Program „Mediacja Frankowa” to pilotażowy projekt uruchomiony 1 lutego 2025 r. w XXVIII Wydziale Cywilnym (tzw. wydziale frankowym) Sądu Okręgowego w Warszawie . Jego celem jest usprawnienie rozwiązywania sporów między kredytobiorcami frankowymi a bankami w sposób polubowny, kompleksowy i szybki . W założeniu program ma stworzyć stronom możliwość zawarcia ugody mediacyjnej zamiast toczenia długiego procesu sądowego, co ma odciążyć przeciążone sądy i pozwolić konsumentom szybciej uzyskać ostateczne rozstrzygnięcie sporu.
Głównym elementem pilotażu jest obowiązkowe spotkanie informacyjne z mediatorem, na które sąd wzywa obie strony sporu . Podczas takiego spotkania mediator przedstawia kredytobiorcy i bankowi zalety i potencjalne korzyści mediacji oraz innych polubownych metod rozwiązania konfliktu . Decyzja o przystąpieniu do mediacji pozostaje jednak formalnie dobrowolna – żadna ze stron nie jest zobowiązana do zawarcia ugody . Jak wyjaśnia warszawski sąd, istotą mediacji jest dobrowolność, a obowiązkowy jest jedynie udział w spotkaniu informacyjnym (wynika to z art. 1838 §4–6 k.p.c.) .
Dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, pełnomocniczka Ministra Sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumentów, od początku angażuje się w ten projekt. Podkreśla ona, że ugody mają być całkowicie dobrowolne i nikt nie zamierza zmuszać kredytobiorców do mediacji z bankami . Wiewiórowska-Domagalska tłumaczy, że rolą banków będzie przedstawienie takich propozycji, aby skłonić klientów do porozumienia. – „Ugoda jest zawsze dobrowolna – żadna ze stron nie może zostać do niej przymuszona.
To bank musi zaproponować tak korzystne warunki, by skłonić kredytobiorcę do jej zawarcia” – zaznaczyła pełnomocniczka ministra . Resort sprawiedliwości deklaruje tym samym, że popiera ideę polubownego rozwiązywania sporów na każdym etapie postępowania, o ile odbywa się to z poszanowaniem praw konsumenta .
Wypowiedzi dr Anety Wiewiórowskiej-Domagalskiej o mediacji frankowej
Dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska wielokrotnie komentowała program mediacji frankowych, wskazując zarówno na jego założenia, jak i pierwsze wyniki. Jako reprezentantka Ministra Sprawiedliwości ds. ochrony konsumentów akcentuje, że mediacje mogą przynieść obopólne korzyści – szybkie zakończenie sporu dla kredytobiorcy oraz zmniejszenie obciążenia sądów i kosztów dla banku. Jej zdaniem wielu konsumentom ugoda może się opłacić ze względu na skrócenie czasu postępowania, jednak warunkiem jest atrakcyjność propozycji ze strony banku . Wiewiórowska-Domagalska zapewniała publicznie, że ugody pozostaną dobrowolne i kredytobiorca zawsze może odmówić, jeśli warunki nie będą mu odpowiadać .
W pierwszych tygodniach działania pilotażu pełnomocniczka ministra mówiła już o „pierwszych sukcesach” programu. Powołując się na wstępne dane, podała, że spośród około 1000 spraw skierowanych na spotkanie informacyjne, 30–40% z nich przechodzi następnie do etapu mediacji, a z tych mediacji około 1/3 kończy się podpisaniem ugody z bankiem . Oznacza to, że mniej więcej co dziesiąta sprawa (10–13%) z tej pilotażowej puli zostaje finalnie zażegnana ugodowo. W opinii dr Wiewiórowskiej-Domagalskiej to pozytywny sygnał świadczący o skuteczności programu – zwłaszcza, że we wcześniejszych latach ugody były rzadkością. Dla porównania, w latach 2018–2024 mediacje w sprawach frankowych rzadko kończyły się porozumieniem, co sprawia, że obecne wyniki mogą robić wrażenie .
Wypowiedzi dr Wiewiórowskiej-Domagalskiej ewoluowały wraz ze zmieniającą się sytuacją na rynku frankowym. Jeszcze w marcu 2024 r. w wywiadzie podkreślała ona, że wcześniejsze oferty ugodowe według koncepcji KNF są dziś niewystarczające. „Na zawieranie ugód według propozycji KNF był odpowiedni czas, ale banki je kontestowały. Obecnie stan prawny jest jeszcze korzystniejszy dla konsumentów, więc dlaczego mieliby się godzić na stare propozycje?” – mówiła wtedy Wiewiórowska-Domagalska . Jej słowa sugerowały, że skoro orzecznictwo (głównie wyroki TSUE i Sądu Najwyższego) ugruntowało przewagę frankowiczów w sporach, banki muszą zaoferować znacznie lepsze warunki ugód niż kilka lat temu, by były one dla klientów w ogóle rozważalne.
Podsumowując jej stanowisko: dr Wiewiórowska-Domagalska wierzy, że program mediacji frankowych może zadziałać, jeśli będzie oparty na dobrowolności i uczciwej propozycji dla kredytobiorcy. Dostrzega korzyści w postaci szybszego zakończenia spraw i zmniejszenia liczby procesów w sądach. Jednocześnie zaznacza, że banki ponoszą odpowiedzialność za sukces tego rozwiązania – muszą wyjść naprzeciw oczekiwaniom konsumentów, inaczej frankowicze pozostaną przy ścieżce sądowej, która obecnie jest dla nich bardzo korzystna pod względem prawnym .
Pierwsze efekty programu mediacji
Pierwsze miesiące działania programu „Mediacja Frankowa” przyniosły już konkretne dane na temat jego efektywności. Według informacji przekazywanych przez dr Wiewiórowską-Domagalską, na około 1000 spraw objętych pilotażem 30–40% trafiło do właściwej mediacji, a z kolei jedna trzecia tych mediacji zakończyła się ugodą . Oznacza to, że w pierwszym okresie funkcjonowania programu zawarto około 100–130 ugód sądowych w samym wydziale frankowym SO w Warszawie.
Choć procentowo liczby te wydają się niewielkie, stanowią istotny wzrost w porównaniu z sytuacją z lat ubiegłych – wcześniej mediacje frankowe niemal nie przynosiły porozumień. Dla przykładu, w 2023 r. warszawski sąd frankowy zakończył 4301 spraw, z czego tylko 7 poprzez ugodę mediacyjną (reszta to wyroki). Na tym tle kilkadziesiąt ugód miesięcznie zawieranych dzięki nowemu programowi to wyraźna zmiana trendu.
Jeśli chodzi o reakcje uczestników rynku, to banki wyrażają ostrożny optymizm i poparcie dla działań promujących polubowne rozwiązania. Prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek pozytywnie ocenił propozycje ułatwiające kierowanie spraw do mediacji i zawieranie ugód. – „Zgadzamy się z Ministerstwem Sprawiedliwości, że zmniejszenie obciążenia sądów można osiągnąć np. poprzez promowanie i zachęcanie do rozwiązywania sporów w sposób ugodowy. Celem sektora bankowego jest również promocja ugód” – stwierdził Białek w wypowiedzi dla PAP . Dodał też, że banki pozytywnie oceniają ułatwienia w zakresie mediacji sądowych i samego zawierania ugód .
Z punktu widzenia banków każdy przypadek zakończenia sporu ugodą zamiast wyrokiem to zmniejszenie potencjalnych strat finansowych i uniknięcie długotrwałej niepewności co do wyniku procesu. Przedstawiciele banków podkreślają, że polubowne rozwiązanie jest korzystniejsze dla obu stron – pozwala kredytobiorcy szybko uzyskać korzyść finansową (np. redukcję salda kredytu) i zamknąć sprawę niemal od razu, zamiast czekać latami na prawomocny wyrok . Bank Pekao SA wskazywał np., że „zawarcie ugody jest dla obu stron znacznie korzystniejsze od sporu sądowego… kredytobiorca otrzymuje korzyść finansową – redukcję kwoty kredytu – praktycznie natychmiast” .
W szerszej skali obserwujemy, że proces ugód frankowych nabrał tempa w całym sektorze. Od czasu, gdy w 2020 r. KNF zarekomendowała bankom oferowanie ugód (przewalutowanie kredytu po kursie z dnia zaciągnięcia, tak jakby od początku był złotowy), tysiące kredytobiorców skorzystało z takich rozwiązań. Dotychczas zawarto około 125 tys. ugód z frankowiczami – zarówno pozasądowych, jak i sądowych . Spośród nich ponad 12 tys. to ugody zawarte na etapie sądowym, zatwierdzone przez sądy (czyli już po złożeniu pozwu) . Tempo zawierania porozumień wzrasta – według danych z końca 2024 r. podpisywano około 3 tysiące ugód miesięcznie .
Widać więc wyraźnie, że zarówno część kredytobiorców, jak i banków jest skłonna do negocjacji. Skłonność frankowiczów do ugód nie jest jednak jednolita – jak zauważa Business Insider, niektórzy wolą się sądzić, licząc na nieco wyższy zysk finansowy osiągalny później i godząc się na niepewność wyroku (choć ~98% orzeczeń jest po ich myśli), inni zaś wolą dogadać się z bankiem i natychmiast rozwiązać problem kosztem niższej korzyści finansowej . Program mediacji frankowych ma za zadanie zwiększyć tę drugą grupę – przekonać więcej osób do polubownego zamknięcia sporu, zanim zapadnie wyrok.
Reakcje frankowiczów i ich pełnomocników
Środowisko frankowiczów – kredytobiorców walczących z bankami – podchodzi do nowego programu mediacyjnego z dużą ostrożnością, a nierzadko z nieufnością. Wynika to z faktu, że w ostatnich latach to właśnie droga sądowa dawała im niemal gwarantowane zwycięstwo. Obecnie szacuje się, że 98–99% spraw frankowych w sądach kończy się wygraną konsumentów , zazwyczaj poprzez unieważnienie umowy kredytu.
Wyroki takie oznaczają, że bank musi zwrócić kredytobiorcy wszystkie zapłacone raty (kapitał i odsetki) w zamian za otrzymany kapitał kredytu – de facto kredyt staje się darmowy. Korzyść finansowa z wygranej w sądzie jest zatem dla frankowicza ogromna, bo często pozwala uwolnić się od długu i odzyskać nadpłacone kwoty. Na tym tle nawet pozornie korzystna ugoda może okazać się mniej opłacalna.
Jak wskazują komentatorzy, nawet najlepsza ugoda z bankiem nigdy nie dorówna finansowo unieważnieniu umowy w sądzie – w ugodzie konsument zwykle musi zrezygnować z części roszczeń . Wielu frankowiczów postrzega więc mediacje jako ryzyko utraty części należnych im pieniędzy oraz potencjalną stratę czasu, jeśli ugoda i tak nie zostanie zawarta .
Od strony organizacji konsumenckich skupiających frankowiczów pojawiła się ostra krytyka sposobu wdrażania programu mediacji. Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB) otwarcie wyraziło sprzeciw wobec elementu przymusu pojawiającego się w pilotażu. Zdaniem SBB sam obowiązek stawienia się na spotkaniu informacyjnym oraz presja wywierana na kredytobiorców kłóci się z definicją mediacji jako dobrowolnego porozumienia obu stron . SBB alarmuje, że kredytobiorcy są de facto przymuszani do ugody: mediatorzy podczas spotkań informacyjnych przedstawiają zestaw argumentów mających zniechęcić klientów do kontynuowania pozwu.
Według relacji SBB frankowiczom mówi się m.in. o widmie przewlekłych postępowań – np. że apelacja od wyroku może trwać nawet 5 lat, co stowarzyszenie uznaje za przesadę (w praktyce II instancja trwa 2–3 lata) . Ponadto, jeśli kredytobiorca nie wykazuje chęci ugody, niektórzy mediatorzy straszą go konsekwencjami finansowymi: zwracają uwagę na możliwość obciążenia go kosztami procesu i zastępstwa procesowego rzędu 10 800 zł nawet w razie wygranej sprawy .
Padają też ostrzeżenia, że bank może złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, wydłużając ostateczne zakończenie sporu o kolejne lata . SBB określa wiele z tych informacji jako „mocne nagięcie i koloryzowanie rzeczywistości” mające wywołać efekt psychologiczny na niekorzyść klienta . W podsumowaniu swoich zastrzeżeń stowarzyszenie stwierdziło nawet (w mediach społecznościowych), że spotkanie mediacyjne w obecnym kształcie to dla frankowicza raczej przymus niż realna oferta pomocy .
Pojawiają się również sygnały o wątpliwych praktykach niektórych mediatorów w ramach pilotażu. Frankowicze skarżyli się, że mediatorzy bywają nadgorliwi i naciskają na mediacje nawet wbrew woli stron. Zanotowano sytuacje, gdzie mediator sam z siebie wyznaczył termin mediacji, mimo że zarówno kredytobiorca, jak i bank jasno zadeklarowali brak zainteresowania ugodą . Tego rodzaju działania rodzą pytania o bezstronność mediatorów i ich motywacje finansowe. Należy pamiętać, że mediacja sądowa jest odpłatna – zgodnie z regulacjami mediatorowi przysługuje wynagrodzenie, zwykle stanowiące 1% wartości sporu (nie mniej niż 150 zł i nie więcej niż 2000 zł) .
W praktyce w warszawskim pilotażu ustalono ryczałt – z informacji SBB wynika, że każda ze stron mediacji ma zapłacić mediatorowi ok. 1230 zł . Mediator otrzymuje tę kwotę niezależnie od efektu (sama próba mediacji). Nietrudno więc zrozumieć obawy frankowiczów, że mediatorzy mają finansową zachętę, by nakłaniać do mediacji jak najwięcej spraw, nawet gdy szanse powodzenia są znikome.
Głośnym echem odbiła się informacja, że w wydziale frankowym najwięcej spraw trafiło do jednej z mediatorek, znanej z wystąpień na konferencjach bankowych, co w oczach frankowiczów podważyło neutralność doboru mediatorów . Warszawski sąd odpowiadał, że nie prowadzi rejestru pozwalającego sprawdzić powiązania mediatorów (np. czy sami nie mają kredytów frankowych), ale pojawiły się doniesienia, iż na szkoleniach mediatorów pytano o posiadanie takiego kredytu i osoby, które go miały, były wykluczane z programu . To wszystko powoduje, że wielu frankowiczów postrzega program mediacji jako stronniczy i niesłużący ich interesom, lecz raczej interesom banków i osób pośredniczących.
W obliczu tych zarzutów przedstawiciele sądu i resortu sprawiedliwości starają się uspokajać sytuację. Sąd Okręgowy w Warszawie w komentarzu dla mediów podkreślił, że nie jest prawdą, jakoby strony były kierowane na obowiązkowe mediacje – obowiązkowe jest tylko spotkanie informacyjne, zaś podjęcie mediacji wymaga zgody obu stron . Wskazano przy tym, że zgodnie z k.p.c. strona może odmówić udziału w mediacji bez negatywnych konsekwencji, o ile odmowa jest uzasadniona okolicznościami sprawy .
Przykładowo, jeśli sprawa jest na końcowym etapie (np. tuż przed wyrokiem), kredytobiorca może argumentować, że mediacja na tym etapie mija się z celem – taka odmowa powinna zostać uznana za usprawiedliwioną . Sąd zaznaczył też, że decyzję o ewentualnym obciążeniu strony kosztami za odmowę mediacji podejmuje zawsze sąd, nie mediator . Innymi słowy, groźby formułowane wprost przez mediatorów są niewłaściwe, bo to sędzia oceni, czy strona miała prawo odmówić. Sąd zapewnia, że intencją programu nie jest zastraszanie kogokolwiek, ale danie stronom szansy na świadomą, poinformowaną decyzję w kwestii ugody . Mimo to wielu frankowiczów pozostaje sceptycznych co do neutralności tych działań, mając w pamięci lata lekceważenia ich interesów przez banki.
Opinie prawników reprezentujących frankowiczów
Prawnicy obsługujący frankowiczów (adwokaci i radcowie prawni prowadzący setki pozwów przeciw bankom) mają unikalną perspektywę na program mediacji – znają zarówno argumenty banków, jak i oczekiwania swoich klientów. Wielu z nich podziela ostrożność frankowiczów i wskazuje na liczne zastrzeżenia dotyczące ugód. Jednocześnie zauważają, że rosnąca skłonność banków do ustępstw może być szansą, o ile podejdzie się do sprawy rozważnie. Oto kluczowe punkty podnoszone przez pełnomocników frankowiczów:
- Konieczność indywidualnej analizy ugody: Prawnicy zgodnie podkreślają, że każda propozycja ugody wymaga osobnej, dokładnej analizy. Nie ma jednego, standardowego rozwiązania dobrego dla każdego – warunki ugody trzeba porównać z tym, co kredytobiorca mógłby uzyskać w sądzie, biorąc pod uwagę jego sytuację (kwotę pozostałego kredytu, dokonane nadpłaty, koszty itp.) . Często dopiero taka kalkulacja ujawnia, czy oferta banku jest rzeczywiście korzystna, czy tylko pozornie atrakcyjna. Mec. Katarzyna Kujawa radzi frankowiczom: przed mediacją „wziąć kalkulator” – zsumować już zapłacone raty i odsetki, porównać całkowity koszt kredytu z efektem ugody i sprawdzić, czy bank uwzględnił w niej wszystko, co obiecał w rozmowach . Przeoczenie jakiegoś zapisu lub pominięcie istotnej kwestii może drogo kosztować klienta. Przykładowo, mec. Kujawa przytoczyła przypadek, gdy bank w trakcie mediacji obiecał obniżenie marży kredytu, ale nie wpisał tej zmiany do końcowej ugody . Gdyby kredytobiorca tego nie wychwycił przed podpisaniem, mógłby stracić obiecaną korzyść.
- Zróżnicowana jakość ofert banków: Doświadczenia pełnomocników pokazują, że propozycje ugód bardzo zależą od konkretnego banku. – „Są takie banki, np. BPH czy Raiffeisen, gdzie niezależnie od etapu propozycje ugodowe są co do zasady całkowicie nieopłacalne dla konsumentów. Ale w innych bankach, np. w mBanku czy w BNP Paribas, zdarzają się naprawdę dobre propozycje, które rekomendujemy klientom” – wskazuje adwokat Joanna Wędrychowska . Oznacza to, że nie należy z góry odrzucać każdej ugody, ale też nie można każdej ufać – dużo zależy od polityki danego banku. Mec. Daniel Ostaszewski (radca prawny obsługujący frankowiczów) zauważa z kolei, że banki obecnie – zwłaszcza po złożeniu przez klienta pozwu – składają znacznie lepsze propozycje niż na etapie przedsądowym. Jego kancelaria odnotowała przypadki, gdzie w toku negocjacji bank obniżał swoją pierwotną propozycję ugodową o 60–80% względem punktu wyjścia . (Przykładowo: jeśli bank początkowo żądał spłaty 100 tys. zł, to ostatecznie godził się na 20–40 tys. zł). Inni prawnicy są nieco ostrożniejsi – mówią raczej o 20-procentowych ustępstwach – ale wszyscy są zgodni, że dziś istnieje realna przestrzeń do negocjacji z bankami . Jeszcze kilka lat temu propozycje ugód były sztywne i niekorzystne; teraz widać większą elastyczność, wymuszoną nieco przez liczne wygrane klientów w sądach.
- Typowe warunki i pułapki ugód: Mecenas Mikołaj Baczyński opisuje, jak zazwyczaj wyglądają oferty ugodowe banków. Typowa ugoda zakłada przewalutowanie kredytu na złote i obniżenie salda zadłużenia – często do poziomu, jakby kredyt od początku był złotówkowy na zmiennym oprocentowaniu (to nawiązanie do Stanowiska KNF z 2020 r.) . Nieraz oferta idzie dalej: bank może zgodzić się na całkowite umorzenie pozostałego salda, uznając kredyt za spłacony w całości . W zamian jednak kredytobiorca musi spełnić pewne warunki. Po pierwsze, zrzeka się dochodzenia dalszych roszczeń w przyszłości – ugoda definitywnie zamyka spór, klient nie będzie mógł już np. żądać potem od banku dodatkowych pieniędzy, nawet jeśli zmieni się prawo czy ujawnią nowe okoliczności . Po drugie, i najważniejsze finansowo, klient zwykle musi zrezygnować z odsetek ustawowych za opóźnienie należnych od banku . Te odsetki to kluczowy element wygranych sądowych frankowiczów – sądy zasądzają je od momentu, gdy konsument zażądał od banku zwrotu pieniędzy (np. od daty pozwu). Przy długich procesach kwota odsetek potrafi urosnąć do ogromnych sum. Według mec. Baczyńskiego, odsetki za kilkuletni proces mogą sięgać nawet kilkuset tysięcy złotych w jednej sprawie . Banki w ugodach wymagają zrzeczenia się tych odsetek, co dla nich jest dużą oszczędnością – ugoda zatrzymuje naliczanie odsetek w miejscu. Ponadto ugoda sądowa zwykle reguluje też kwestię kosztów procesu: standardem jest, że bank zgadza się pokryć w całości koszty zastępstwa procesowego kredytobiorcy (czyli zwraca mu np. opłaty za prawnika) . Dzięki temu klient, który pozywał bank, nie jest stratny o koszty sądowe, a bank unika groźby zapłaty jeszcze większych sum po przegranej. In fine, taka ugoda z punktu widzenia klienta oznacza szybkie pozbycie się kredytu (często za cenę dopłaty niewielkiej kwoty ponad to, co już spłacił) – „zrezygnować z części nadpłaty, spłacić świadczenie delikatnie ponad kapitał i uwolnić się od kredytu” . Dla wielu frankowiczów może to być akceptowalne rozwiązanie, zwłaszcza jeśli zostało im wiele lat spłaty i nie chcą czekać kolejnych 5–8 lat na prawomocny wyrok.
- Ryzyko podatkowe: Prawnicy zwracają uwagę na istotne zagrożenie związane z opodatkowaniem ugód. W obecnym stanie prawnym kwota umorzona przez bank w ramach ugody (np. darowanie części długu lub wypłata dodatkowej kwoty klientowi) może zostać uznana przez fiskusa za przychód podatkowy konsumenta. Oznacza to konieczność zapłaty podatku dochodowego od korzyści uzyskanej na mocy ugody. – „Już teraz wiadomo, że ugody zawierane w poprzednich latach mogą podlegać opodatkowaniu podatkiem dochodowym” – ostrzegają eksperci . Stawka podatku może sięgać nawet 17–32%, zależnie od dochodów kredytobiorcy . Przykładowo, jeśli na mocy ugody bank umorzy 100 tys. zł długu, kredytobiorca może otrzymać od urzędu skarbowego decyzję o zapłacie ok. 17–32 tys. zł podatku za ten „dochód”. W przypadku wyroku sądowego unieważniającego umowę takie ryzyko nie występuje – zwrot nienależnie pobranych rat nie jest traktowany jako przychód podlegający opodatkowaniu. Obawy podatkowe są zatem istotnym czynnikiem, który obniża atrakcyjność ugód w oczach prawników i ich klientów . Warto zaznaczyć, że Ministerstwo Sprawiedliwości dostrzegło ten problem i w projekcie tzw. specustawy frankowej zapowiada korzyści fiskalne dla stron ugody – prawdopodobnie zwolnienie takich kwot z podatku . Jednak dopóki przepisy te nie wejdą w życie, ryzyko podatku „od ugody” pozostaje realne.
- Etyka i rola pełnomocników: Prawnicy frankowiczów wskazują również na kwestie etyczne. Zdarzały się sytuacje, gdy banki próbowały pomijać pełnomocników i kontaktować się z klientem bezpośrednio z ofertą ugody . – „Takie zachowanie jest mało etyczne i często powoduje problemy” – ocenia mec. Ostaszewski . Bywało, że kredytobiorca, zachęcony bezpośrednio przez bank, za plecami swojego prawnika podpisał ugodę, nie będąc w pełni świadomym jej konsekwencji . Potem okazało się np., że nie spełnił wszystkich warunków ugody albo nie zdawał sobie sprawy z podatku, i został tym zaskoczony . Dlatego prawnicy apelują do swoich klientów o informowanie ich o każdej propozycji banku i konsultowanie treści ugód przed podpisaniem. Tylko wtedy mogą upewnić się, że ugoda jest dla klienta bezpieczna i fair. Niestety, niektórzy pełnomocnicy skarżą się, że pilotaż mediacji bywa wykorzystywany do osłabienia roli profesjonalnego doradcy – np. mediacje organizowane są w formie zdalnej, czasem w terminach kolidujących z innymi rozprawami, co utrudnia pełnomocnikowi udział w nich. Mimo to większość kancelarii zgodnie radzi frankowiczom: jeśli decydować się na ugodę, to tylko po gruntownej analizie wszystkich „za i przeciw” oraz po upewnieniu się, że ugoda w pełni zabezpiecza interesy konsumenta .
Podsumowując, prawnicy reprezentujący frankowiczów nie odrzucają z góry możliwości ugody, ale podchodzą do niej bardzo pragmatycznie. Zwracają uwagę na ukryte zagrożenia (podatki, utrata odsetek, zrzeczenie się roszczeń), wymóg ostrożności (czytanie każdego paragrafu ugody, negocjowanie lepszych warunków) oraz konieczność indywidualnego podejścia. W wielu przypadkach ich stanowisko brzmi: ugoda może być dobrym rozwiązaniem, ale tylko jeśli faktycznie zbliży się wartością do tego, co klient dostałby w sądzie.
W przeciwnym razie lepiej kontynuować proces. Wielu z nich dodaje też, że mediacje nie mogą być oparte na presji czy strachu, bo to podważa ich sens. Jeśli kredytobiorca czuje, że jest straszony lub pospieszany, zazwyczaj oznacza to, że oferta nie jest dla niego korzystna i próbuje się wymusić pochopną decyzję. Dlatego pełnomocnicy stoją na straży, by ugody były zawierane świadomie i uczciwie.
Kto bardziej korzysta na mediacjach?
Kluczowe pytanie brzmi: kto odnosi większe korzyści z programu mediacji frankowych – banki czy frankowicze? Analiza wypowiedzi i pierwszych doświadczeń pozwala nakreślić obraz, w którym przewaga korzyści zdaje się być po stronie banków, choć i kredytobiorcy mogą zyskać w pewnych aspektach.
Z punktu widzenia banków ugody mediacyjne to przede wszystkim sposób na zminimalizowanie strat finansowych i ryzyka prawnego. Sektor bankowy stoi w obliczu lawiny pozwów – ok. 180 tys. spraw frankowych w sądach na koniec 2023 r. – które mogą go kosztować (według szacunków KNF i NBP) nawet dziesiątki miliardów złotych w przypadku masowego unieważniania umów.
Każda ugoda to dla banku uniknięcie potencjalnej przegranej, a więc oszczędność: nie musi zwracać całości pobranych rat z odsetkami, zatrzymuje część kapitału kredytu i nie płaci wysokich odsetek za opóźnienie ani pełnych kosztów procesu . Banki dodatkowo zyskują na czasie – zamknięcie spraw ugodą pozwala zdjąć ją z bilansu ryzyk i rezerw znacznie wcześniej niż czekając na wyrok i wyczerpanie ścieżki apelacyjnej.
Wreszcie, ugody mają dla banków tę zaletę, że zapobiegają tworzeniu się niekorzystnych precedensów sądowych – sprawa zakończona ugodą nie skutkuje wyrokiem, który mógłby posłużyć innym kredytobiorcom. Nic dziwnego, że banki aktywnie promują mediacje i porozumienia.
Szef ZBP otwarcie przyznaje, że celem sektora jest promocja ugód i zmniejszenie liczby procesów . Każda ugoda to krok w stronę ograniczenia ogromnego ryzyka, które wisi nad bankami – jak ujął to Business Insider, koszty banków z tytułu frankowych sporów mogą sięgnąć nawet 100 mld zł jeśli wszyscy klienci wygraliby w sądach . Zawarcie ugody z częścią z nich pozwala tę kwotę potencjalnie istotnie obniżyć.
Dla frankowiczów korzyści z mediacji są innego rodzaju. Najważniejszą jest czas i pewność. Ugoda mediacyjna potrafi niemal natychmiast rozwiązać problem kredytu – po jej zatwierdzeniu przez sąd kredytobiorca wie, na czym stoi: ile jeszcze (o ile w ogóle) musi dopłacić, czy jego kredyt jest już „czysty”, czy mieszkanie ma wykupione, itp. W przeciwieństwie do tego, proces sądowy to wieloletnia niepewność. Obecnie, z uwagi na przeciążenie sądów, na prawomocny wyrok w sprawie frankowej czeka się nawet 5–8 lat . I choć statystyki zwycięstw frankowiczów są znakomite, każda sprawa niesie pewne ryzyko (np. odmienna interpretacja, skarga nadzwyczajna itp.).
Dla części osób, zwłaszcza tych zmęczonych stresem i długotrwałym sporem, ugoda jest sposobem na szybką ulgę psychiczną i finansową. Jak ujęto to w Business Insider, niektórzy kredytobiorcy wolą nieco mniejszy zysk finansowy, ale za to natychmiastowe rozwiązanie problemu – zamiast czekać latami na wygraną .
Ugoda pozwala też uniknąć pewnych niedogodności procesu, jak np. stawianie się na rozprawach, składanie zeznań, czy konfrontacja z prawnikiem banku. Dla osób ceniących sobie święty spokój może to być istotna wartość. Inną potencjalną korzyścią jest to, że w przypadku ugody bank nierzadko oferuje coś ekstra, czego sąd nie zapewni – np. odwrotny układ rat. Bywa, że w ramach porozumienia bank zgadza się rozłożyć ewentualną dopłatę na raty, albo zaoferować korzystniejsze oprocentowanie na przyszłość (choć te kwestie wymagają ostrożności i kontroli zapisów ugody, by faktycznie obowiązywały) .
Mimo tych atutów dla kredytobiorców, większość obserwatorów ocenia, że finansowo na mediacjach zyskują głównie banki. Frankowicz decydujący się na ugodę rezygnuje z części roszczeń, które najprawdopodobniej by wygrał. Oddaje bankowi np. kilkadziesiąt tysięcy złotych (albo zrzeka się odsetek o takiej wartości), co jest ceną za skrócenie sporu. Dlatego często pada opinia, że ugody są bardziej korzystne dla banków niż dla klientów.
Portal CHF24.pl skomentował dosadnie: „Z mediacji najwięcej zyskują mediatorzy i banki, natomiast frankowicze często uznają je za nieopłacalne i narzucone wbrew ich woli” . Rzeczywiście, wielu frankowiczów postrzega obecny program mediacji jako tworzony głównie z myślą o interesie banków – zmniejszeniu liczby pozwów i zmuszeniu części kredytobiorców do ustępstw.
Niemniej ostateczna ocena opłacalności mediacji zależy od indywidualnej sytuacji. Są przypadki, gdy ugoda z bankiem może być dla konsumenta rozsądnym wyborem – np. gdy ktoś ma już tylko niewielną kwotę kredytu do spłaty, a bank zgadza się ją anulować (ugoda „umarzająca” resztę długu). Taki klient niewiele by ugrał w sądzie poza stratą czasu, więc ugoda daje mu szybkie rozwiązanie. Inny przykład to osoba, która zaciągnęła kredyt stosunkowo późno i spłaciła dotąd mało kapitału – bank może w ugodzie obniżyć saldo bardziej, niż wyniosłaby korzyść z unieważnienia (bo w razie wyroku i tak musiałaby oddać bankowi pożyczony kapitał). Z drugiej strony, ktoś kto spłaca kredyt od 15 lat i oddał bankowi już więcej niż pożyczył, w sądzie odzyska całą nadpłatę plus odsetki, a ugoda zaoferuje mu zapewne tylko część tej kwoty – dla niego porozumienie może być nieopłacalne. Generalnie, im bardziej jednoznacznie korzystna dla frankowiczów linia orzecznicza, tym więcej muszą zaoferować banki, by ugody były atrakcyjne. Aktualnie orzecznictwo (TSUE, SN) jest mocno prokonsumenckie, więc piłka jest po stronie banków: jeśli chcą przekonać więcej frankowiczów do mediacji, muszą dalej iść na ustępstwa (np. pokrywać podatek od ugody, oferować dodatkowe bonusy).
Podsumowanie: Program mediacji frankowych w Polsce to ciekawa inicjatywa, która ma potencjał przynieść ulgę zarówno sądom, jak i stronom konfliktu, ale budzi też liczne kontrowersje. Dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska wskazuje na pierwsze sukcesy programu i widzi w nim szansę dla części konsumentów, podkreślając jednocześnie dobrowolność ugód i konieczność atrakcyjnych warunków . Pierwsze dane (10% ugód w pilotażu) pokazują umiarkowaną skuteczność – część spraw udaje się kończyć polubownie .
Banki wyrażają zadowolenie z promocji mediacji, upatrując w nich sposobu na ograniczenie masowych strat . Frankowicze i ich prawnicy pozostają sceptyczni: wskazują na zagrożenia (presja, podatki, gorsze korzyści niż w sądzie) i apelują o ostrożność . Na obecną chwilę wydaje się, że to banki więcej zyskują na mediacjach, choć i dla części kredytobiorców ugoda może okazać się rozsądnym kompromisem – zwłaszcza, jeśli liczą się dla nich czas i pewność, a nie maksymalizacja każdej złotówki. Decyzja o mediacji powinna być zatem podejmowana indywidualnie, po rozważeniu wszystkich korzyści i ryzyk dla obu stron konfliktu.