wówczas około 100 mld zł, więc konsekwencje dla całego systemu bankowego oraz dla gospodarki, byłyby dramatyczne.
Na powyższym Przewodniczący Nadzoru nie skończył, w jego ocenie „Odmowa przyznania bankowi wynagrodzenia stanowiłaby dodatkową, poza wszystkimi skutkami unieważnienia umowy, niewynikającą z przepisów dyrektywy 93/13 sankcję „darmowego kredytu”, wykraczającą poza to, czego wymaga zasada skuteczności dyrektywy. Naruszałaby ona także uznane w prawie unijnym zasady proporcjonalności oraz sprawiedliwości. Pozostawałaby również w sprzeczności z naturą stosunku, w ramach którego dochodzi do udostępnienia przez bank kapitału na rzecz kredytobiorcy”.
Reasumując, w opinii Szefa KNF orzeczenie stwierdzające brak roszczeń po stronie banków o zapłatę wynagrodzenia, w przypadku unieważnienia zawartej umowy kredytowej, będzie niesprawiedliwe i będzie stanowić tak duże obciążenie finansowe, że system najpewniej sobie z nim nie poradzi.
Argumenty podnoszone przez KNF nie znalazły jednak aprobaty w Trybunale Sprawiedliwości UE i 15 czerwca 2023 r. wydany został wyrok w którym TSUE uznał, że banki nie mogą domagać się wynagrodzenia za korzystanie z udostępnionego kapitału kredytu, lecz po stronie kredytobiorców takie roszczenia są uzasadnione. Tym samym więc, spełnił się największy koszmar Szefa KNF, jednak po pół roku od wydania przez TSUE przedmiotowego wyroku, nikt już nawet nie pamięta o wszystkich negatywnych konsekwencjach przed którymi przestrzegał Nadzór, gdyż wyrok ten wcale nie złamał polskiego systemu bankowego i nawet za bardzo na niego wpłynął. Po raz kolejny okazało się więc, że banki straszą upadłością na wyrost, lecz co ciekawe, dzieje się to zawsze wtedy, gdy muszą być uczciwe i gdy mają uczciwie zarabiać, przerażające jest więc to, w jaki sposób działa system bankowy w Polsce.
Nie upadają, lecz odnotowują rekordowe zarobki.
Banki wskazują, iż obok spraw frankowych, duże obciążenie stanowią dla nich również wakacje kredytowe, jednak dane opublikowane przez Narodowy Bank Polski jasno pokazują, że instytucje kredytowe dawno tak dobrze nie zarabiały.
Na początku stycznia br. NBP opublikował dane o sytuacji finansowej banków, i choć spodziewano się dobrych wyników, nikt nie zakładał, że będą aż tak dobre. Po listopadzie 2023 r. zysk netto sektora wyniósł 27 mld 557 mln zł, natomiast rok wcześniej, w analogicznym okresie, sięgał nieco ponad 12,9 mld zł. Z dalszych informacji wynika, że na koniec listopada br. przychody odsetkowe banków wyniosły prawie 154,6 mld zł, podczas gdy rok wcześniej było to blisko 105,4 mld zł, z kolei koszty odsetkowe po listopadzie sięgały prawie 65,8 mld zł (rok wcześniej – 37,7 mld zł). Tym samym więc, przychody banków z opłat i prowizji w okresie od stycznia do listopada 2023 r. sięgnęły nieco ponad 23,1 mld zł.
Co istotne, w drugiej połowie ubiegłego roku Rada Polityki Pieniężnej nareszcie, po dłuższym czasie, dokonała pierwszych obniżek stóp procentowych, a mimo to, wynik odsetkowy banków w listopadzie 2023 r. był rekordowy, natomiast zyski roczne całego sektora są dwukrotnie wyższe niż przed pandemią i zawiązywaniem rezerw finansowych na procesy frankowe.
Nowy rząd nie pomoże bankom.
Niewątpliwie banki miały nadzieję, iż nowy rząd pomoże im wdrożyć systemowe rozwiązania dotyczące kredytów frankowych, kredytodawcom od dawna bowiem marzy się ustawa frankowa, wszystko jednak wskazuje na to, że o jakimkolwiek wsparciu banki mogą zapomnieć. Jak to banki mają w zwyczaju, tym razem również straszą, że brak właściwej reakcji może spowodować, że na szeroką skalę kwestionowane będą także kredyty złotówkowe i gotówkowe, co grozić będzie załamaniem systemu, jednak już tak wiele razy banki mówiły o konieczności interwencji i pomocy, choć bez niej doskonale sobie radzą, że ich prognozy mało kto uznaje za wiarygodne.
Bankowcom nie pomaga również fakt, iż nowym Ministrem Sprawiedliwości jest były Rzecznik Praw Obywatelskich, który czynnie działał na rzecz frankowiczów piastując tą funkcję, banki nie mogą więc liczyć na wiele, i wręcz obawiają się jak dalej sytuacja się rozwinie. Na ten moment, jedynym sprzymierzeńcem banków jest były pracownik PKO BP czyli Szef KNF, i praktyczne pewne jest, że nowy rząd nie będzie ryzykował utraty zaufania społecznego, a stanie się tak, jeśli udzieli poparcia bankom w walce z obywatelami.
Celem banków jest jak najtańsze zakończenie problemu frankowe, dlatego teraz tak bardzo naciskają na ustawę i usilnie namawiają kredytobiorców do podpisywania ugód, gdy jednak to banki w sądach wygrywały większość procesów, wówczas banki nie były przychylne wprowadzeniu jakichkolwiek regulacji w tym zakresie, jak i nie były chętne do zawierania ugód, widać więc, że stanowisko banków zmienia się wraz z przegrywaniem kolejnych procesów. Przez swoją pazerność banki przegapiły najlepszy moment na opanowanie kryzysu frankowego, wystarczyło bowiem wcześniej przyznać się do błędu i zaoferować frankowiczom ugody, a nie zwlekać z jakimikolwiek działaniami do momentu, aż frankowicze wypracowali w sądach bardzo silną pozycję, gdyż teraz kredytobiorcy nie potrzebują „łaski” banków, bo bardzo dobrze sobie sami radzą. Kryzys frankowy to wina tylko i wyłącznie banków, więc to banki muszą wziąć pełną odpowiedzialność za swoje działania.