Obecnie najwięcej mówi się o walce o sprawiedliwość przy kredytach frankowych, ale właśnie sąd wydał prawomocne orzeczenie odnośnie do kredytów hipotecznych starszych od frankowych. Chodzi o wyrok w sprawie kredytu hipotecznego nazywanego „Alicja”, a który jako produkt bankowy sprzedawał bank PKO BP w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Sąd prawomocnie uznał, że umowa tego kredytu jest nieważna.
Spis treści:
Pozwy przed sądami odnośnie do kredytów hipotecznych
Sądy są obecnie wręcz zawalone pozwami przeciwko bankom, które udzieliły kredytów frankowych, ale widać już pierwsze oznaki niezadowolenia i pozywania banków także odnośnie do umów w złotówkach, a podważające wskaźnik WIBOR jako odpowiedzialny za wyznaczanie oprocentowania kredytu. O „Alicji” mało kto dziś pamięta, chociaż był to jeszcze gorszy kredyt hipoteczny od wymienionych.
Obecna inflacja waha się na poziomie 17-18%, natomiast stopy procentowe NBP wynoszą 6,75%. Efektem są odsetki spłacane za kredyt w wysokości 9-10% rocznie, co wielu osobom sprawia problem z obsługą kredytu.
A teraz cofnięcie się wstecz do hiperinflacji i stóp procentowych NBP na poziomie 25%. Jak w takich warunkach zaoferować kredyt hipoteczny, gdy raty spłaty kredytu byłyby niebotyczne? Otóż PKO BP znalazł rozwiązanie pod postacią kredytu o handlowej nazwie „Alicja”. Miał to być produkt bankowy rozwiązujący problem zawirowań transformacji ustrojowej i gospodarczej.
Z pozoru wszystko grało, ponieważ klient mógł spłacać jedynie część odsetek, a niespłaconą część dopisywano do kapitału kredytu. Problem w tym, że konstrukcja tego kredytu zawierała poważną wadę, a mianowicie nie można było w nim ustalić ram czasowych spłacanego kredytu.
Bez spłaty kapitału, ale za to dwa razy więcej pieniędzy spłaconych
Pomysłodawcy„Alicji” założyli spadek inflacji i oczekiwali momentu, od którego klienci będą mogli nadpłacać raty, a tym samym spłacać pożyczony kapitał. Rzeczywistość okazała się inna. Istnieje przykład klientki PKO BP, która skorzystała z „Alicji” na poziomie 120 tys. zł. Kredyt kupiła w latach 90-tych, a do roku 2014 spłaciła dwu krotność tej kwoty. Podjęte z bankiem negocjacje zakończyły się propozycją umorzenia odsetek i rozpoczęcie spłaty kapitału na panujących warunkach rynkowych. Klientka nie zgodziła się, ale sprawa w sądzie została rozstrzygnięta na jej niekorzyść.
W kredycie „Alicja” niejasny, a tym bardziej niezrozumiały dla klientów był sposób ustalania oprocentowania. Umowa o kredyt mówiła o tzw. stopie bazowej, która była wyznaczana przez średnie oprocentowanie lokat rocznych w tych z banków, które dysponowały największymi kwotami terminowych zobowiązań wobec klientów. Przy czym nie było mowy o nazwach „owych” banków.
Sąd prawomocnie unieważnia umowę kredytu „Alicja”
Według szacunków „Alicję” sprzedano ok. 100 tys. osobom i znakomitej większości udało się z tego kredytu rozliczyć (niemal 99 proc.). Stało się tak dlatego, ze PKO BP proponował już od 2000 r. nową formułę spłaty i klienci w większości na to przystawali, nierzadko wpadając z deszczu pod rynnę, bo zamieniając „Alicję” na kredyt we frankach. Jednakże kilkaset osób ciągle jest obciążonych „Alicją”, ponieważ postanowili walczyć z bankiem w sądzie o jego unieważnienie.
Niestety natrafili oni na opór sądów, ponieważ umowy kredytowe „Alicja” były zawierane w okresie, gdy do polskiego prawa nie została jeszcze wdrożona Dyrektywa Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. Ponadto dopiero w lipcu roku 2000 weszły do prawa polskiego przepisy dotyczące niedozwolonych postanowień umownych. Nie mniej niektórym klientom PKO BP się udaje.
Kilka lat temu sąd unieważnił umowę kredytową „Alicja” i chociaż bank się odwołał, to na początku grudnia 2022 roku zapadł już wyrok prawomocny na korzyść pozywającego. W uzasadnieniu uznano m.in., że umowa kredytowa jest niezgodna z przepisami ustawy Prawo bankowe i jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego.
Konsekwencją jest wyrok bardzo korzystny dla klienta, ponieważ bank musi zwrócić całą nadpłatę ponad kapitał kredytu, czyli otrzymał kredyt za darmo. Nie jest to jednak jednoznaczne dla wszystkich osób walczących z bankiem o unieważnienie tego potworka kredytowego, chociaż została wyznaczona pewna linia orzecznictwa, która spłacającym „Alicję” może pomóc.
„Alicja” uznana za kredyt niezgodny z Prawem bankowym
Prawo Bankowe mówi – „Przez umowę kredytową bank zobowiązuje się oddać do dyspozycji kredytobiorcy na czas oznaczony w umowie określoną kwotę środków pieniężnych, a kredytobiorca zobowiązuje się do korzystania z niej na warunkach określonych w umowie, do zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu wraz z odsetkami w umownym terminie spłaty oraz do zapłaty prowizji od przyznanego kredytu”, ale to dopiero drugi w ciągu 10 lat prawomocny wyrok w sprawie tego kredytu.
Mało jest również prawdopodobne, aby wyroki w sprawie tego kuriozum, nawet gdyby zaczęły zapadać lawinowo miały wpływ na sprawy frankowe, czy ewentualnie na kwestionowanie kredytów opartych o WIBOR. W „Alicji” jest wyraźnie widoczny nieprzejrzysty sposób ustalania oprocentowania, stwierdza jeden z ekspertów, a kredyty oparte o WIBOR zasady ustalania oprocentowania są precyzyjne.
Można jedynie kwestionować jego przydatność podnosząc kwestię podatności na manipulacje, ale nikomu jeszcze nie udało się tego udowodnić, a ponadto WIBOR został zatwierdzony zarówno przez KNF, jak i europejski nadzór bankowy.
Czy Polska jest krajem złych kredytów hipotecznych?
„Alicja” jest wyrazistym przykładem kredytu hipotecznego zaoferowanego ludziom, których nie było stać na zakup mieszkania. Kredyty frankowe są również takim produktem, a dalej rozpoczęto popularyzację kredytów opartych o stawkę WIBOR. Powstaje więc pytanie, dlaczego nie rozwijano rynku kredytów o stałej stopie procentowej?
Odpowiedź tkwi w tym, że tego typu kredyty mają być relatywnie tanie, a przynajmniej dostępne większej liczbie klientów. Niestety, ale z tanimi produktami bankowymi związane jest duże ryzyko, a z racji konieczności spłacania hipoteki przez kilka dekad, podczas których zawsze występują jakieś zawirowania gospodarcze, takie ryzyko strat przeradza się zawsze w straty rzeczywiste. Tyle, że nie dla banków, ale dla ich klientów.