Pomysł, by problemy dotyczące kredytów frankowych rozwiązać za pomocą regulacji ustawowych, pojawił się już kilka lat temu, jednak nigdy nie został zrealizowany, więc frankowicze musieli radzić sobie sami. Determinacja kredytobiorców opłaciła się, obecnie w sądach toczy się kilkadziesiąt tysięcy postępowań z bankami, a roszczenia zgłaszane przez zadłużonych we frankach są uwzględniane w ponad 95 procentach, lecz na horyzoncie po raz kolejny pojawiła się wizja ustawy frankowej.
Co ciekawe, w obecnym założeniu ustawa ma pomóc przede wszystkim bankom, a pracuje nad nią sama Komisja Nadzoru Finansowego, powstaje więc pytanie dlaczego organy państwowe aktywnie nie działały, gdy to kredytobiorcom działa się krzywda, lecz teraz podejmują inicjatywy, gdy frankowicze skutecznie egzekwują swoje prawa? Banki proponowanym rozwiązaniom oczywiście mocno kibicują, gdyż nowe regulacje mają zabezpieczać przede wszystkim ich interesy, lecz znowu kosztem kredytobiorców.
Spis treści:
Ustawa KNF podoba się bankom.
„Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, nie da się ukryć, że w twierdzeniu tym jest sporo prawdy, jednak niepokojące jest to, gdy wskazaną maksymę praktykują również instytucje finansowe. Niedawno pojawiły się bowiem informacje, że Komisja Nadzoru Finansowego pracuje nad ustawą, która ma definitywnie rozwiązać spory toczące się na tle frankowych umów kredytowych, a banki inicjatywę tą mocno wspierają, choć zaproponowane w projekcie ustawy rozwiązania nie są wcale nowe.
Już pod koniec 2020 roku Komisja Nadzoru Finansowego rekomendowała by banki proponowały kredytobiorcom ugody według następujących warunków: kredyt frankowy zostanie przewalutowany, a więc będzie traktowany tak jakby od początku był kredytem złotówkowym, i dodatkowo ma zostać powiększony o marżę banku, jednak do zaleceń KNF większość banków odniosła się bardzo sceptycznie, uznając to rozwiązanie za zbyt drogie.
Przez jakiś czas banki oferowały ugody na innych warunkach, bardziej atrakcyjnych dla siebie, nie trudno się jednak domyśleć, że nie cieszyły się one zainteresowaniem kredytobiorców, zatem liczba pozwów szybko zaczęła rosnąć. Banki wpadły więc w panikę, ponieważ jasne stało się, że frankowicze nie mają zamiaru odpuścić, dlatego też mocno teraz kibicują działaniom KNF nad ustawą frankową, która tak naprawdę powiela rozwiązania sugerowane przez KNF ponad dwa lata temu.
Na mocy ustawy frankowej, kredyt walutowy ma od początku być traktowany jakby został zaciągnięty w złotówkach, a gdyby na to rozwiązanie kredytobiorca się nie zgodził, wówczas raty kredytu mają być przeliczane według średniego kursu walutowego podawanego przez Narodowy Bank Polski. Banki oczywiście ciągle podkreślają, że przyjęcie wskazanych rozwiązań nadal mocno faworyzuje frankowiczów, jednocześnie jednak wskazują, że są one sprawiedliwe i korzystne dla banków, gdyż banki nie musiałyby już zawiązywać rezerw na unieważniane umowy.
Jak podkreśla Prezes Związku Banków Polskich, frankowicze powinni ponosić mniej więcej takie koszty kredytu, jakie ponosił kredytobiorca zadłużony w złotówkach, odpowiednie przepisy ustawy pozwolą więc na zawieranie porozumień, które w opinii Prezesa, będą korzystne dla banków i dla kredytobiorców. Widać więc, że przewaga frankowiczów w sądach „przekonała” banki do zmiany stanowiska i pierwotnie krytykowane ugody, teraz są pożądanym rozwiązaniem, a odpowiednia ustawa wydaje się być jedynym ratunkiem dla banków.
A jeszcze niedawno banki o ustawie nie chciały słyszeć…
Co ciekawe, w momencie, gdy sporów sądowych frankowiczów z bankami nie było dużo i gdy linia orzecznicza w tym zakresie nie była mocno ugruntowana, wszelkie propozycje rozwiązań ustawowych były mocno przez banki krytykowane. Dobrym przykładem jest sytuacja, gdy pojawił się prezydencki projekt ustawy o pomocy frankowiczom, banki nie zostawiły wówczas na projekcie przysłowiowej „suchej nitki” i zwracały uwagę na szereg zagrożeń, które obecnie, z niewiadomych przyczyn, nie są już problematyczne.
Odnosząc się do prezydenckiego projektu ustawy, banki wskazywały iż taka ustawa stanowi zagrożenie dla całego sektora i jest nieuczciwa wobec zadłużonych w złotówkach. Związek Banków Polskich zwracał wówczas uwagę, że podatnicy i klienci banków są przeciwni faworyzowaniu frankowiczów, a z badań przeprowadzonych przez Ośrodek Kantar Public na zlecenie Instytutu Jagiellońskiego – na przełomie stycznia i lutego 2019 r. – wynikało, że 68 procent Polaków to przeciwnicy udzielania pomocy kredytobiorcom frankowym.
Ponadto podkreślano, że zmuszanie banków do konwersji może zaowocować tym, że po zmianie sytuacji na rynku ci, którzy przejdą na finansowanie kredytów w polskiej walucie z biegiem czasu mogą znaleźć się w sytuacji trudniejszej i będą mieli pretensje do banków, że zostali namówieni na przewalutowanie kredytów, a banki będą miały powody, aby występować z roszczeniami wobec Skarbu Państwa. W apelu do posłów i senatorów, w którym opowiadano się za odrzuceniem nowych rozwiązań, napisano natomiast, że „Wprowadzone zmiany niesprawiedliwie faworyzują jedną grupę kredytobiorców – kredytobiorców walutowych – kosztem wszystkich pozostałych klientów banków. Dzieje się to w sytuacji, w której kredyty walutowe należą do najlepiej spłacanych w Polsce. Regulacja ta będzie nieuprawnioną ingerencją we wcześniej zawarte umowy i spowoduje zagrożenie dla bezpieczeństwa oszczędności obywateli zgromadzonych w polskich bankach. Stwarzają one warunki do niekontrolowanej spekulacji walutą, wpływającej na osłabienie kursu złotego, wzrost kosztów obligacji skarbowych oraz szeregu niekorzystnych dla gospodarki zjawisk na rynku finansowym. Oznaczać będą zmniejszenie zdolności do kredytowania gospodarki i nieuchronnie droższe usługi bankowe dla Polaków. Praktycznie przymusowa konwersja kredytów walutowych będzie zamianą ryzyka walutowego na realne ryzyko stopy procentowej oznaczające wyższe raty kredytów, co w przyszłości może stać się powodem podobnych roszczeń klientów wobec banków oraz właścicieli banków względem Skarbu Państwa”.
W bardzo krótkim czasie retoryka banków mocno się zmieniła, obecnie żadnych zagrożeń banki nie dostrzegają, wychodzi więc na to, że gdy banki mogą zyskać (korzystniej jest zawierać ugody z kredytobiorcami, ponieważ banki nadal na takich kredytach będą zarabiać, a po unieważnieniu o zarobku nie ma mowy), to znikają wszelkie obiekcje do proponowanych rozwiązań.
Banki narzekaj, a zarabiają jak nigdy.
W kontekście sporów frankowych banki na każdym kroku podkreślają, że prokonsumenckie podejście sądów powszechnych oraz Trybunału Sprawiedliwości UE, prowadzi do olbrzymich strat po stronie instytucji finansowych, a gdy TSUE orzeknie, że banki nie mogą domagać się wynagrodzenia za korzystanie z udostępnionego kapitały kredytu, to już w ogóle o żadnej sprawiedliwości nie może być mowy.
Prezes zarządu mBanku wskazuje, że bank ten przeznaczył na rezerwy związane z ryzykiem frankowym około 7 miliardów złotych, a jest to podstawa do około 70 miliardów złotych kredytów, za które można sfinansować dziesiątki tysięcy mieszkań, w ocenie zarządu mBanku jest to więc „społeczne marnotrawstwo i jednocześnie uprzywilejowanie przeciętnie bardziej zamożnych ludzi w Polsce”. Szacuje się natomiast, że do tej pory cały sektor bankowy zawiązał rezerwy na ryzyko związane z kosztem unieważnienia umów frankowych na 40 miliardów złotych, co i tak może nie wystarczyć, gdy przesądzone zostanie, że bankom żadne roszczenia po unieważnieniu kontraktu nie przysługują. W ocenie banków istnieje więc poważne zagrożenie dla całego sektora bankowego.
Mówiąc o ryzyku i ewentualnych stratach, banki zapominają jednak dodać, że mimo wszystko, ich dochody są obecnie na rekordowym poziomie. Z informacji podanych przez mBank wynika, że w 2022 roku, pomimo spraw frankowych i wakacji kredytowych, bank i tak osiągnął olbrzymie dochody. mBank podaje, że w 2022 roku osiągnął rekordowy dochód ogółem w wysokości 7 842 mln zł, +28,3% r/r, wygenerowany przez wzrost we wszystkich obszarach biznesu klientowskiego, wynik odsetkowy urósł do 5 909 mln zł, +43,2% r/r, w części dzięki podwyżkom stóp procentowych i nastąpiła znacząca poprawa marży do poziomu 3,7%.
Banki z jednej strony więc narzekają, a z drugiej osiągają nieodnotowywane do tej pory dochody, frankowicze nie powinni więc się na banki oglądać, lecz nadal powinni walczyć o swoje prawa.