Czy rok 2025 przyniósł ulgę frankowiczom, którzy dawno temu spłacili swoje kredyty we frankach? Niestety, banki nadal omijają tę grupę przy proponowaniu ugód. Ci klienci – choć nie mają już długu – wciąż mogą jednak odzyskać swoje pieniądze. Wystarczy, że przestaną być bierni. Paradoksalnie, pełna spłata kredytu często oznacza, że to bank jest teraz dłużnikiem frankowicza – i to z pokaźnym odsetkiem. W 2025 roku dzięki korzystnym wyrokom unijnym i sądowej praktyce, pozew stał się dla spłaconych frankowiczów najskuteczniejszym sposobem na odzyskanie nadpłat i ukrócenie bankowych nadużyć. Czas jednak nagli – kto zwleka, ten traci.
Spis treści:
Banki nie proponują ugód spłaconym frankowiczom
Banki chwalą się programami ugód dla frankowiczów, ale oferty ugodowe kierują wyłącznie do klientów wciąż spłacających kredyty. Jeśli kredyt jest już spłacony, bank nie ma motywacji, by oddawać nadpłatę z własnej woli – dopóki klient nie zażąda zwrotu, instytucja zachowa całą nadpłaconą kwotę . Mówiąc wprost: spłaciłeś kredyt frankowy, więc bank najchętniej zatrzyma nadwyżkę, licząc że machniesz na to ręką . Nic dziwnego, że posiadacze uregulowanych hipotek walutowych czują się pominięci – dla banku są „zamkniętym rozdziałem”. Dopóki jednak nie wystąpią na drogę prawną, żadnej ugody od banku się nie doczekają.
Ugoda pojawia się dopiero po pozwie (i przegranej banku)
Realne propozycje ugód pojawiają się zazwyczaj dopiero po złożeniu pozwu przez frankowicza – a najczęściej po przegranej banku w I instancji. Strategia banków jest czytelna: zanim przegrają w sądzie, nie widzą powodu, by ustępować. Jednak gdy zapadnie niekorzystny wyrok, włącza się chłodna kalkulacja. Prawnicy potwierdzają, że ostatnio często po niekorzystnym wyroku I instancji bank nagle oferuje klientowi „atrakcyjne” porozumienie – byle tylko uniknąć dalszych odsetek . Zdarza się też, że bank w ogóle rezygnuje z apelacji po przegranej pierwszej rundzie, świadom że każdy kolejny miesiąc sporu to dla niego lawinowo rosnący koszt .
Dlaczego banki miękną dopiero pod presją pozwu? Powód jest prosty: prawomocny wyrok oznacza obowiązek oddania klientowi nadpłaconych kwot wraz z narosłymi odsetkami za opóźnienie . Im dłużej trwa postępowanie, tym więcej bank będzie musiał dopłacić – dlatego po przegranej w I instancji instytucje finansowe chcą za wszelką cenę uniknąć drugiej porażki . Pozew staje się zatem najskuteczniejszą formą nacisku: zmusza bank do gry na warunkach klienta. Bez pozwu bank zachowa pełną nadpłatę; z pozwem – prędzej czy później będzie musiał pójść na ustępstwa.
Wyroki TSUE dają frankowiczom silne podstawy roszczeń
Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) w głośnych wyrokach z 2023 roku jednoznacznie wzmocnił pozycję frankowiczów. Trybunał potwierdził m.in., że bankom nie należy się żadne dodatkowe „wynagrodzenie” za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy, a prawa konsumentów nie mogą być ograniczane przedawnieniem, zanim zdążą wystąpić z pozwem . To oznacza, że bank nie wyciśnie od klienta nic ponad zwrot pożyczonego kapitału, natomiast konsument ma pełne prawo do odsetek za opóźnienie od swojego roszczenia . Taka asymetria prawna – korzystna dla kredytobiorców – sprawia, że gra w sądzie toczy się już niemal wyłącznie o to, ile bank musi oddać frankowiczowi. Szala jest przechylona na korzyść konsumenta, bo instytucja finansowa nie może domagać się od niego niczego poza kwotą wypłaconego niegdyś kapitału .
W efekcie pozew stał się dla spłaconych frankowiczów niemal „bezpieczną przystanią” . Statystyki wygranych sprawmówią same za siebie: w 2023 roku frankowicze wygrywali ~97% spraw w I instancji, a w II instancji aż 99% . Przy tak ugruntowanej linii orzeczniczej pozew to już nie loteria, lecz formalność – przy dobrze poprowadzonej sprawie wygrana jest praktycznie pewna . TSUE dobitnie przypomniał, że to konsument musi być chroniony w starciu z nieuczciwymi zapisami umów, a polskie sądy się do tego stosują.
Roszczenia nie są przedawnione, ale czas ucieka
Dobra wiadomość jest taka, że roszczenia spłaconych frankowiczów nie uległy jeszcze przedawnieniu. Sądy – zgodnie z linią wyznaczoną przez TSUE – uznają, że termin przedawnienia nie może minąć, zanim konsument miał realną szansę dochodzić swoich praw . Jeśli więc spłaciłeś kredyt kilka lat temu, wciąż możesz odzyskać pieniądze. Uwaga: to nie będzie trwać wiecznie. Z każdym kolejnym rokiem rośnie ryzyko, że część roszczeń jednak się przedawni albo zmieni się klimat prawny. Banki doskonale wiedzą, że każdy miesiąc Twojej bierności to ich czysty zysk – i liczą, że przeczekasz moment, w którym jeszcze możesz skutecznie dochodzić nadpłaconych kwot. Dlatego czas działa na niekorzyść frankowiczów. To ostatni dzwonek, by złożyć pozew, zanim nieodwracalnie utracimy możliwość dochodzenia roszczeń.
Spłacony kredyt = duża nadpłata do odzyskania
Zakończenie spłaty kredytu frankowego często wcale nie oznacza, że „wyszliśmy na zero”. Wręcz przeciwnie – w zdecydowanej większości takich umów kredytobiorcy oddali bankom znacznie więcej, niż pożyczyli. Powodem był drastyczny wzrost kursu CHF oraz abuzywne klauzule przeliczeniowe. Dla zobrazowania skali: osoba, która zaciągnęła kilkanaście lat temu kredyt ~250 tys. zł we frankach szwajcarskich, mogła łącznie spłacić około 310 tys. zł. To aż 60 tys. zł nadpłaty – pieniędzy, które w świetle unieważnienia umowy należą się kredytobiorcy z powrotem . Takich przypadków są tysiące. Według danych jednego z dużych banków już 16% pozwów frankowych dotyczy kredytów spłaconych w całości . Ci klienci, którzy pozornie rozstali się z bankiem po spłacie ostatniej raty, masowo wracają teraz po sprawiedliwość do sądów . Skoro nadpłacili dziesiątki (a nieraz setki) tysięcy złotych, trudno im się dziwić – gra toczy się o odzyskanie niemałych kwot.
Odsetki ustawowe – dodatkowy zysk, którego boją się banki
Mało kto zdaje sobie sprawę, że zakończona spłata kredytu to dopiero początek potencjalnych korzyści. Wszystko za sprawą odsetek ustawowych za opóźnienie, które bank musi zapłacić od nadpłaconych kwot. Obecnie ich stawka przekracza 11% rocznie – to efekt wzrostu stóp procentowych (ustawowo odsetki za opóźnienie to stopa referencyjna NBP + 5,5 pp) oraz celowej polityki, by zdyscyplinować dłużnika do szybkiej zapłaty . Dla banków przegrywających sprawy frankowe oznacza to prawdziwy ból głowy: oddając klientom nienależnie pobrane kwoty, muszą dorzucić od siebie odsetki przekraczające 11% rocznie .
Ironią losu wysokie stopy procentowe, tak dotkliwe dla złotówkowiczów, frankowiczom zapewniają hojny „cashback” za sądową zwłokę . Innymi słowy, to co przeciętnemu Kowalskiemu podnosi ratę kredytu, poszkodowanemu frankowiczowi wypłaca się jako dodatkowy zysk od banku. W efekcie trzymanie sprawy w sądzie okazuje się dla frankowicza bardziej opłacalne niż najlepsza lokata bankowa. Każdy miesiąc sporu to narastające odsetki, które bank będzie musiał prędzej czy później wypłacić kredytobiorcy .
Nic dziwnego, że banki robią, co mogą, by odwlec moment rozliczenia – albo wręcz przyspieszyć go na własnych warunkach, zanim odsetki urosną do astronomicznych kwot . W skrajnych przypadkach długo trwających procesów instytucje finansowe będą musiały dopłacić nawet ponad 100 tys. zł odsetek na rzecz pojedynczego klienta . Taka perspektywa to dla banków finansowy koszmar – odsetki stały się największym straszakiem, mobilizującym je do ugód i wypłat. Dla frankowiczów zaś odsetki to dodatkowa premia za wytrwałość w sporze.
Symulacja: ile zyskasz z odsetek za trzy lata sporu?
Inwestycję w pozew najlepiej pokazać na liczbach. Załóżmy następujący scenariusz: kredyt 250 000 zł został już spłacony, klient wpłacił bankowi łącznie 310 000 zł (czyli nadpłacił 60 000 zł). W maju 2024 r. składa pozew o unieważnienie umowy i zwrot nadpłaty. Jak wyglądają potencjalne zyski z odsetek do czasu prawomocnego finału?
-
Wyrok I instancji (po 12 miesiącach) – w maju 2025 r. sąd uznaje umowę za nieważną. Do tego dnia od nadpłaty 60 tys. zł naliczają się odsetki ustawowe ~11,95% rocznie . To około 7 170 zł za pierwszy rok sporu.
-
Apelacja (+24 miesiące) – bank składa odwołanie, sprawa trwa do maja 2027 r. Przez kolejne dwa lata obowiązują odsetki ~11,25% rocznie. Od kwoty 60 tys. zł daje to ok. 13 500 zł za 24 miesiące.
-
Łącznie po 3 latach – frankowicz zyska ok. 20 700 zł samych odsetek za okres od złożenia pozwu do wypłaty pieniędzy . To czysty zysk dla klienta – dodatkowe pieniądze, których nigdy by nie zobaczył bez pozwu .
W powyższej symulacji odzyskana zostanie oczywiście także nadpłata 60 tys. zł kapitału, co razem z odsetkami da ponad 80 tys. zł korzyści finansowej. Trudno o bardziej namacalny argument, że pozwanie banku po spłacie kredytu się opłaca. Co więcej, im wyższa nadpłata i im dłużej trwa proces, tym większa suma odsetek – np. przy spornej kwocie 300 tys. zł trzyletni spór generuje już ponad 100 tys. zł odsetkowego bonusu . Żadna lokata bankowa nie zagwarantuje dziś takich pieniędzy za samo czekanie .
Pozew – najpewniejsza i najbardziej opłacalna droga odzyskania nadpłat
Na koniec warto postawić sprawę jasno: pozew to nie tylko droga do wyroku, ale przede wszystkim skuteczna metoda odzyskania nadpłat. Dla frankowicza, który spłacił kredyt, złożenie pozwu jest dziś równoznaczne z uruchomieniem zegara korzyści. Każdy miesiąc zwłoki to prezent dla banku, a każdy wygrany proces to dla niego dotkliwy koszt – w zwrocie kapitału i odsetek . Z drugiej strony dla kredytobiorcy pozew stał się najlepszą formą nacisku: bank postawiony pod ścianą możliwej przegranej często sam zaproponuje szybką ugodę, by zminimalizować straty .
Frankowiczu, jeśli wciąż zwlekasz – miej świadomość, że czas nie działa na Twoją korzyść. Obecne orzecznictwo i wysokie odsetki stwarzają idealne warunki do działania, ale ta szansa nie będzie trwać wiecznie. W 2025 roku pozew jawi się jako najpewniejsza i najbardziej opłacalna droga do odzyskania Twoich pieniędzy. Każdy kolejny miesiąc zwłoki to realna strata, bo banki tylko na to czekają. Dlatego działaj – upomnij się o swoje, zanim będzie za późno. Twój spłacony kredyt frankowy może jeszcze przynieść Ci finansowe zadośćuczynienie, ale musisz zrobić pierwszy krok. Czas start!